Uśmiech - najlepsza metoda

am

publikacja 30.07.2019 09:38

Popowo. W ośrodku Caritas trwają kolonie dla dzieci i młodzieży. W czasie wakacji w trzech turnusach będzie uczestniczyło w sumie 400 młodych diecezjan.

Uśmiech - najlepsza metoda Kolonie w Ośrodku Charytatywno-Szkoleniowym w Popowie.

Pierwszy turnus już trwa. Wypoczywa na nim 130 młodych uczestników z Mławy, parafii Łęg Probostwo i dekanatu makowskiego, pod opieką wykwalifikowanej kadry - nauczycieli. W Popowie mogą korzystać z dobrodziejstw lasu, rzeki, a także infrastruktury ośrodka, w tym otwartych basenów. W programie kolonii są także spływy kajakowe, wycieczka do Warszawy, spotkania edukacyjne, dyskoteki, ogniska, rozmaite gry i zabawy. Niektórzy uczestnicy tego turnusu przywieźli ze sobą książki, które czytają w wolnych chwilach.

- Tu jest fajnie, a panie są bardzo miłe. Podobały nam się kajaki, chociaż było ciężko wiosłować i mokro…Na pewno uczymy się tutaj przebywania ze sobą, dogadywania, odpowiedzialności… Sami pisaliśmy regulamin kolonijny. Czego nam brakuje? Może gniazdek elektrycznych, żeby ładować komórki. Chociaż tutaj rzadko je używamy - opowiadają dziewczęta z Makowa Mazowieckiego: Julia, Lena i Emilia. Inna uczestniczka, Wiktoria, wspomina, że raz była na obozie harcerskim, ale wytrwała tylko dwa dni. - Tu jest mój czwarty dzień…- mówi dziewczynka, i wygląda na to, że z kolonii w Popowie nie ucieknie.

Zarówno młodzi uczestnicy, jak i część wychowawców przyznaje, że najtrudniejszy był pierwszy dzień i aklimatyzacja w ośrodku. W wielu przypadkach też, wychowawcy nie znali swoich podopiecznych. - To zupełnie inna sytuacja niż w szkole, gdzie znamy dobrze swoich uczniów. Trzeba jednak jakoś dotrzeć do każdego z osobna, poczekać, aż się otworzy - mówią panie z Makowa Mazowieckiego.

- Jak dotąd jednak, nie możemy narzekać na tę grupę. Dzieci są zdyscyplinowane na miarę kolonii. Respektują zasady, które zresztą same ustalały. Zaakceptowały nawet cieszę nocną o godz. 22. Dla nas takie kolonie to duże wyzwanie, ale dobre słowo zawsze okazuje się najlepszą metodą wychowawczą - uważa wychowawczyni Ewa Konarzewska z Makowa.

Na kolonii są dyżury i obowiązki, na przykład na stołówce. Okazuje się, że chłopcy radzą z nimi sobie równie dobrze, jak dziewczęta. Niejedno dziecko po raz pierwszy uczy się takich czynności, jak chociażby poprawne nakrycie do stołu, bo w domu jest często wyręczane przez rodziców. Jest tu też przestrzeń do rozwijania swojej kreatywności. Koloniści na przykład układają piosenki, wierszyki, czy wymyślają zabawne nazwy dla swoich domków (jedna z grup tego turnusu wymyśliła dowcipną nazwę "Bida z nędzą").

- To cenne doświadczenie szczególnie dla dzieci mieszkających na wsi, z których duża część nie ma szansy wyjechać nigdzie z rodzicami, posiadających gospodarstwo, w którym zawsze jest jakaś praca. Poza tym rodzice często dbają głównie o to, by dziecko było "grzeczne", czyli takie, które siedzi i nic nie robi. A dzisiejszy świat chce dzieci aktywnych. Myślę, że na takich koloniach one mogą uwierzyć w siebie, że coś potrafią. W grupie muszą też powalczyć o swoje "terytorium", o swoje zdanie, żeby nie być przegadanym - dodaje pani Ewa.

- To przyjemna chociaż niełatwa praca. Jesteśmy na razie wszystkie niewyspane, bo musimy czuwać, dopóki dzieci nie zasną - mówi ze śmiechem Małgorzata Jankowska, nauczycielka w Łęgu i instruktorka ZHP. Z Łęgu przyjechało na kolonie około 40 dzieci.

- W naszych grupach pracujemy metodą harcerską, co pozwala poznać dzieci w różnych sytuacjach. Ten wyjazd ma charakter nie tylko wypoczynkowy ale i edukacyjny. Nasi koloniści mają szansę zmienić otocznie, odciąć pępowinę i nauczyć się odpowiedzialności. Mogą się nauczyć się pracy zespołowej, czy prostych czynności porządkowych - dodaje pani Małgorzata.

Nauczycielki przyznają, że szczególnie w pierwszych dniach kolonii ważna jest postawa rodziców. - Ważne, aby zrozumieli, że tu dziecku nie dzieje się krzywda, ale ono uczy się samodzielności. Normalnie w domu lekkie zadrapanie wiąże się z wielkim bólem i płaczem, a tu zaraz przechodzi... Chociaż warto podkreślić, że mamy opiekę medyczną. Poza tym cały ośrodek jest ogrodzony, bezpieczny. Możemy też liczyć na kierownictwo, w razie jakichś problemów - zauważa wychowawczyni Małgorzata Jankowska.

Uczestnicy kolonii Caritas mają też opiekę duchową - codziennie odprawiane są Msze św., chociaż udział w nich nie jest obligatoryjny. - Nasi księża mówią, że "nie ma pracownika z niewolnika". Staramy się więc nie zmuszać, ale proponować dzieciom udział w liturgii - mówią wychowawczynie.

Pobyt młodych diecezjan w Ośrodku Charytatywno - Szkoleniowym sfinansowała Caritas Diecezjalna przy wsparciu Kuratorium Oświaty w Warszawie.