Nieśli pokój i dobro

am

publikacja 28.05.2018 18:13

W kościele parafialnym w Dobrzyniu nad Wisłą zawisła tablica upamiętniająca franciszkanów.

Nieśli pokój i dobro Dobrzyń nad Wisłą, 27.05.2018. Poświęcenie tablicy dedykowanej ojcom i braciom franciszkanom Agnieszka Małecka /Foto Gość

W niedzielę minęło dokładanie 191 lat od śmierci o. Hieronima Kaczorkiewicza, gwardiana dawnego klasztoru ojców franciszkanów w Dobrzyniu nad Wisłą. Tę zapomnianą nieco postać, a także wielowiekową obecność i zasługi Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych na tym terenie będzie odtąd przypominać tablica, która została umieszczona w kościele parafialnym. Powstała ona dzięki inicjatywie Klubu Miłośników Ziemi Dobrzyńskiej PTTK oraz przy wsparciu licznych darczyńców i proboszcza ks. Henryka Lewandowskiego.

- Dzisiaj symbolicznie oddajemy dług wdzięczności ojcom i braciom franciszkanom, którzy tu pracowali - powiedział ks. Lewandowski na początku uroczystości, przypominając, że zakon ten w trudnych czasach wspierał ludność Dobrzynia. W poświęceniu tablicy pamiątkowej uczestniczył historyk i regionalista Janusz Bielicki, który swoją pasją poszukiwawczą przyczynił się do przypomnienia dobrzyńskich franciszkanów i podjęcia przez lokalną społeczność inicjatyw związanych z upamiętnianiem tej zapomnianej historii.

- Od 4 lat zajmuję się zgłębianiem historii mojego rodu i pewnego razu natrafiłem na akt ślubu mojego prapradziada, Franciszka Bielickiego z 1814 r. W tym dokumencie odnalazłem ciekawą informację, że w tym ślubie brał udział ojciec pana młodego, też Franciszek. Było też odnotowane, że jest on braciszkiem w tutejszym klasztorze. Dla mnie to była sensacja, bo zaczęło do mnie docierać, że jestem potomkiem franciszkańskiego zakonnika... - opowiadał o swojej kwerendzie J. Bielicki.

Ów zakonnik wstąpił do klasztoru "w depresji po zgonie swojej małżonki", a w świecie pozostawił dorosłe już dzieci. Janusz Bielicki, chcąc ustalić datę śmierci swojego dawnego przodka, podjął poszukiwania w aktach Polskiej Prowincji Franciszkanów, której archiwa znajdują się w Krakowie. To właśnie tam natrafił na postać gwardiana o. Hieronima Kaczorkiewicza, który zarządzał dobrzyńskim klasztorem, gdy wstępował do niego jego praprapradziad. - O. Hieronim Kaczorkiewicz był gorliwym kapłanem dość surowych obyczajów. Miał też niemałe zasługi dla miejscowej społeczności, chociażby związane ze szkółką parafialną dla dzieci, którą rozbudował i w której uczył. W tamtych czasach uczyło się tu 40 chłopców w tym także dzieci innowierców. Rodzice nie ponosili żadnych opłat - mówi historyk.

Innym aspektem, jak zaznaczył, nie omawianym przez badaczy, była działalność patriotyczna klasztoru franciszkanów w Dobrzyniu, m.in. w okresie powstania listopadowego. - W tym klasztorze i kościele ci zakonnicy prowadzili patriotyczne nabożeństwa i protesty przeciwko carskiemu zaborcy - wyjaśniał Janusz Bielicki we wprowadzeniu przed uroczystością, w której wzięli udział także franciszkanie z Inowrocławia.

- Czujemy się dzisiaj trochę onieśmieleni i zaskoczeni tą atmosferą, która tu panuje, i waszym zachwyceniem się franciszkanizmem. To, co kiedyś tu się działo i to dzisiejsze wydarzenie, jest to dla nas powód do chluby - powiedział w kazaniu o. Tomasz Witosławski OFM Conv, duszpasterz parafii franciszkańskiej w Inowrocławiu z Prowincji św. Maksymiliana.

- O. Kaczorkiewicz przyczynił się do uratowania wielu klasztorów. Próbował ratować, co się dało, gdy zaborcy likwidowali klasztory i wypędzali braci na bruk. O. Hieronim zajmował się nimi wszystkimi. Przenosił zakonników, dbał o gorliwość zakonną - to jego element miłości do zakonu i Pana Boga. Wielu było wyrzucanych z tego zakonu i nie wiedziało, co ze sobą począć. On dawał im na nowo ducha Bożego, by pragnęli żyć przy Bogu, gorliwie i w sposób święty. Był to człowiek o ogromnym oddziaływaniu intelektualnym i moralnym - przypomniał o. Witosławski.

Na zakończenie liturgii drugi gość z Inowrocławia, o. Piotr Okrój, wikariusz tamtejszej parafii, poświęcił tablicę pamiątkową w dobrzyńskim kościele. Prosił też zgromadzonych na tej Mszy św. o modlitwę za powołania zakonne i kapłańskie. - Zobaczcie, ten świat jest taki szalony. Co się stanie, gdy nie będzie kapłanów? W naszym zakonie też jest problem braku powołań. Musimy ściągać franciszkanów z misji; obecnie mamy czterech Kenijczyków - mówił w Dobrzyniu o. Okrój. Życzył też mieszkańcom tej parafii, by towarzyszyło im na co dzień franciszkańskie hasło "Pokój i dobro".

Jak przypomniano w okolicznościowym folderze przygotowanym przez Klub Miłośników Ziemi Dobrzyńskiej PTTK, początki dobrzyńskiego klasztoru prawdopodobnie można datować już na lata po 1234 roku, w którym zakon franciszkanów został sprowadzony na ziemie polskie. Klasztor, podobnie jak tutejsi mieszkańcy, przez kolejne wieki doświadczał wrogich najazdów m.in. Krzyżaków i wojsk szwedzkich, a także śmiertelnych epidemii.

Piękną kartę franciszkanie zapisali podczas powstania listopadowego, gdy odprawiano tu nabożeństwa patriotyczne, i gdy w marcu 1931 r. "klasztor zmienił się w olbrzymią szwalnię mundurów dla powstańców". Trzy lata przed wybuchem powstania, 27 maja 1827 r. umiera w Dobrzyniu o. Hieronim Kaczorkiewicz, który był nie tylko gwardianem, ale przez trzy lata pełnił też wysoką funkcję Prowincjała Polskiej Prowincji Franciszkanów (1817-1920). Dlaczego po tej posłudze powrócił do Dobrzynia? "Wiadomo że był już słabego zdrowia, a nawet w 1823 r. sporządził testament w obecności swego żyjącego jeszcze ojca, już staruszka" - napisał w okolicznościowym folderze Janusz Bielicki. Konwent franciszkanów w Dobrzyniu nad Wisłą przestaje istnieć w wyniku kasacji w 1864 r. przez zaborców, po stłumieniu powstania styczniowego.

Ufundowanie tablicy poświęconej o. Kaczorkiewiczowi i franciszkanom jest ukoronowaniem działań podejmowanych przez lokalnych społeczników i regionalistów. W 2017 r. zorganizowano m.in. koncert pieśni religijnych i patriotycznych Jacka Szablewskiego z Rypina, w marcu tego roku - występ Zespołu Teatralnego "Bene Nati" z Lipna.