Poznaj neoprezbiterów diecezji płockiej

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 15.06.2019 15:06

Z katedry płockiej wyszło sześciu nowych księży. Kim są i co mówią o sobie neoprezbiterzy diecezji płockiej?

Najmłodsi księża w płockim prezbiterium (od lewej): ks. Bogdan Kołodziejski, ks. Leszek Rutkowski, ks. Tomasz Bartczak, ks. Łukasz Rogowski, ks. Sebastian Zalewski i ks. Tomasz Gerek.   Najmłodsi księża w płockim prezbiterium (od lewej): ks. Bogdan Kołodziejski, ks. Leszek Rutkowski, ks. Tomasz Bartczak, ks. Łukasz Rogowski, ks. Sebastian Zalewski i ks. Tomasz Gerek.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Ich historie ukazują, z jak różnych dróg Jezus zbiera swoich przyjaciół. Także z pokolenia współczesnych młodych, gdy ich rówieśnicy wybrali studia i naukę, inni zajęli się swoim biznesem, kolejni założyli rodziny, oni wybrali seminarium i kapłaństwo.

Jak przyznają młodzi księża, gdy sześć i więcej lat temu przychodzili do seminarium, sytuacja była trochę inna, chyba bardziej korzystna. - Gdy powiedziałem, że idę do WSD w Płocku, spotkałem się ze wsparciem. Myślę, że moje pokolenie było bardziej związane z Bogiem, łatwiej było nam rozeznać ten wewnętrzny głos i spotkać się z pomocą - mówi ks. Tomek Bartczak. - Dla mnie to było coś normalnego, bo od dziecka obracałem się w środowisku parafii i księży: mój tata jest organistą, a mama pomaga na plebanii. Byłem ministrantem i codziennie przychodziłem na Mszę św. Powołanie rodziło się więc powoli i naturalnie: przy ołtarzu i wsparciu życzliwych osób. To dlatego wybieram kapłaństwo, bo chcę być bliżej ludzi - mówi ks. Sebastian Zalewski.

- Ja również, oczami ministranta, z pasją patrzyłem na księdza. To była naturalna myśl, od dziecka - dodaje ks. Łukasz Rogowski.
Ale nie wszyscy mieli podobną drogę do seminarium. - Nie byłbym księdzem, gdyby nie Festiwal Młodych w 2008 roku w Płońsku. Można powiedzieć, że tam się nawróciłem i odbyłem spowiedź z całego mojego życia. To było niesamowite doświadczenie Pana Boga i Jego miłości. Pamiętam, że siedziałem na adoracji i nudziłem się, nie rozumiejąc, że tam jest Jezus. W pewnym momencie pewien ksiądz powiedział mi: „Nie kręć się, tylko patrz”. Coś wtedy pękło. Następnego dnia byłem w kolejce do spowiedzi. Na mojej drodze powołania pojawiła się też wspólnota Wojsko Gedeona. Jeździłem na rekolekcje weekendowe i doświadczałem tam żywego Boga, który kocha mnie za darmo - opowiada ks. Tomasz Gerek.

Lecz nie od razu po maturze wstąpił do WSD. Najpierw przez dwa lata studiował prawo kanoniczne. - Widziałem, jak moi rówieśnicy w pośpiechu i ciągłym stresie próbują dopiąć swych celów, i jak nawet po dobrych studiach nie znajdują czasu. Widziałem, jak w tym życiowym biegu zacierają się relacje i przyjaźnie i jak brakuje czegoś głębszego. Wybrałem więc seminarium - opowiada ks. Tomasz. Wybór ten jednak nie oznaczał, że już wszystko będzie proste i łatwe. - Po II roku formacji odszedłem z seminarium. Przeżywałem wtedy kryzys mojego powołania. Jednak dzięki działaniu mocy Bożej oraz Jego miłości postanowiłem wrócić. Bardzo się cieszę, że jestem księdzem - mówi.

