Narzędzie, jakiego szukali

am

publikacja 10.06.2018 18:50

W tej metodzie widać wszystko czarno na białym, uważają małżonkowie, którzy stosują model Creightona.

Narzędzie, jakiego szukali Model Creightona zmienia małżeńskie życie Jakub Szymczuk /Foto Gość

Basia i Jurek z Płocka, po bezskutecznych staraniach, doczekali się upragnionego dziecka. Z kolei małżeństwo z Bielska z 16-letnim stażem i czwórką dzieci nauczyło się obserwacji swojej płodności. Zauważają, że teraz bez lęku oraz w poczuciu bezpieczeństwa i wzajemnego szacunku mogą odkrywać piękno życia i pożycia małżeńskiego.

Obie pary, z biegunowo różnymi problemami, na pewnym etapie swoich poszukiwań i przeżywanych trudności trafiły w Płocku na spotkanie z Aleksandrą Stupecką, psycholog i instruktor modelu Creightona. To model, który - najkrócej mówiąc - jest bardzo szczegółową, rozszerzoną metodą opisywania biomarkerów płodności i bazuje na obserwacjach śluzu kobiety, przeprowadzanych każdego dnia cyklu, a potem zapisywanych w karcie obserwacji.

Kojarzyła mi się głównie z naklejkami...

- Zrobiłam test ciążowy i zamarłam... Wieczorem pojechaliśmy z mężem na badanie krwi. Już o godz. 19 sprawdzałam w internecie wyniki, które potwierdziły, że to początek nowego życia - opowiada pani Basia.

Jej córka Marysia jest dziś pogodnym, uśmiechniętym i podobno bardzo towarzyskim dzieckiem. Jednak zanim przyszła na świat, Basia i Jurek usłyszeli w gabinecie lekarskim w Płocku, że poczęcie dziecka to w ich przypadku jak "wygrana w totolotka". Na szczęście lekarz nie ciągnął terapii w nieskończoność i po pół roku oświadczył, że już nic więcej nie może zrobić. Zalecił parze inseminację; padła też jako jedna z opcji metoda in vitro.

- Jesteśmy wierzącymi osobami i chcieliśmy, żeby poczęcie naszego dziecka było naturalne. Chociaż ja byłam nawet w pewnym momencie gotowa na inseminację. Towarzyszyły mi wtedy ogromne emocje. Mąż jednak ocenił sytuację chłodnym okiem i mnie powstrzymał - wspomina pani Barbara.

Mniej więcej w tym czasie, gdy zdecydowali się na wizytę u znanej warszawskiej ginekolog dr Ewy Ślizień-Kuczapskiej, poszli też na bezpłatne spotkanie informacyjne z A. Stupecką, pierwszym w Płocku instruktorem modelu Creightona, obserwacji wykorzystywanej podczas leczenia u lekarza naprotechnologa. - Słyszałam wcześniej o tej metodzie, chociaż kojarzyła mi się głównie z tymi kolorowymi naklejkami. Oboje byliśmy co do niej przekonani, a w dodatku okazało się, że nie jest to takie trudne. Zaczęliśmy stosować ten model, zgodnie z zaleceniami Oli. Mieliśmy podział ról: ja się badałam, a potem opisywałam mężowi objaw, a on to nazywał, zapisywał na karcie symbolami i umieszczał odpowiednią naklejkę - mówi mama Marysi.

Z tak opisanymi pierwszymi obserwacjami trafili do lekarza w Warszawie. To nie był łatwy moment. Pani doktor potwierdziła nieprawidłowości, ale starała się też znaleźć przyczynę. Basia i Jurek wyszli z gabinetu lekarskiego z długą listą badań, jakie mieli zrobić; niektórych dość drogich. Lekarka zaleciła też kobiecie, by nadal brała hormony przepisane przez poprzedniego ginekologa, ale tym razem stosując je w konkretnych, dostosowanych do wyników obserwacji dniach.

- Gdy wychodziliśmy, pani doktor rzuciła nam w drzwiach: "A może te badania nie będą potrzebne?..." - wspominają małżonkowie. Słowa lekarki okazały się prorocze. - U nas ta metoda bardzo szybko zadziałała. Już po trzech cyklach obserwacji zgodnie z modelem Creightona doszło do poczęcia dziecka - mówi pani Basia, wspominając ze wzruszeniem dzień, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży.

- Ja mogę tę metodę polecić każdej kobiecie, chociaż być może niektórzy muszą przełamać pewien opór przy badaniu śluzu. Ja nie miałam tej bariery - dodaje mama Marysi.

Jakbyśmy się na nowo narodzili...

Małżeństwo z Bielska to szczęśliwi rodzice czwórki dzieci. - Ja jestem czwartym dzieckiem w swojej rodzinie i moim marzeniem było to, by mieć takiego "bliźniaka pokoleniowego" we własny małżeństwie - mówi mężczyzna. - Wydaje mi się, że jeszcze bardziej dojrzale przyjmowałam tę ciążę. Z rozrzewnieniem żegnałam się z karmieniem piersią... - wspomina jego żona. Dla nich model Creightona także okazał się zbawienny.

- My stosujemy tę metodę po to, by odłożyć poczęcie dziecka, ale można powiedzieć, że dzięki niej również odkrywamy na nowo nasze małżeństwo - mówią. Jak codzienna obserwacja biologicznych symptomów płodności może mieć wpływ na relacje małżeńskie? - Stosowanie tej metody daje nam pełne poczucie bezpieczeństwa. Widać czarno na białym to, co się dzieje w kobiecym organizmie. Widzimy dokładnie, kiedy możemy się bardziej zbliżyć do siebie i kiedy jest czas, gdy musimy zachować wstrzemięźliwość. To bardzo przekłada się na życie i nasze interakcje - wyjaśnia kobieta.

Wcześniej, przyznaje, nie miała tego komfortu. W relacje małżeńskie po narodzinach kolejnych dzieci wkradały się lęk i napięcie. Bała się zwykłego pocałunku i przytulenia męża. Nie pomagało stosowanie, skądinąd skutecznej, metody objawowo-termicznej. - Ona mi po prostu "nie leżała" - przyznaje kobieta. Inne środki nie wchodziły w grę. - Nigdy nie stosowaliśmy antykoncepcji farmakologicznej, chociaż po kolejnej ciąży padła taka propozycja od ginekologa - mówi.

Już pierwsze spotkanie z instruktorką modelu Creightona dało im obojgu poczucie, że to jest to narzędzie, którego tak szukali. - To było tak, jakbyśmy się na nowo narodzili... - przyznają małżonkowie. Owszem, początkowo bywało trochę sztucznie, gdy musieli uczyć się instrukcji i postępować według nich, ale z czasem, jak twierdzą, weszło im to w krew i stało się naturalną częścią ich życia. - Zauważyliśmy też, że zaczęliśmy odnajdować czas dla siebie. Do tej pory brakowało nam tego normalnego posiedzenia razem, przytulenia się do siebie, ale pełnego wolności, bez żadnych podtekstów.

Dla mieszkanki Bielska już na początku obserwacji model Creightona okazał się również papierkiem lakmusowym dla nieprawidłowości w organizmie. Dzięki temu szybciej trafiła do lekarza, który zalecił stosowne leczenie. - W tej metodzie, stosowanej oczywiście konsekwentnie, nie można się pomylić. Tu wszystko widać czarno na białym - mówi małżeństwo z Bielska.

Kontakt do instruktora modelu Creightona: tel. 502 559 252, e-mail: aleksandra.stupecka@plodnosc-plock.pl.