Tu odkrywam, że wierze na imię radość

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 07.08.2018 23:41

Pielgrzymka nabiera tempa i choć zmęczenie jest wielkie, krystalizuje się świadectwo pątników i buduje tych, którzy na nich patrzą z boku.

Tu odkrywam, że wierze na imię radość - Na pielgrzymce więcej otrzymuję, niż daję - mówi pani Grażyna z parafii Krzynowłoga Mała, która do Częstochowy idzie po raz pierwszy ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Odwiedzamy pielgrzymów u księży salezjanów w Woźniakowie. Tam jest pielgrzymkowy obiad i dłuższy odpoczynek. Ciekawe, że wielu odpoczywa w kościele: mają zamknięte oczy, ale przeplatają paciorki różańca. Obok, na stopniach kościoła, siedzi pani Barbara z Nowego Miasta. Na każdym odpoczynku czyta Pismo Święte, bo - jak mówi - trzeba dobrze wykorzystać czas na pielgrzymce, i zaraz wraca do lektury Psalmu 50.

Ktoś inny wreszcie modli się przy krzyżu misyjnym albo przy pomniku Jana Pawła II. - Idę na pielgrzymkę, aby dopełnić postanowienia mojego syna. On szedł siedem razy do Częstochowy. Zginął tragicznie. Ja czuję, że muszę kontynuować to dobre dzieło, które mój syn rozpoczął - mówi pan Irek z Płocka.

- Tak się zdarzyło, że gdy mi brakowało sił, aby dalej iść, i chciałem skorzystać z pomocy służby medycznej, aby podjechać do odpoczynku, dostałem od kogoś z parafian SMS-a, w którym mnie zapewniał, że się za mnie modli i prosi o modlitwę. I jak mogę nie iść dalej? - mówi z uśmiechem wypróbowany pielgrzym - ks. proboszcz Józef Błaszczak ze Strzegowa.

- Choć nogi bolą, to niosą nas intencje. Wiele z nich Maryja już wysłuchała. W pielgrzymce jest moc, która co roku przyciąga. Na tym szlaku każde słowo, kazanie, gest, bardziej docierają do serca. Po pielgrzymce wracam do domu wyciszona - mówi pani Sabina z Gostynina, która wędruje po raz 15. wraz ze swoją bratową Teresą z Płocka. Dla niej to już 25. raz. - Jubileuszowa pielgrzymka jest jednak dla mnie trudna. Nogi bolą, ale mam intencję i wielką miłość do Maryi - dodaje pani Teresa.

Aż 13 osób pielgrzymuje z parafii Krzynowłoga Mała. Z pewnością to zasługa proboszcza, ks. Jacka Wichorowskiego, który od wielu lat co roku jest na pielgrzymce i odpowiada za służbę medialną. Wśród nich jest pani Grażyna. - Wybrałam się po raz pierwszy na pielgrzymkę, bo to szczególny rok. Mieszkam tak blisko Rostkowa, a Stanisław Kostka jest dla mnie szczególnym świętym. Mija 100 lat od odzyskania niepodległości, a dla mnie osobiście to również 100 lat od urodzin mojego taty. Choć już nie żyje, w taki duchowy sposób chciałam utrwalić w sobie ten czas - wyjaśnia pani Grażyna.

Doświadczonym pielgrzymem jest pani Teresa z Ostrołęki, która wędruje z grupą złotą. To jej 33. pielgrzymka. - To było pragnienie serca i odwaga młodości, aby zacząć chodzić pieszo do Częstochowy: najpierw z Warszawy, później z Łomży, a ostatnio z Płocka. Dziś towarzyszy mi wiele intencji, a zwłaszcza ta: za chorego męża. Ciągle coś na pielgrzymce odkrywam: że młodzież jest wspaniała, że jest tyle dobroci i gościnności wokół nas. A owocem pielgrzymki jest dla mnie głębsze przeżywanie Mszy św., w której staram się codziennie uczestniczyć, adoracja Najświętszego Sakramentu i radosne przeżywanie wiary - mówi z przekonaniem pani Teresa.