Oni mieli nadzieję, "nie tę lichą, marną..."

am

publikacja 28.10.2018 11:58

Odzyskanie niepodległości nie było jednym wydarzeniem, ale procesem - przypomniano w czasie sobotniej konferencji w opactwie pobenedyktyńskim.

Oni mieli nadzieję, "nie tę lichą, marną..." Płock, 28.10. Konferencja poświęcona stuleciu niepodległości Polski, dotycząca diecezji płockiej Agnieszka Małecka /Foto Gość

Organizatorzy konferencji - Stowarzyszenie Rodzin Katolickich i Duszpasterstwo Rodzin płockiej diecezji - postanowili przypomnieć wybitne postacie, wydarzenia i miejsca na Mazowszu Północnym, które tworzą historię polskiej drogi do wolności na przełomie XIX i XX wieku. Opowiadali o nich prelegenci - ks. prof. Michał Grzybowski, dr Magdalena Bilska-Ciećwierz oraz Jacek Liziniewicz, nadleśniczy Nadleśnictwa Gostynin.

Znaczącą grupę wśród wielkich, którzy - czy to piórem, czy bronią, czy działalnością polityczną i społeczną - przyczyniali się do odzyskiwania wolności, a potem budowania młodego niepodległego państwa, byli ludzie Kościoła - przypomniał historyk ks. prof. Grzybowski. I nie chodzi tylko o hierarchów, ale często też o "szeregowych" księży, którzy potrafili odczytywać potrzeby chwili.

Historyk szerzej przypomniał postać płockiego biskupa męczennika Antoniego Juliana Nowowiejskiego, a wśród wielu jego zasług - zaangażowanie w sprawy społeczne. - Abp Nowowiejski apelował wielokrotnie o pomoc dla głodujących i bezdomnych, potem o szkolnictwo. Te dwie rzeczy ogromnie mu leżały na sercu. A na naszym terenie analfabetyzm był wielki. Masa księży zakładała szkoły, czasem tylko jednooddziałowe. Nikt ich nie zmuszał, biskup tylko przypominał, prosił, ale oni sami intuicyjnie wyczuwali taką potrzebę - mówił ks. prof. Grzybowski.

Świetlaną postacią tamtego okresu jest też bp Adolf Szelążek (1865-1950), urodzony na Podlasiu, w Stoczku Łukowskim, który przygotowywał się do kapłaństwa w naszej diecezji, bo w tamtym czasie diecezja podlaska nie miała swojego seminarium. Szelążek właśnie w Płocku otrzymał święcenia kapłańskie i przez rok był wikariuszem w płockiej farze. Niezwykle zdolny. Gdy po studiach w Akademii Duchownej w Petersburgu wracał do Płocka, w liście od rektora do ówczesnego ordynariusza płockiego został nazwany "czystym dukacikiem", co oznaczało jego wyjątkowe zdolności i nieposzlakowaną opinię. - W Płocku był m.in. członkiem i prezesem Towarzystwa Dobroczynności. A była wtedy w mieście ogromna bieda. Założył Salę Pracy św. Józefa dla chłopców, taką zawodówkę, gdzie uczono stolarstwa i krawiectwa. Jednym z wykształconych przez Szelążka chłopców był późniejszy prof. Marcin Kacprzak, który patronuje dziś szpitalowi na Winiarach. Takich, którym pomagał Szelążek, było wielu - przypominał ks. prof. Grzybowski.

Historyk wspomniał też sylwetki kilku "szeregowych" księży naszej diecezji, a wśród nich postać ks. Adama Maciejowskiego, wybitnego homiletyka, nazwanego "płockim Skargą", i ks. Ignacego Lasockiego, który odkupił od wojska koszary i założył w nich sierociniec, zwany Stanisławówką (później w to miejsce przyszli salezjanie).

- Odzyskanie niepodległości to nie było jednorazowe wydarzenie, to był proces - zwróciła uwagę dr Bilska-Ciećwierz, pracownik Muzeum Mazowieckiego w Płocku. W swoim wystąpieniu mówiła o latach, które doprowadziły do tego  momentu. Przypomniała m.in., jak zróżnicowane narodowościowo i wyznaniowo przed 1918 r. było społeczeństwo Płocka, gdzie obok katolików byli też prawosławni, ewangelicy, a prawie jedną trzecią mieszkańców stanowili Żydzi - społeczność, która w czasie II wojny światowej praktycznie zniknęła.

Płock przed odzyskaniem niepodległości to miasto, gdzie działały jeszcze niewielkie zakłady przemysłowe, ale i miasto, w którym rozwijała się prężnie żegluga śródlądowa (potentatem w tej dziedzinie była rodzina Górnickich). Przed I wojną światową w Płocku były 2 elektrownie, powstały wodociągi wraz z zabytkową już wieżą ciśnień na pl. Dąbrowskiego. Jeśli chodzi o kulturę, to działał teatr i dwa lub trzy kina. - W 1907 roku zostało odnowione Towarzystwo Przyjaciół Płocka, ważna instytucja dla miasta, bo tu nie było innego ośrodka umysłowego, nie było uniwersytetu. Tu zbierały się twórcze, wielkie umysły - przypomniała dr Bilska-Ciećwierz.