Jak ważna jest wspólnota w rozeznaniu głosu powołania mówi również ks. Leszek Rutkowski. - Pod koniec gimnazjum uczestniczyłem w rekolekcjach Wojska Gedeona. Wtedy na nowo uwierzyłem, że Bóg naprawdę jest i kocha mnie. Uświadomiłem też sobie, że we współczesnym świecie bardzo potrzeba kapłanów, którzy prowadzą do Boga. I choć po maturze rozpocząłem studia z informatyki na Politechnice Warszawskiej, to myśl o kapłaństwie pozostała żywa. Po dwóch latach przerwałem studia w Warszawie i wstąpiłem do seminarium w Płocku. W podjęciu tej decyzji pomogło mi Wojsko Gedeona i świadectwo życia księży - wyznaje ks. Leszek.

Kim są i co mówią o sobie neoprezbiterzy diecezji płockiej?

Poznaj neoprezbiterów diecezji płockiej

Ks. Tomasz Bartczak z parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Okalewie.

Motto z obrazka prymicyjnego: "Jeżeli Bóg z Nami, któż przeciwko Nam?" (Rz 8,31b).

- Pochodzę z rodziny, w której od dziecka uczyłem się kochać Boga i drugiego człowieka. Dzięki miłości i trosce moich rodziców dużo łatwiej było mi rozeznawać wolę Pana Boga w moim życiu. Bardzo ważne jest dla mnie również wsparcie mojej siostry z mężem.

Moi patroni: św. Tomasz Apostoł, św. Ignacy Loyola.

Temat pracy magisterskiej: "Pastoralne funkcje parafii pod wezwaniem św. Anny w Skrwilnie w latach 1945-1996". Została napisana pod kierunkiem ks. dr. Dariusza Majewskiego.

- Z seminarium wychodzę z głębokim pragnieniem, aby być zawsze wiernym Jezusowi Chrystusowi, niezależnie od sytuacji, która mnie spotyka, problemów i trudności.

Co Ciebie przyprowadziło do seminarium? Jak to się stało?

Historię mojego powołania dobrze obrazują słowa świętego Jana Pawła II, gdy pisał on o swoim powołaniu. Określał on je jako "dar i tajemnicę". Moje powołanie kształtowało się już w okresie gimnazjum, a dojrzewało w szkole średniej. W całej mojej historii rozeznawania drogi życiowej momentem przełomowym było przyjęcie przeze mnie sakramentu bierzmowania. Od tego czasu gorąco modliłem się do Ducha Świętego o Jego pomoc w rozeznaniu drogi. Rozważałem, czy pójście drogą kapłaństwa to rzeczywiście zaproszenie od Pana Boga. I rzeczywiście, Duch Święty pomógł. Również przykład kapłańskiego życia wielu księży, był dla mnie jednym z elementów, który pomógł mi pójść za Jezusem Chrystusem.

Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w rozeznaniu powołania i jego realizacji?

Najważniejszymi elementami w rozeznawaniu swojej drogi życiowej są: szczera i gorąca modlitwa o dobre rozeznanie swojego powołania oraz ufność Bogu i pragnienie pełnienia Jego woli. Natomiast sednem realizacji powołania kapłańskiego jest osobista, głęboka relacja z Panem Bogiem. Należy ją budować m.in. poprzez łączność modlitewną i sakramentalną. Tylko taka relacja, oparta na szczerości i miłości, jest mocnym i jedynym fundamentem do dalszego budowania kapłańskiego życia.

Co się wyrywa z Twojego serca, gdy stajesz do święceń? Co chciałbyś wyrazić, powiedzieć ludziom, gdybyś miał do wygłoszenia jedną, jedyną homilię w życiu?
W moim sercu jest ogromna wdzięczność względem dobrego i miłosiernego Boga za dar sakramentu kapłaństwa, którym mnie obdarzył. Chciałbym powiedzieć, że miłość Pana Boga wobec każdego człowieka jest nieskończona. Należy trwać w tej miłości i ją pielęgnować, bo tylko miłość względem Boga da człowiekowi prawdziwe szczęście i życie wieczne.

Kim są i co mówią o sobie neoprezbiterzy diecezji płockiej?

Poznaj neoprezbiterów diecezji płockiej

Ks. Tomasz Gerek z parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Obrytem.

