Chcą, by powstała Rodzina Działdowska

am

publikacja 02.10.2018 14:37

Około 200 osób liczyła pielgrzymka autokarowa z naszej diecezji do dawnego obozu Soldau Działdowo.

Chcą, by powstała Rodzina Działdowska Modlitwa na terenie dawnego niemieckiego obozu zagłady Soldau Archiwum Jana Waćkowskiego

Niszczejący, miejscami już zapadający się budynek dawnego niemieckiego obozu zagłady KL Soldau, to miejsce kaźni wielu Polaków, m.in. płockich męczenników: abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego i bp. Leona Wetmańskiego. Od 4 lat z parafii katedralnej wraz z proboszczem ks. Stefanem Cegłowskim jeździ do tego miejsca grupa płocczan, po to by uczcić błogosławionych.

- To nasze moralne zobowiązanie, które zaczyna podejmować coraz więcej osób – mówi Teresa Krowicka, płocczanka, która jako dziecko była więźniarką KL Soldau i od lat walczy o przywracanie pamięci o tym miejscu. Ten rok był pod jednym względem wyjątkowy. O ile rok temu w pielgrzymce wzięło udział 50 osób, to w ostatnią sobotę tego września pojechało do Działdowa 200 osób. Ks. Marian Ofiara, kustosz działdowskiego Sanktuarium Biskupów, nazwał tę pielgrzymkę jednym z najpiękniejszych momentów w historii swojej parafii.

Uczestnicy złożyli kwiaty przed dawnym budynkiem obozu zagłady, w południe wzięli udział we Mszy św. w działdowskim sanktuarium, i udali się do Lasu Komornickiego, gdzie znajdują się mogiły zbiorowe ofiar obozu. Znacząca część uczestników była to dzieci i młodzież, w tym grupa uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 23 im Armii Krajowej w Płocku oraz Szkoły Podstawowej im. Kard. S. Wyszyńskiego w Lelicach, pod opieką katechetek, a także poczet sztandarowy 16 GDH ZHP im. Janusza Korczaka w Sierpcu, uczniowie Szkoły Podstawowej w Słupnie, a także młodzież z LO CM-B Feniks w Pułtusku. W spotkaniu i modlitwie wzięli udział także przedstawiciele Stowarzyszenia Odnowy Chrześcijańskiej "Pamięć i Tożsamość" w Działdowie. Pojechał też zespół "Dzieci Płocka", który dał koncert pieśni patriotycznych.

To właśnie udział szkół, które chcą włączyć się w pielęgnowanie pamięci o Działdowie, cieszy najbardziej Teresę Krowicką. Dobrym znakiem jest także fakt, że w pielgrzymkę włączają się osoby, związane z tamtymi wydarzeniami. Więźniów, takich jak ona, jest coraz mniej, ale są przecież ich rodziny, dzieci lub wnukowie. W tym roku do Działdowa udał się m.in. ks. Sławomir Rosiński z Zielunia wraz z mamą i potomkowie Henryka Drabińskiego, który pozostawił po sobie pisane świadectwo, odnalezione niedawno przez córkę. Dramatyczne fragmenty jego wspomnień zostały odczytane publicznie w czasie pielgrzymki.

Dawny więzień obozu Soladu tak opisywał moment wywózki z Płocka: "Punktem zbornym było gimnazjum przy ul. Kolegialnej 19. Na drugi dzień podjeżdżały samochody ciężarowe, odkryte, na które wsiadali wysiedleńcy, i odjeżdżały. Na każdy samochód załadowywano kilkadziesiąt osób, w tym dzieci. W czasie podróży panował silny mróz, przekraczający – 25 st. C oraz silny wiatr, który tworzył zaspy, co powodowało kilkakrotne zatrzymywanie się całej kolumny samochodów. Po 5 godzinach jazdy zatrzymywaliśmy się w Działdowie przed koszarami byłych wojsk polskich. W naszym samochodzie w czasie podróży zmarły 3 osoby, w tym dwoje dzieci. Razem podobno zmarło około 30 osób."

I kolejny fragment tego wspomnienia, już z samego obozu w Działdowie. "Wszystkim chorym ze szpitala zrobiono zastrzyki, rzekomo przeciwko tyfusowi. Po kilku godzinach wszyscy umarli. W nocy powynoszono ich i układano w dołach warstwami i przesypywano wapnem z chlorem i układano następne warstwy."

Jak podkreśla Teresa Krowicka, trzeba pielęgnować pamięć o płockich biskupach męczennikach i innych ofiarach obozu. - Musimy pielgrzymować do tego miejsca, bo tamta ziemia jest relikwią - mówi z przekonaniem płocczanka. Dodaje jednak, że smutkiem napawa fakt, iż przez ostatnie lata, mimo rozmaitych działań i próśb, rozsyłanych do instytucji i władz każdego szczebla, obiekty dawnego obozu podlegają stopniowej degradacji. Brakuje też dobrego oznaczenia tych miejsc pamięci.

– Napisałam do prezesa IPN, bo obawiam się, że ten budynek runie. Prosiłam, w imieniu byłych więźniów, o wyznaczenie specjalnej osoby do opieki nad nim – mówi pani Teresa. W odpowiedzi padły ostatnio zapewnienia ze strony IPN w Gdańsku, który chciałby współuczestniczyć w kosztach ratowania obiektu. IPN zobowiązał się również do przygotowania tablic informacyjnych i należytego oznaczenia miejsc kaźni.

Nadzieją napawa też fakt, że są już pierwsi chętni do utworzenia Rodziny Działdowskiej, która skupiałaby nie tylko samych więźniów, ich rodziny, potomków, ale i wszystkich, dla których ta sprawa jest ważna.