Misja tego pokolenia

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 18.11.2018 00:14

Prof. Krzysztof Szwagrzyk z IPN, min. Mirosław Koźlakiewicz i historyk Jacek Pawłowicz byli jednymi z gości XI Sympozjum Akcji Katolickiej Diecezji Płockiej o "świadkach Niepodległej".

Uczestnicy sympozjalnych obrad w Sali Barokowej Opactwa Pobenedyktyńskiego Uczestnicy sympozjalnych obrad w Sali Barokowej Opactwa Pobenedyktyńskiego
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Tegoroczne sympozjum było wymownym podsumowaniem obchodów 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości w naszej diecezji i regionie. Stało się to przez wspomnienie, świadectwo i pytanie, które winno się stać patriotycznym echem w sumieniach uczestników tego wydarzenia.

Najpierw było pytanie, które postawił bp Piotr Libera już w czasie Mszy św., sprawowanej na rozpoczęcie diecezjalnego spotkania Akcji Katolickiej w katedrze: - Co jest celem naszego pokolenia w odniesieniu do ojczyzny? Co jest celem ludzi wierzących zrzeszonych w Akcji Katolickiej? Myślę, że w jakiś sposób perspektywę wyznacza nam Jezus w Ewangelii, pełnym niepokoju pytaniem: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?" (Łk 18,8).

- Odnosząc te słowa do naszej rzeczywistości można by zapytać: czy Boży Syn znajdzie wiarę na polskiej ziemi, kiedy nadejdzie powtórnie? To pytanie ma prawo budzić niepokój, może lęk w naszych sercach, ale jednocześnie wskazuje nam zadanie, które winniśmy podjąć. Jakie to zadanie? Ocalić wiarę naszych przodków, bronić tradycji ojców, nie zaprzepaścić duchowego i moralnego dziedzictwa, które zostawiły nam poprzednie pokolenia - mówił ks. biskup w kazaniu.

Później, już na Sali Barokowej w opactwie, szczególne świadectwo połączone z apelem złożył prof. Krzysztof Szwagrzyk, zastępca prezesa IPN, który od lat poszukuje grobów ofiar stalinowskich mordów. - Gdy w 1918 roku powstała II Rzeczpospolita, choć wciąż toczyły się walki o ustalenie granic odrodzonego państwa, od samego początku miano w wielkiej czci narodowych bohaterów: tych z powstania styczniowego i innych powstań, tych walczących na różnych frontach I wojny światowej. Kto bił się o wolność Polski, był ukazywany jako wzór. Publicznie okazywano im szacunek, oddawano honory na ulicach, na nich kształtowano postawy patriotyczne u młodzieży i ówczesnego wojska. Były to osoby obecne i wyraziste w tamtej przestrzeni publicznej. Owoce tej pracy wychowawczej można było zobaczyć już we wrześniu 1939 roku, i później w czasie okupacji i powstania. Później, po '45 roku wszystko się zmieniło, bo bohaterami nazywano tych, którzy w 1920 roku szli z wojskiem bolszewickim na Polskę, i im podobnych. A prawdziwi bohaterowie byli prześladowani, przemilczani, zepchnięci na margines i do więzień, często zdeterminowani do wykonywania zajęć i zawodów nawet ich upokarzających.

- Niestety, po 1989 roku wciąż nie wyróżniono bohaterów, i nie powiedziano, kto bohaterem nie jest, a pod tytuł kombatanta podpisało się wielu ludzi niegodnych. To nie tylko symboliczny zbieg okoliczności, ale smutne fakty: w 2014 odnaleźliśmy grób Inki, a trzy miesiące później zmarł jej kat. Na jego pogrzeb była już przygotowana kompania honorowa wojska polskiego, bo ten kat był przecież kombatantem. Inny z bohaterów opozycji antykomunistycznej został awansowany na stopień generalski i otrzymał przy tej okazji symboliczną szablę. Po kilku dniach doręczono mu pismo, w którym został poinformowany, że od tej szabli musi odprowadzić podatek od wzbogacenia, a jeśli nie ma takich możliwości finansowych, może się odwołać stosownym pismem... A więc, jak się czci bohaterów we współczesnej Polsce? - pytał retorycznie prof. Szwagrzyk.