Motto z obrazka prymicyjnego: "Ty jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził" (Hbr 1,5).

- Mój tata jest kościelnym w parafii w Obrytem, mama natomiast jest kierowniczką kuchni w Domu Pomocy Społecznej w Obrytem. Mam dwójkę rodzeństwa. Starszą o trzy lata siostrę Gosię, która jest księgową oraz dwa lata starszego brata Pawła, który obecnie pracuje w Holandii.

Moja patronka: św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Temat pracy magisterskiej: "Chrześcijańskie motywy w tekstach polskich przedstawicieli muzyki rap". Została napisana pod kierunkiem ks. prof. Ireneusza Mroczkowskiego.

- Po II roku formacji odszedłem z seminarium. Przeżywałem wtedy kryzys mojego powołania. Jednak dzięki działaniu mocy Bożej oraz Jego miłości postanowiłem wrócić. Bardzo się cieszę, że będę księdzem. Doświadczenie tego odejścia będzie mi towarzyszyć przez lata.

Co Ciebie przyprowadziło do seminarium ? Jak to się stało?

Nie byłbym księdzem, gdyby nie Festiwal Młodych w 2008 roku w Płońsku. Można powiedzieć, że tam się nawróciłem i odbyłem spowiedź z całego mojego życia. To było niesamowite doświadczenie Pana Boga i Jego miłości. Pamiętam, siedziałem na adoracji i nudziłem się, nie rozumiejąc, że tam jest Jezus. W pewnym momencie pewien ksiądz powiedział: „Nie kręć się, tylko patrz”. Coś wtedy pękło. Następnego dnia byłem w kolejce do spowiedzi. Na mojej drodze powołania pojawiła się też wspólnota Wojsko Gedeona. Jeździłem na rekolekcje weekendowe i doświadczałem tam żywego Boga, który kocha mnie za darmo. Widziałem, jak dzięki tej wspólnocie rozwijam się.

Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w rozeznaniu powołania i jego realizacji?

Najważniejsza jest cisza. Kiedy na pierwszym roku doświadczyłem braku telefonu oraz internetu, to moje życie stało się piękniejsze. Rozeznawanie i życie duchowe rozpoczyna się od ciszy i skupienia. Cisza jest językiem Ducha.

Co się wyrywa z Twojego serca, gdy stajesz do święceń? Co chciałbyś wyrazić, powiedzieć ludziom, gdybyś miał do wygłoszenia jedną, jedyną homilię w życiu?
Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi! Bóg jest wspaniały i cudowny. Święty Augustyn pisał, że Bogu łatwiej jest powstrzymać gniew niż miłosierdzie. To jest fantastyczna prawda. Mamy wspaniałego Tatusia w niebie, który pragnie niczego innego, jak tylko naszego szczęścia. Marzy mi się głosić jego miłość na całym świecie. Nie martwię się, tym, że ktoś przyjmie tę prawdę, przez miesiąc będzie na emocjach, a potem odejdzie od wiary. Jeżeli ktoś przez sekundę w Niego uwierzył, to i tak dla mnie wielki sukces. Zapominamy o tym, że serce człowieka w każdej chwili może zatęsknić. Pragnę się chwalić, jakiego mam wspaniałego Tatusia i nie myśleć już o niczym więcej.

Kim są i co mówią o sobie neoprezbiterzy diecezji płockiej?

Poznaj neoprezbiterów diecezji płockiej

Ks. Bogdan Kołodziejski z parafii pw. św. Jakuba Apostoła w Płocku Imielnicy.

Motto z obrazka prymicyjnego: "Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię" (Jr 1,5); "Pragnę" (J 19,28).

- Urodziłem się w Płocku i tu mieszkam. Pochodzę z religijnej rodziny. Wiarę przekazała mi przede wszystkim mama i babcia. Wielkim wsparciem i radością dla mnie jest moja siostra – studentka teatru tańca w Bytomiu.

Mój patron: św. Leopold Bogdan Mandić

Temat pracy magisterskiej: "Znaczenie monastycyzmu dla nowej ewangelizacji na przykładzie reguły i życia Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich". Została napisana pod kierunkiem ks. prof. Henryka Seweryniaka.

