„Jestem pielgrzymem z Polski i idę do Fatimy” – powtarzał mieszkaniec Ciechanowa. A Czesi, Niemcy, Francuzi, Hiszpanie i Portugalczycy otwierali przed nim serca i gościnne progi swoich domów.
– Potrzeba wiary i zaufania Bogu, a po ludzku odwagi i trochę szaleństwa, aby dokonać takich dzieł – mówią zgodnie ks. prał. Ireneusz Wrzesiński i Marcin Miechowski.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość
To były dla 40-letniego Marcina Miechowskiego niemal 3 tys. km i niemal 100 dni próby. Wyruszył 2 kwietnia z Jasnej Góry z kolegą, ale tamten ze względów zdrowotnych musiał się wkrótce wycofać ze szlaku. Poszedł więc sam, ale – jak zaznacza – niosły go modlitwa wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym przy ciechanowskiej farze, do której należy, i wiara w Opatrzność. Wiedział, że codziennie ma rozeznawać wolę Bożą i odczytywać ją w znakach: w spotkanych ludziach i przyrodzie. I nie zawiódł się.
Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.