Nie możemy milczeć

am

publikacja 01.05.2019 10:45

- Dziś w świadomość wielu wdarł się relatywizm i trudno jest im mówić o wierze i wartościach, co jest grzechem, a co nie jest - mówi ks. Tadeusz Łebkowski, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego w Płocku, kapelan płockiej Solidarności.

Ks. Tadeusz Łebkowski jest proboszczem w parafii na płockich Górkach. Ks. Tadeusz Łebkowski jest proboszczem w parafii na płockich Górkach.
Agnieszka Małecka /Foto Gość

Agnieszka Małecka: Jak Ksiądz odbiera przykre wydarzenia, które miały miejsce w parafii św. Maksymiliana Kolbego wokół grobu Pańskiego i profanacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej?

Ks. Tadeusz Łebkowski: Patrząc na to, jak ludzie reagują, nabieram coraz bardziej wewnętrznego pokoju, że to wszystko dzieje się według słów św. Pawła, który powiedział: "Głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, bo przyjedzie czas, kiedy zdrowej nauki nie ścierpią". I to jest ten czas. Gdybyśmy się znaleźli we Francji, podejrzewam, że miałbym już proces sądowy, albo siedziałbym w więzieniu. A ja nic nadzwyczajnego nie powiedziałem, ponad to, co jest zawarte w Biblii, że zboczenie jest zboczeniem, a zaburzenie trzeba leczyć. Trzeba podkreślić, że Kościół nie wyrzuca za nawias chorych, odmiennych, tylko w naszym publicznym nauczaniu nie zgadzamy się, aby mniejszości narzucały swoje wartości powszechnie i żeby domagały się statusu arystokracji w społeczności katolickiej, wiedząc że to, co reprezentują, co głoszą, nie może być przez naszą społeczność przyjęte. Ja jestem wewnętrznie zadowolony, że wzrasta ta świadomość. Druga rzecz: wzrasta zaangażowanie ludzi. Gdy ludzie milczą, to zdają się wyrażać zgodę na panoszenie się zła. A chyba tym wszystkim tendencjom, idącym z zachodu o to chodzi, żeby społeczność katolicka milczała. Nie możemy milczeć, bo wtedy Kościół zaczyna być prześladowany. Pamiętamy, jak sam Pan Jezus powiedział: "jeśli powiedziałem nieprawdę, to udowodnij, a jeśli nie, to dlaczego mnie bijesz?". Należy więc zapytać, dlaczego jesteśmy napiętnowani, atakowani, skoro to, czego pilnujemy, jest zdrowe, normalne, służy człowiekowi? Dlaczego mamy chować głowę w piasek i zgadzać się na to, co absolutnie koliduje z naszą tożsamością wiary i katolicyzmu? Kościół nigdy nie wzywa do nienawiści, natomiast zwichrowane idee i działania, które promuje się w ostatnich latach, nie mogą być przez nas milcząco akceptowane. Ja nie zrobiłem nic nadzwyczajnego, tylko przypomniałem naukę Kościoła i z tego zrobiła się wielka awantura.

Groby Pańskie w parafii Księdza zawsze "krzyczą"…

Ja jestem już starszym księdzem, już tylu ludzi odprowadziłem na cmentarz, i wiem, że w każdej rodzinie śmierć i grób to jest wielki wołający, krzyczący znak do najbliższych. To jest coś, co trzeba usłyszeć, rozpoznać, odczytać. Stąd moje przekonanie, że grób Pański jest takim znakiem, który trzeba czytać, i to w sposób mocny. Dlatego do tego grobu staramy się dołączyć zawsze coś, co jest naszym teraźniejszym doświadczeniem, co jest bieżącą chwilą życia. Takie wołanie: "Europo, podnieś krzyż" to jest wołanie na nasze czasy. Europa rzuca krzyże, niszczy kościoły, spaliła swoją wiarę. Gdy mówimy o grzechach, które chcą nam zasłonić Jezusa, to dotykamy aktualnej sytuacji duchowej człowieka, która każdemu stawia jakieś pytania. Ale bywa i tak, że nawet ci, którzy przychodzą do świątyni, chcą grobu Pańskiego tylko z kwiatkami i figurą Pana Jezusa. Kwiatki i spokój. Tymczasem śmierć i grób nigdy nie były spokojne. One są zawsze wezwaniem. Gdy umieszczamy słowa: "zachowaj nas od ognia niewiary", która spowodowała takie nieszczęścia, utratę tożsamości chrześcijańskiej na zachodzie, to ja tym samym proszę, aby w naszej ojczyźnie było inaczej. Więc nikogo nie powinno dziwić, że przy grobie Pańskim znalazły się takie znaki, które wzywają do refleksji.

Wydaje się, że nawet w czasach komuny nie było takiej agresji. Te czasy wydają się o wiele bardziej niebezpieczne, bo mają pozory spokoju, a w rzeczywistości...

