Macierzyństwo za kratkami PRL-u

Agnieszka Małecka

|

Gość Płocki 20/2018

publikacja 17.05.2018 00:00

Esbecy wmawiali im, że są złymi matkami. Dziś wiele z nich żyje bardzo skromnie, bez zaszczytów. Nie czują się bohaterkami. Chciały po prostu zachować się przyzwoicie.

Macierzyństwo za kratkami PRL-u – Podczas aresztowania cierpiałam, bo nie miałam wiadomości od córki, ale z drugiej strony spotkałam tam niesamowitych ludzi – mówi Eliza Jadczak. Agnieszka Małecka /FOTO GOŚĆ

tekst i zdjęcia Agnieszka Małecka agnieszka.malecka@gosc.pl Eliza Jadczak pokazuje zdjęcia wnuczki. – Podobna do babci? Nie, ładniejsza – mówi z przekornym uśmiechem. Na fotografii z córką Moniką Liesenfeld widać podobieństwo jeszcze wyraźniej. Te same duże oczy, uśmiech. Matka i córka siedzą na obrzeżu bijącej z tyłu fontanny w Płocku. Lekko przytulone do siebie patrzą w obiektyw. Jest rok 2017. 35 lat wcześniej pani Eliza została aresztowana po raz pierwszy. Stan wojenny w całej pełni. Kończyła się majowa noc, gdy esbecy załomotali do drzwi. Zrobili rewizję; znaleźli nieużywaną maszynę do pisania, przysłaną od przyjaciół Solidarności z Francji. Trzy i pół miesiąca aresztu. Nastoletnia Monika, którą wychowywała sama, na krótko trafiła do domu dziecka, potem do jej przyjaciół. Kolejne aresztowanie w 1984 r.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.