- Seminarium było dla mnie odkrywaniem życia duchowego, w którym nie można osiągnąć na stałe jakiegoś pułapu, bo jest to ciągła praca nad sobą, walka ze słabościami. Nawet jeżeli dzięki Bożej łasce uda się coś wypracować, to nie oznacza, że wszystko mam już w ręku. Wciąż powinienem dbać o relację z Bogiem i czuwać.

Co Ciebie przyprowadziło do seminarium? Jak to się stało?

Nie wiem, co mnie tu przyprowadziło. Niesamowite pragnienie Boga w sercu czułem od zawsze. To chyba ono mnie wiodło i nim się kierowałem, podejmując decyzję. Oczywiście na mojej drodze było wiele osób, miejsc i sytuacji, przez które Bóg działał i pomógł mi coraz bardziej rozumieć, do czego mnie prowadzi i na czym to polega. Takimi osobami było kilku księży, miejscami kilka domów zakonnych, a sytuacjami wyjazdy na rekolekcje np. z oazą, w której dorastałem.

Gdy zostałem przyjęty do seminarium i wstępowałem na I rok, po drodze spotkałem s. Bartłomieję, pasjonistkę - wspaniałą, Bożą osobę i to z nią przekroczyłem próg. Dlatego często żartuję, że do WSD przyprowadziła mnie właśnie ona.

Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w rozeznaniu powołania i jego realizacji?

To Bóg powołuje. To w pierwszym rzędzie nie jest kwestia decyzji „czy ja chcę” czy „ja się tam odnajdę” „czy ja tam będę się dobrze czuł”. Pytanie brzmi „czy Bóg mnie tam zaprasza”. Żeby to usłyszeć, trzeba dać sobie na to szansę. Są na to różne sposoby i Bóg wybiera też różne drogi. Ja cały czas doświadczam tego, że Bóg najpełniej przemawia w ciszy. Dlatego uważam, że czasem trzeba pozwolić sobie zdystansować się od świata, problemów, poglądów i naszych myśli. Trzeba znaleźć uprzywilejowaną przestrzeń, odseparowaną od codzienności i po prostu słuchać Boga. Modlić się, trwać na adoracji, medytować. Mówić o obawach, a On po prostu będzie odpowiadał w drugiej osobie, w natchnieniu, jakiejś myśli. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. On po prostu tak działa. A gdy już zrozumiesz do czego zaprasza, trzeba odpowiedzieć sobie na drugie pytanie „czy ja też tego chcę” i to zrealizować – nie wbrew sobie – ale z zaufaniem i odwagą, które mają przezwyciężyć wątpliwości czy obawy. Przecież Bóg też o nich wie, tak samo jak o wszystkich naszych wadach i grzechach, a mimo to powołuje. Widać ma plan, jak sobie z tym poradzić.

Co się wyrywa z Twojego serca, gdy stajesz do święceń? Co chciałbyś wyrazić, powiedzieć ludziom, gdybyś miał do wygłoszenia jedną, jedyną homilię w życiu?

Bóg istnieje! Bóg kocha! I jest jedyną drogą do szczęścia. Im bardziej chwalimy Boga, przeżywamy z nim każdą chwilę, tym jesteśmy szczęśliwsi, ale zrozumieją to tylko ci, którzy będą chcieli tego doświadczyć. Często nie jest to łatwe, dlatego szukamy przyjemności w życiu i zapominamy o pewnej fundamentalnej sprawie. Życie jest tylko chwilą, próbą, momentem przejściowym. Dlatego przyjemności nie są w życiu najważniejsze, one czekają na nas po drugiej stronie. Teraz jest przede wszystkim czas na walkę o Boga w moim życiu, na walkę ze swoimi słabościami, które mnie od niego oddalają i głoszenie. I nie ma co się poddawać, gdy przyjdą porażki, bo przyjdą. Ja ciągle je przeżywam, ale staram się wtedy pamiętać, że Bóg nie chce mojej bezgrzeszności i doskonałości, chce tylko, żeby tego pragnął i się starał na tyle, na ile mogę. Bo Bóg mnie kocha nie za to, co robię, ale za to, że jestem. Dlatego mi nie pozostaje nic innego, jak na tę miłość odpowiadać i codziennie dawać Mu tyle miłości, ile mam w sercu. Tylko tyle, nie więcej. On więcej nie oczekuje.

