Pamiętaj o męczennikach

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 29.04.2018 18:40

29 kwietnia wspominamy księży diecezji płockiej, którzy zginęli w czasie II wojny światowej.

Tablica upamiętniająca biskupów i księży diecezji płockiej, którzy w okresie II wojny światowej zginęli śmiercią męczeńską. Bazylika katedralna w Płocku Tablica upamiętniająca biskupów i księży diecezji płockiej, którzy w okresie II wojny światowej zginęli śmiercią męczeńską. Bazylika katedralna w Płocku
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

W każdej parafii diecezji płockiej jest drewniany pulpit pod Mszał ołtarzowy, a na nim wypalony napis: "Pamiętaj o męczennikach", aby każdy ksiądz odprawiający Najświętszą Ofiarę ze zbawczą męką Zbawiciela łączył świadectwo kapłanów diecezji płockiej, którzy przelali krew w czasie wojny. Wielu, wielu z nich zginęło w Dachau.

Warto przypomnieć słowa kard. Stefana Wyszyńskiego, który w 1967 roku był w Działdowie. Słowa z jego kazania szczególnie odnoszą się do ofiary księży męczenników z diecezji: "Gdy dziś wspominamy dzieje męczenników Bożych, myśli nasze i uczucia kierują się ku pierwszemu, zabitemu na tej ziemi Wieczystemu Kapłanowi, Jezusowi Chrystusowi. (…) On nas wyzwolił, dał wolność synów Bożych, okazał miłość, nauczył ofiary. Dlatego też nie tragizujemy, gdy rozważamy śmierć Chrystusa na krzyżu, radujemy się, ponieważ widzimy zwycięstwo miłości. Dlatego nie smucimy się, gdy wspominamy w dziejach, że przez trzy wieki Kościół był prześladowany. Nie musimy też tragizować dziś, gdy wspominamy przeszło dwa tysiące polskich kapłanów, którzy polegli w obozach koncentracyjnych albo wyszli z nich kalekami na całe bolesne, trudne życie" – mówił prymas tysiąclecia.

Wśród nich – zamordowanych w Dachau – był m.in. ks. Józef Chyczewski, proboszcz z Suserza. Trafił do Dachau w grudniu 1940 roku. Otrzymał numer 22648 i został skierowany do ciężkiej pracy, szykanowany karnymi ćwiczeniami. "Był silny i odporny ciałem i duchem (…), chętnie pomagał, szczególnie słabszym kolegom, podtrzymywał wielu na duchu" – pisze o nim ks. prof. Michał Grzybowski. "W marcu 1942 r. przeniesiony został do robót na plantacjach. Było niezwykle zimno, a praca była ciężka. Trzeba było ciągnąć ogromny wał, kopać w błocie rowy od 6 rano do 6 wieczorem. Straszliwy głód i zimno zrobiły swoje, organizm coraz bardziej opadał z sił. W końcu marca już ledwie chodził. Obozowe przeżycia Wielkiego Tygodnia, jakie tego roku urządzono księżom, były niezwykłą męczarnią i przyczyniły się u wielu do rychłej śmierci. Wśród ostrego deszczu z gradem, mroźnego wiatru esesmani urządzali procesje wielkotygodniowe. Rozebranych więźniów trzymano godzinami na mrozie. W Wielką Niedzielę od wczesnego rana ganiano księży po placu apelowym. Do przyjaciela, który zapytał go, jak się czuje, ks. Chyczewski odpowiedział: »Zmartwychwstania doczekałem, ale to już koniec mojego życia, pomódl się za mnie«. Zmarł latem tego samego roku" – zapisał współwięzień, ks. Józef Kossakowski.

Do męczeńskiej śmierci szczególnie się przygotowywał ks. Franciszek Flaczyński, proboszcz ze Skrwilna. W 1938 roku ukazała się w Płocku przetłumaczona przez niego książka J. Grimala "Jezus Chrystus kapłan i ofiara". Można powiedzieć, że na tej książce właśnie kształtował on swój charakter i życie duchowe. Rozmyślanie Męki Pańskiej było jego stałą praktyką duchową. I tak było również w czasie wojny. Został aresztowany już w październiku 1939 r. Gdy był więziony w Rypinie, Oborach, Grudziądzu, Stutthofie, Oranienburgu i Dachau często przewodniczył w modlitwach, prowadził Drogę Krzyżową, krzepił dobrym słowem.

Wymowne świadectwo zachowało się o ks. Leonie Kulasińskim, kapelanie szpitala Świętej Trójcy w Płocku. Aresztowany w 1940 roku, był więziony w Działdowie, Dachau i Gusen, a następnie ponownie w Dachau. W czasie pobytu w obozie był spokojny i pogodny – tak go zapamiętano. W Dachau, podobnie jak wielu innych płockich księży, był poddawany pseudomedycznym eksperymentom. Ale miał niezachwianą, dziecięcą ufność w miłosierdzie i dobroć Bożą. Taka postawa była jeszcze bardziej widoczna w chwili śmierci. Umierał, jak zeznał m.in. ks. Józef Góralski z Płocka, z radością, że będzie oglądał Boga, za którym tak tęsknił. Zmarł w listopadzie 1941 roku.

Nie można nie wspomnieć wśród męczenników Dachau ks. Stefana Zielonki, wikariusza i prefekta w Pułtusku. W obozie wyróżniał się postawą duchową: nigdy nie tracił nadziei, nie upadł na duchu, miał wrodzoną wesołość i żartobliwość, przez co dźwigał na duchu współwięźniów. Zapamiętano, że to on przyczynił się w dużej mierze do tego, że w ukryciu i dla wtajemniczonych odprawiono w obozie Mszę św. w Boże Narodzenie 1941 r. W 1943 r. ks. Zielonkę spotkał Gustaw Morcinek – jego postawę w obozie opisał w swoich wspomnieniach. W styczniu 1945 r. zgłosił się ks. Zielonka jako ochotnik do obozowego szpitala do chorych na tyfus. Tam po kryjomu przygotowywał chorych na śmierć, spowiadał i udzielał im Wiatyku. W końcu sam zachorował na tyfus i zmarł 15 lutego 1945 r.

Obóz w Dachau przeżyło 31 księży, wśród nich ks. Lech Grabowski – dyrektor Muzeum Diecezjalnego i profesor WSD. Był tam poddawany pseudonaukowym eksperymentom – wszczepiono mu malarię. Z czasu obozowej gehenny zachowało się kilka luźnych kartek z myślami, modlitwami i spostrzeżeniami ks. Grabowskiego. Tak pisał 6 sierpnia 1944 r.: "Nadeszła chwila moja. Całym sercem i umysłem moim tęsknię za Tobą, Panie, Boże mój. (…) I w tym oto momencie wyrywa mi się pytanie nie wyrzutu, ale błaganie pełne: czy Ty, Wszechmogący Boże, który dajesz mi się do rozkoszowania, a ja tego całą duszą pragnę – nie możesz spełnić tego Mocą swoją...".