Jest prawdą, że wtedy to działo się bardziej potajemnie. Służby milicyjne działały nie tak ostentacyjnie. Wiedzieli, że wszelka ostentacja im nie służy i może spowodować jeszcze większe wzburzenie i opór. Natomiast poszczególni ludzie doświadczali nieszczęść. Rzeczywiście, wtedy łatwiej było identyfikować strony. My, Polacy, wyczuwaliśmy jednoznacznie, czym jest "wiatr ze wschodu" i kim są ci wszyscy, którzy korzystają z jego dobrodziejstw i tego wszystkiego, co było komunizmem. Stąd bardzo szybko orientowaliśmy się, kto jest kto. Obecny czas jest bardziej niebezpieczny. Bardzo wielu ludzi nie ma rozeznania, jak wielkie zagrożenie idzie ze strony tego nowego neoliberalnego ruchu społeczno-politycznego, i jak bardzo to jest groźne dla naszej moralności chrześcijańskiej. Zwłaszcza dla młodego pokolenia, które nie ma dziś rozeznania, jakie tendencje i trendy mają wpływ na ich świadomość i duszę, i że te tendencje oraz zgubne mody przenikają nie tylko przez media, ale również przez instytucje.

Z pewnością ten problem jest szerszy, bo pewne pojęcia i prawdy są dziś rozmiękczane, abyśmy się do nich przyzwyczaili i zatracili ich pierwotne znaczenie…

Jestem starszym księdzem i katechetą. Od dziecka uczyłem się na małym i dużym katechizmie, gdzie wszystko było jasne. Dziś w świadomość wielu wdarł się relatywizm i trudno jest im mówić o wierze i wartościach, co jest grzechem, a co nie jest. Dziś panuje ideologiczna mgła, a w niej można łatwo się zgubić. Gdy idę z posługą kapelana do Szpitala Miejskiego w Płocku, mam czasami takie trudne doświadczenia, gdy podchodzę do leżącego bez sił człowieka i pytam, czy mogę się z nim i za niego pomodlić, udzielić mu sakramentu, i gdy pada kategoryczne odpowiedź "nie!". Wtedy też jestem bezradny.

Jak Ksiądz ocenia reakcje ludzi na to, co się stało w Płocku?

Dla mnie wymownym był fakt, że nazajutrz po profanacji obrazu Matki Bożej przyjechał do mnie mężczyzna z Włocławka, który przywiózł kwiaty dla Matki Bożej. Albo inny przykład: przyszło do mnie trzech chłopców, z czwartej i siódmej klasy, i mówią mi: "proszę księdza, przyszliśmy powiedzieć, że modlimy się za księdza, aby wszystko było dobrze, bezpiecznie". Podobnych reakcji było dużo. Dostałem wiele telefonów od przedstawicieli fundacji i od ludzi, których nawet nie znam, a którzy solidaryzowali się ze mną. Oczywiście, było też wiele hejtu w internecie. Ale tu dobro pokazywało swą twarz, a zło pozostało anonimowe i ukryte. Pewne reakcje i komentarze w mediach są jakby dyżurne i mnie nie dziwią. Mnie to nie dotyka. Ja modlę się za autorów takich wpisów.

Były reakcje świeckich katolików, organizacji, ale i na wyższym szczeblu...

Zakłócony został porządek modlitwy i prawo ludzi wierzących. Wtargnięto do świątyni, która zawsze była przestrzenią nienaruszalną. Można się nie zgadzać się z tym, co jest treścią modlitw w świątyni, ale nie wolno przeszkadzać. Cieszę się, że Policja od razu zareagowała i wyjaśnia zajścia, które miały miejsce w naszym kościele w Wielką Sobotę, i w Wielkanoc, a także prowadzi dochodzenie w sprawie gróźb, które otrzymałem telefonicznie.

Czy Ksiądz zachowałby się tak samo, wiedząc, jak potoczą się wydarzenia, i jakie ataki Księdza spotkają?

Tak, zachowałbym się tak samo. Nie mogę się zgodzić na to, aby ktoś stawiał swoje bezbożne idee na grobie Pańskim, domagając się ich akceptacji, zwłaszcza, gdy przychodzi specjalnie, by zadrwić i szydzić z przekonań tych, którzy przychodzą tu na modlitwę. Jestem "frontowym" księdzem, nauczam tego, co jest w Ewangelii i troszczę się o zbawienie powierzonych mi wiernych. Trzeba "nauczać w porę i nie w porę". Podobnych zdarzeń miałem w życiu wiele, tylko dziś wszystko nabiera wymiaru medialnego. Ale takie doświadczenia są udziałem duchownych i świeckich stających w posłudze ewangelizacyjnej Kościoła. Bez wątpienia, tak bym się zachował po raz drugi, i tak bym powiedział, i tego nie odwołuję.