Kim są i co mówią o sobie neoprezbiterzy diecezji płockiej?

Poznaj neoprezbiterów diecezji płockiej

Ks. Łukasz Rogowski z parafii pw. św. Jana Kantego w Mławie.

Motto z obrazka prymicyjnego: "Powierz Panu swą drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał" (Ps 37,5).

- Pochodzę z Mławy, gdzie mieszkają moi rodzice i dwie młodsze siostry: Anna i Ewelina. Mam także starszego o 20 lat brata Mariusza i starszą o 19 lat siostrę Wioletę.

Moja patronka: św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Temat pracy magisterskiej: "Macierzyństwo i ojcostwo Marii i Ludwika Martin na podstawie korespondencji rodzinnej". Została napisana pod kierunkiem ks. prof. Ireneusza Mroczkowskiego.

- Seminarium nauczyło mnie, aby nie poddawać się w chwilach trudnych, kiedy przyjdzie zwątpienie. Wtedy mam powierzyć się Panu Bogu, po prostu zaufać i zachować głęboką wiarę.

Co Ciebie przyprowadziło do seminarium? Jak to się stało?

Moje powołanie jest głęboko związane z osobą mojej babci, dzięki której zacząłem myśleć o kapłaństwie. Byłem wtedy uczniem w Szkole Podstawowej. Miałem świadomość, że można wybrać taką drogę w swoim życiu. Nie myślałem o tym zbyt poważnie. Wzrastałem jednak z taką myślą. Dużo zawdzięczam moim rodzicom, z którymi jako dziecko klękałem do modlitwy. Te wydarzenia ugruntowały nie tyle wybór drogi powołania kapłańskiego, ale przede wszystkim moją wiarę w Boga. Pod koniec liceum podjąłem ostateczną decyzję pójścia drogą powołania kapłańskiego.

Co Twoim zdaniem, jest najważniejsze w rozeznaniu powołania i jego realizacji?

Bycie autentycznym. Nie uciekać od trudnych momentów, które się pojawiają. Podejmować próbę zmierzenia się z nimi. Być prawdziwym i szczerym, przez swoje słowa, jak również przez swoje czyny. Być konsekwentnym w dążeniu do wybranego przez siebie celu.

Co się wyrywa z Twojego serca, gdy stajesz do święceń? Co chciałbyś wyrazić, powiedzieć ludziom, gdybyś miał do wygłoszenia jedną, jedyną homilię w życiu?

Chciałbym powiedzieć o radości, którą niesie powołanie do kapłaństwa i podziękować za każde spotkanie z drugim człowiekiem, za wszystkie rozmowy, za każdy uśmiech, za wszelkie życzliwe spojrzenie. Chcę mówić o odkrywaniu przez mnie Pana Boga i fascynacji Nim w słowie Bożym.

Kim są i co mówią o sobie neoprezbiterzy diecezji płockiej?

Poznaj neoprezbiterów diecezji płockiej

Ks. Leszek Rutkowski z parafii pw. Stanisława Kostki w Pułtusku.

Motto z obrazka prymicyjnego: "Wzbudził On we mnie miłość przedziwną" (Ps 16,3); "Pójdź, bądź moim światłem" (Matka Teraz z Kalkuty).

- Pochodzę z katolickiej rodziny. Mam rodziców oraz dwójkę rodzeństwa - brata i siostrę. Są oni zawsze dla mnie oparciem w trudnych sytuacjach życiowych.

Moi patroni: św. Matka Teresa z Kalkuty, św. Teresa od Dzieciątka Jezus.

Temat pracy magisterskiej: "Mała droga życia duchowego w pismach Doroteusza z Gazy". Została napisana pod kierunkiem ks. prof. Leszka Misiarczyka.