- Dopiero teraz państwo polskie, także poprzez nadanie specjalnych uprawnień, spełnia w sposób rzeczywisty, a nie jedynie deklaratywny, swój obowiązek wobec żołnierzy wyklętych i członków opozycji antykomunistycznej. Ale trzeba więcej. Trzeba jeszcze, aby nasi bohaterowie znaleźli się w sposób trwały w przestrzeni publicznej: w mediach, szkole i rodzinie. Po tym wszystkim, co dla Polski zrobili i wycierpieli, niech będą obecni, docenieni i pamiętani. Trzeba odrzucić tezę, że "wszyscy byliśmy umoczeni w komunizm", bo przecież byli ci, którzy strzelali i ci, których mordowano, byli kaci i ofiary. Dlatego, aby na szlaku pokoleń dobrze się działo, trzeba szukać prawdziwych bohaterów - akcentował z mocą wiceszef IPN, a jego słowa zostały przyjęte gromkimi brawami.

Były minister w rządzie Jerzego Buzka, Mirosław Koźlakiewicz mówił o gen. Andersie i o wojennym pokoleniu polskich żołnierzy, którzy ginęli w Katyniu, albo walczyli o Monte Cassino. To była przejmująca opowieść o zbrodni w Katyniu, Charkowie i Miednoje, o zbrodni i o kłamstwie katyńskim oraz o pamięci, którą im jesteśmy winni.

Jacek Pawłowicz - dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL opowiadał o miejscu kaźni na warszawskim Mokotowie. - Rakowiecka to tragiczna i bohaterska historia żołnierzy wyklętych, powstańców warszawskich i ludzi II konspiracji. To było takie miejsce, gdzie "nawet szczury miały więcej serca, niż ludzie". Gdy jedna z więzionych tam kobiet, była trzymana zimą w karcerze: bez okien i tak wąskim, że można było tam tylko stać, i to boso, na lodzie; kiedyś zauważyła, że przez dziurę w ścianie wychodzi szczur. Przerażona, zaczęła krzyczeć, a szczur tymczasem, położył się na jej lodowatych stopach i je ogrzewał... A historia powstańca, który został odznaczony Krzyżem Walecznych, a potem na Rakowieckiej był straszliwie bity i przesłuchiwany. A Stefan Bronarski z Płocka, również stracony w tym właśnie miejscu? A Franciszek Majewski ps. Słony, Stanisław Lewandowski, Jan Przybyłowski ps. Onufry, Wiktor Styjewski ps. Cacko, Kazimierz Dyksiński ps. Kruczek, a bohaterski ks. Lipka z Dobrzynia n. Wisłą. A inny z podpłockich żołnierzy wyklętych, który chciał zostać księdzem, wyjechał do Krakowa, zaczął studiować tam teologię, ale znaleziono go, i zabrano z wykładów, a sutannę wykorzystano do celów propagandowych w czasie jego procesu - przywoływał kolejno bohaterów niezłomnych Jacek Pawłowicz.

I mówił, że przywracanie pamięci o bohaterach Niepodległej, jest przywracaniem godności Polsce. - Wiele musiała wycierpieć żona jednego z naszych płockich wyklętych - Jana Przybyłowskiego. Sama walczyła w AK i NSZ. Była Polką z żydowskimi korzeniami, urodzoną w Stanach Zjednoczonych, i miała możliwość wyjazdu z kraju, tego jednak nie zrobiła. Pytałem jej córkę, Bożenę Przybylską, dlaczego matka nie wyjechała, mogąc uniknąć więzienia i tortur. Matka jej powtarzała, że Polska to jej ojczyzna..., dlatego nie wierzcie tak łatwo w polski antysemityzm - dodał Pawłowicz.

Sympozjum towarzyszył również wykład o polskich tradycjach kulinarnych. Ciekawie i z pasją mówił o nich Michał Kisiel, dyrektor Domu Polonii w Pułtusku. Kuchnia to świadectwo polskiej tradycji. Mówi wiele o szacunku dla chleba i gościnności, jest smakiem i zapachem rodzinnych stron i domu. Ostatnio wiele mnie uczą nasi rodacy - repatrianci ze wschodu, którzy wracają do Polski, zatrzymując się najpierw w Pułtusku. Parzę na nich, z jakim pietyzmem łamią chleb, jak nie marnują jedzenia, jak są wdzięczni za posiłek - opowiadał dyr. Michał Kisiel.

Sympozjum towarzyszyły dwie wystawy w katedrze: w 100. rocznicę odzyskania niepodległości i poświęcona słudze Bożemu bp. Adolfowi Piotrowi Szelążkowi, w 100. rocznicę otrzymania sakry biskupiej.