Historyk wspomniała też m.in. postacie Aleksandra Macieszy, ówczesnego prezesa TNP, i jego żony Marii Macieszyny. Mówiła, że Płock był w tym czasie ważnym ośrodkiem szkolnictwa średniego, bo tu powstało I Gimnazjum Męskie, nazywane Gimnazjum Polskim, a jego spadkobiercą jest dzisiejsza Jagiellonka.

11 listopada 1918 r. przyszedł do miasta na szczęście bezkrwawo, bo Niemcy opuścili je bez większego oporu. - Początkowo zapanował chaos, bo odwach i część koszar przejęła Polska Organizacja Wojskowa, a drugą część zajęła PPS-owska Rada Delegatów Robotniczych. Dopiero pierwsze wybory do Rady Miasta ustabilizowały sytuację - wyjaśniała dr Bilska-Ciećwierz.

Dziś świadkami historycznych wydarzeń są często poukrywane w ostępach leśnych mogiły i miejsca walk, o których mówił wczoraj trzeci prelegent - J. Liziniewicz. Takie znane miejsca znajdują się m.in. w Gaśnem (pomnik powstańców styczniowych; tu pochowano 49 powstańców) czy w Drzewcach (pochówku mieszkańców Gostynina rozstrzelanych w 1941 r.). Innym ważnym miejscem jest cmentarz leśny przy szpitalu psychiatrycznym w Gostyninie, gdzie pochowani są pracownicy i pacjenci szpitala, zamordowani przez Niemców. Albo pomnik w hołdzie mieszkańcom wsi Lipianki, którzy jesienią 1944 r. za pomoc partyzantom zostali deportowani w głąb Rzeszy.

Nadleśniczy wspomniał też o współczesnych żywych pomnikach, czyli uprawach leśnych, których autorem jest nadleśnictwo gostynińskie. Już w 2005 r., po śmierci Jana Pawła II, bardzo spontanicznie powstała tzw. uprawa papieska na skraju wsi Leśniewice - w formie krzyża i napisu: "JPII", które widać z lotu ptaka. Podobnie leśnicy uczcili pamięć ofiar katastrofy pod Smoleńskiej, zakładając uprawę w rocznicę tragedii. Skąd ten pomysł? J. Liziniewicz przypomniał, że prezydent Lech Kaczyński i członkowie rządu często przyjeżdżali do ośrodka prezydenckiego w Lucieniu i tym samym odwiedzali gostynińskie lasy.

- W lasach historia wychodzi spod ziemi. Wydaje się też, że jest jeszcze wiele do odkrycia i pewnie za jakiś czas dowiemy się jeszcze o kolejnych miejsca martyrologii naszych rodaków - stwierdził nadleśniczy z Gostynina, zachęcając do wędrowania szlakami takich miejsc i pielęgnowania pamięci o bohaterach. Może w tym pomóc publikacja "Miejsca pamięci", którą wydała Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Łodzi. Przewodnik, który otrzymali wczoraj wszyscy uczestnicy konferencji, obejmuje obszar m.in. Nadleśnictw Gostynin, Płock i Łąck. Inną pamiątką konferencji był reprint oryginalnego wydania Nowego Testamentu w tłumaczeniu Stanisława Murzynowskiego, luteranina.

Drugą, entuzjastycznie przyjętą przez uczestników, częścią wczorajszego wydarzenia był koncert patriotyczny zespołu Moja Rodzina z Glinojecka. Rodzina Wiśniewskich wystąpiła w częściowym składzie (tym razem bez mamy Aldony) - tata Artur oraz Antonina, Gabriel, Szymon, Mikołaj i Jeremiasz. Na początku zespół wykonał niezapomniany, piękny utwór z filmu "Polskie drogi". - Od tej melodii zaczynamy nasze koncerty patriotyczne, bo tytuł przypomina nam, że polskie drogi, chociaż były kręte, kamieniste, zakrwawione, zawsze prowadziły w jedną stronę - w kierunku wolności i niepodległości - zaznaczył A. Wiśniewski.

Potem zabrzmiały m.in. "Pieśń konfederatów barskich", Pieśń z 1983 r. i "Marsz, Polonia!", utwór "Miejcie nadzieję". Części z nich publiczność wysłuchała na stojąco. Na koniec w programie koncertu znalazła się pieśń "Nie lękajcie się", która była hymnem ogólnopolskiego spotkania papieża Benedykta XVI z młodzieżą na krakowskich Błoniach w 2006 roku. Ten utwór był swoistym przesłaniem zespołu dla słuchaczy.