- Najważniejszymi lekcjami życiowymi w czasie trwania formacji seminaryjnej był wyjazd na rekolekcje ignacjańskie. Ponadto najlepszą lekcją wiary były dla mnie zawsze relacje z innymi braćmi w seminarium.

Co Ciebie przyprowadziło do seminarium? Jak to się stało?

Najważniejszym wydarzeniem w mojej drodze do seminarium było uwierzenie w realną obecność Pana Boga obok mnie i uwierzenie w to, że to On chce mojego dobra. Wydarzyło się to na rekolekcjach Wojska Gedeona w 2008 roku. Może rzeczywiście myśl o powołaniu nie była uporczywa, jednak bez tego wydarzenia nie można mówić o kolejnych. Kolejnym takim wydarzeniem było dla mnie pójście na studia na Politechnikę Warszawską. Było to dla mnie mocne doświadczenie własnej osoby. Ponadto po pierwszym roku na studiach podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium, ale dałem sobie jeszcze rok na utwierdzenie się w tym, że nie jest to chwilowa decyzja. W szczególności do kapłaństwa zawsze pociągało mnie świadectwo innych kapłanów (szczególnie z parafii i wspólnoty).

Co Twoim zdaniem, jest najważniejsze w rozeznaniu powołania i jego realizacji?

Najważniejsza w rozeznaniu powołania jest modlitwa i prosta relacja z Panem Bogiem. Jeśli zrodzi się coś w sercu (nie tylko powołanie) to najpierw trzeba zapytać Pana Boga, czy ta myśl pochodzi od Niego. Jeśli po jakimś czasie taką pewność uzyskamy, to śmiało możemy iść za tym głosem, ponieważ Pan Bóg nie daje pragnień które uczyniłyby nas ludźmi nieszczęśliwymi. W realizacji tego powołania najważniejsze jest zaufanie Panu Bogu. Na początku swojej drogi zawsze mamy jakieś jej wyobrażenie (i dobrze), ale wiele spraw podczas podążania za głosem powołania wymyka się poza nasze wyobrażenie. Najważniejsze w takiej sytuacji jest zawsze zaufanie, że Pan Bóg ma dla mnie ten najlepszy plan.

Co się wyrywa z Twojego serca, gdy stajesz do święceń? Co chciałbyś wyrazić, powiedzieć ludziom, gdybyś miał do wygłoszenia jedną, jedyną homilię w życiu?

Z mojego serca wyrywa się przede wszystkim wdzięczność Panu Bogu, a także zadziwienie, że mnie, tak słabego człowieka, powołuje do tak wielkich rzeczy. Ale w moim sercu jest zaufanie, że to On moje kapłaństwo ukształtuje, że to nie będzie jakiś mój wymysł. Gdybym miał powiedzieć jedną homilię to byłaby ona o tym, że Bóg jest dobry, że nas kocha i chce naszego dobra. My, jeśli chcemy, to możemy wybrać Jego plan, który jest największym szczęściem, albo możemy wybrać to, co sami sobie wymyślimy. Wybór należy do każdego z nas.

Kim są i co mówią o sobie neoprezbiterzy diecezji płockiej?

Poznaj neoprezbiterów diecezji płockiej

Ks. Sebastian Zalewski z parafii pw. św. Jana Kantego w Mławie.

Motto z obrazka prymicyjnego: "Nie umrę, lecz będę żył i głosił dzieła Pańskie" (Ps 118,17) "I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca" (Flp 2,11).

Moi patroni: św. Michał Archanioł oraz św. Jan Paweł II.

- Moi rodzice, Piotr i Iwona, są osobami oddanymi Kościołowi. Mój tata jest organistą, a moja mama zajmuje się domem oraz pracuje jako gospodyni na plebanii. Są ludźmi wiary, dla których Bóg jest ważną osobą w ich życiu. Mam również młodszą siostrę Łucję, która obecnie studiuje.

