Wyprawa z "Pazurem"

am

publikacja 01.08.2018 00:29

Drużyna harcerska "Białe Wilki" z podpłockiego Maszewa ma za sobą kolejny spływ, tym razem spokojnymi wodami Odry.

Msza św. na pokładzie "Białego Pazura" Msza św. na pokładzie "Białego Pazura"
Archiwum 1MDH ZHR "Białe Wilki"

Po wyprawach wiślanych podróż po Odrze była dla nich jak jazda szeroką, spokojną autostradą. Wyzwaniem tym razem była liczba gości, która pojawiała się na tratwie "Białych Wilków", zarówno starych jak i nowych przyjaciół. W wielu miejscach, do których zawijała jednostka, budziła spore zainteresowanie. Trudno się dziwić; nietypowa barka, ochrzczona imieniem "Biały Pazur", której konstrukcja opierała się na 30 beczkach o pojemności 200 litrów każda, została zbudowana w dużej części przez młodych członków drużyny. A harcerze mają fajne pomysły, przyznaje komandor wyprawy phm. Krzysztof Nowacki. Co roku tratwa jest udoskonalana, tak by była bezpieczna i funkcjonalna. Na początku lipca tratwa w częściach dotarła do Gliwic, gdzie drużyna "wilków rzecznych" składała ją przez 14 godzin. Przez kolejne 3 tygodnie ich życie toczyło się głównie na jej pokładzie.

Wyruszyli z Gliwic kanałem. - Mieliśmy ponad 30 śluzowań na odcinku ponad 40 km. Do Wrocławia płynęliśmy jak w zegarku - mówi Krzysztof Nowacki. - Kanałem i Odrą płynie się jak autostradą. Starsi chłopcy mówili: "druhu, wracamy na Wisłę, bo tu nie ma co robić". Wisła jest bardziej wymagającą rzeką, ale i bardziej atrakcyjną. Nigdy nie wiadomo, co kryje się za jej meandrami - przyznaje. Jednak na brak atrakcji w czasie tego spływu harcerze nie mogli narzekać. Był chrzest flisacki, gra miejska, ogniska i mnóstwo ciekawych spotkań. - W marinach, które nas przyjęły, goszczono nas serdecznie. Za symboliczną opłatą mieliśmy dostęp do pryszniców. Pomagano nam dowozić paliwo, które niemal co drugi dzień musieliśmy dokupywać do naszego silnika. Wpływając do każdego portu i mariny, pytaliśmy, czy są w tej miejscowości jacyś harcerze. Szukaliśmy kontaktu i zapraszaliśmy na swój biwak. To były spontaniczne, niezapomniane spotkania - mówi organizator i komandor wyprawy.

Na przykład Harcerska Organizacja Wychowawczo - Patriotyczna "Cichociemni" zorganizowała dla "Białych Wilków" grę miejską w Brzegu Dolnym. Na tratwie pojawiali się też mniej lub bardziej niespodziewani goście - instruktorzy harcerstwa z Irlandii, czy zaprzyjaźniony z "wilkami" ks. prof. Józef Łupiński, który odprawił dla dzielnych wodniaków trzy Msze św. na tratwie. Na kilka dni do załogi "Białego Pazura" dołączyły na łodziach harcerki z 3 Wrocławskiej Wodnej Drużyny Harcerek "Kosodrzewina" im. Poznańskich Żab, które męska brać nazywała pieszczotliwie "Żabkami".

- Najbardziej podobało mi się to, ze spotkaliśmy wiele osób i zawarliśmy dużo znajomości. Poza tym zwiedziliśmy spory kawałek Polski. Na przykład byliśmy we Wrocławiu, nazywanym "miastem stu mostów". Płynęliśmy pod wieloma mostami, chłopacy liczyli je, ale stracili rachubę przy którymś z kolei - mówi z uśmiechem jeden z młodych uczestników spływu, Janek Czachorowski, który na wyprawie złożył przyrzeczenie harcerskie. - W przyszłym roku na pewno popłynę…- deklaruje świeżo upieczony "Biały Wilk".

- Myślę, że ta wyprawa to dla nich ładunek emocji na całą zimę - dodaje Krzysztof Nowacki. A jeszcze pod koniec tego lata drużyna wyruszy na krótki biwak wiślany. - Planujemy też spotkanie organizacyjne instruktorów ZHR drużyn wodnych. Chcemy w ten sposób zacząć powrót do harcerstwa wodnego w ZHR - mówi pdhm. Nowacki. Jest też plan na przyszły rok, który kiełkuje od dawna - spływ do Morza Czarnego. To jeszcze bardziej ambitna wyprawa, która wymaga większych środków finansowych. - Musimy zdobyć dwa nowe silniki; ten dotychczasowy przepłynął już parę tysięcy kilometrów. Koszty zakupu takich silników to ok. 60 tys. zł. Dlatego będziemy szukać sponsorów i przygotowywać projekt - dodaje K. Nowacki. Do tej pory wodniackie wyczyny "Białych Wilków" wspierał finansowo PKN Orlen oraz gmina Stara Biała.