Temat pracy magisterskiej: "Soborowa odnowa liturgii Mszy świętej na łamach Miesięcznika Pasterskiego Płockiego w latach 1962-2013". Została napisana pod kierunkiem ks. dr. Piotra Grzywaczewskiego.

- Seminarium nauczyło mnie, że zawsze powinienem ufać Bogu i być Mu wierny, mimo kryzysów i niepowodzeń.

Co Ciebie przyprowadziło do seminarium? Jak to się stało?
Przyszedłem do seminarium dzięki Eucharystii. Kiedy zostałem ministrantem, bardzo często, prawie codziennie w niej uczestniczyłem. Wówczas zafascynowałem się sprawowaniem liturgii, całą celebracją Mszy świętej oraz nabożeństw. Z czasem zacząłem odkrywać, że uczestnictwo i fascynacja czysto zewnętrzna przebiegiem liturgii prowadziły mnie do poznawania Jezusa, który dał Siebie jako pokarm pod postacią chleba i wina. Bóg działa również przez bliźnich. Spotykani przeze mnie ludzie powtarzali mi często: pewnie zostaniesz księdzem. Dla mnie ich słowa były również wskazówką i potwierdzeniem, że droga powołania jest moją drogą życia. A więc były dwa, nazwałbym, "skrzydła": Eucharystia i słowa bliźnich, które umacniały mnie i pogłębiały pragnienie bycia kapłanem do tego stopnia, że zdecydowałem się przyjść do seminarium i rozpocząć formację przygotowującą mnie do kapłaństwa.

Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w rozeznaniu powołania i jego realizacji?
Odkrycie relacji, więzi łączącej z Panem Bogiem i jej realizacja oraz pogłębianie. Gdy odkryje się osobę, która zaczyna fascynować oraz imponować, to pragnie się iść za nią. A zwłaszcza wtedy, gdy wiesz, że ona przygotowała coś dla ciebie. Rozeznając powołanie ważne, by robić to z kimś. Czasem bywa to drugi człowiek, ktoś, komu się ufa i powierza tajemnicę swego wewnętrznego życia. Ale czasem wystarczy tylko Bóg, który mówi do człowieka. Tylko jeszcze ten głos trzeba usłyszeć. Myślę, że warto skupić się również na swoich własnych pragnieniach, które nosimy w sercu. Bywa, że posiadamy wiele pragnień ale tak naprawdę, nie wiemy, które z nich dają naprawdę wolność, które dają swobodę i przynoszą pokój? Gdy takie pragnienia się pojawiają i konkretyzują np. w pragnieniu bycia kapłanem, to warto by nad nimi się zastanowić i rozważyć. Bo może pochodzą one od Ducha Świętego, który przecież wie, co jest dla nas dobre i pożyteczne na drodze do nieba.

Co się wyrywa z Twojego serca, gdy stajesz do święceń? Co chciałbyś wyrazić, powiedzieć ludziom, gdybyś miał do wygłoszenia jedną, jedyną homilię w życiu?
Chciałbym powiedzieć, żeby się nie lękali i uwierzyli w Jezusa i Jezusowi, który zwyciężył świat. W przebywaniu z Jezusem każdy z nas odkrywa prawdę o sobie, o swoim człowieczeństwie, a więc o swoich słabościach, wadach, ułomnościach, o swojej grzeszności, ale również odkrywa cnoty, zalety, talenty. A zwłaszcza odkrywa swoją własną godność, która jest nam dana jako coś podstawowego, co nas czyni zdolnymi do wyrażenia siebie i tego, że istniejemy. Bóg dał mi dostąpić ogromnego zaszczytu bycia Jego kapłanem. Zawsze sobie zadaję pytanie: dlaczego? Czy jestem kimś nadzwyczajnym. Nie. Jestem tak samo jak inni grzesznym i słabym człowiekiem, który potrzebuje Bożego miłosierdzia. Ale Bóg chce, bym był dla Niego, bo jestem jego dzieckiem. Czyż to nie piękne i głębokie, że jestem dzieckiem Boga, ale nie tylko ja, ale również każdy z nas. Dlatego chcę dziękować Bogu, że tak bardzo mocno każdego z nas kocha, bez wyjątku.