Ksiądz ze Wzgórza Miłosierdzia

Agnieszka Małecka, ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 13.04.2018 13:24

W Płocku pożegnaliśmy ks. prał. Władysława Stradzę.

Ks. prał. Władysław Stradza (1935-2018) Ks. prał. Władysław Stradza (1935-2018)
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

On kochał Boga i autentycznie lubił ludzi. Jeszcze przed śmiercią prosił, aby za wszystko wszystkim podziękować - mówią księża Stefan Cegłowski i Andrzej Milewski, którzy wiele lat, najpierw jako wikariusze, a później serdeczni przyjaciele zawsze byli blisko ks. Stradzy. W parafii św. Józefa na wzgórzu Miłosierdzia, jak lubił podkreślać ks. prałat, odbyły się uroczystości pogrzebowe, którym przewodniczył biskup płocki Piotr Libera.

U wielu osób, które modliły się przy trumnie swego dawnego proboszcza, widać było łzy w oczach, podchodzili do trumny, modlili się na różańcu. Padły też wymowne słowa tych, którzy ks. Stardzę znali od bardzo dawna: "Ks. prałat służył ofiarnie Kościołowi trzymając mocno za rękę z jednej strony Matkę Bożą, a z drugiej św. Józefa, a sercem Jezusa Miłosiernego. Jestem tego żywym świadkiem od 58 lat" - napisała w telegramie s. Teodora, pasjonistka i misjonarka w Kamerunie.

- Był moim katechetą przez kilka lat w szkole podstawowej w Sońsku w latach 60. Choć od tamtego czasu minęło niemal 50 lat, doskonale pamiętam te katechezy, gdzie w niezwykle sugestywny i przekonywujący sposób ks. Stradza mówił nam o Bogu i życiu z Nim. To kapłan, który miał ogromny wpływ na moją wiarę - napisała do nas Hanna Kowalczyk.

Jako proboszcz był u początków parafii w Gąsocinie, tam włożył wiele pracy i serca, później pracował w Wyszogrodzie, zaś w 1982 roku został proboszczem nowo powstałej parafii św. Józefa w Płocku. - Gdy przyszłam do tej parafii, był zaledwie zarys budynku kościoła. Pamiętam, jak ks. Stradza mówił dzieciom, że będzie to "rakieta do nieba", nawiązując do jego kształtu. Zależało mu na tym, by zaczęto mówić o tym miejscu "Wzgórze Miłosierdzia", a nie "cholerka", jak się potocznie mawiało. Bardzo się troszczył o budowanie małych wspólnot w parafii. Sam założył koło Caritas, dbał o ludzi biednych, dbał o misje, zachęcał do modlitwy różańcowej, za jego czasów były dwie róże dziecięce - wspomina katechetka Elżbieta Wielkopolska.

Państwo Małgorzata i Adam od dawna mieszkają w parafii św. Józefa w Płocku i dobrze znali ks. prałata. - Pamiętam sytuacje, gdy przychodziłam do kościoła, a on siedział jeszcze w konfesjonale, to wystarczyło jego spojrzenie i kiwnięcie w stronę pulpitu, takie bezgłośne "pani czyta", i już wiedziałam, że prosi, aby przeczytać czytanie. On przez swoje życie nauczył mnie służby, opiekowania się chorym, dzielenia się z innymi - mówi pani Małgorzata z parafii św. Józefa w Płocku.

- Odwiedzaliśmy go z żoną w szpitalu, ale któregoś dnia, w styczniu, nie mogliśmy pójść. Zastąpiło nas inne małżeństwo z Domowego Kościoła. Okazało się, że ks. Stradza pamiętał ich bliskich, rodziców, dziadka. Mimo że sam bardzo cierpiał, pytał, jak oni się czują. Dawało to myślenia także to, że gdy był na emeryturze, przyjeżdżali do niego często jego dawni wikariusze. Zapisał się dobrze w pamięci bardzo wielu osób - mówi pan Adam.

Ci, którzy go dobrze znali przyznają, że żył skromnie, a prezenty, które otrzymywał, nie zachowywał dla siebie, ale przekazywał je dalej. - On nie przywiązywał się do rzeczy, tylko do ludzi. Z ostatnich miesięcy życia ks. Stradzy zostanie mi w pamięci jego niesamowita pokora i akceptacja sytuacji, w której się znalazł. Potrafił poprosić o pomoc, o opiekę, ale nie chciał być ciężarem. A w ostatnich miesiącach praktycznie potrzebował wszystkiego i bardzo cierpiał - dodaje pan Adam.

On też w imieniu parafian od św. Józefa pożegnał pierwszego proboszcza. - Prosiłeś: mówcie do mnie, bo ja już nie bardzo mogę mówić. I pozdrówcie wszystkich, przekażcie życzenia, podziękujcie za dobro które otrzymałem. Jak zwykle niewiele o sobie, a dużo o innych. Takim cię zapamiętamy: troszczącego się o innych, z pokorą i cierpliwością znoszącego swój krzyż, swoje ostatnie chwile. Nie chciałeś być dla nikogo ciężarem. Prosiłeś tylko, bądźcie ze mną tyle, ile możecie...

- Uczyłeś nas, jak brać z wdzięcznością dary i jak dzielić się nimi z innymi, jak słuchać z troską i pamięcią, jak chodzić twardo po ziemi i być jednocześnie blisko Boga, jak być ojcem dla swoich wikarych, jak ich wychowywać, żeby wracali do ciebie jak do swojego domu. Jak mieć przyjaciół na lata. Jak wycofać się w porę. Jak znosić cierpienie i nie być ciężarem dla innych. Jak przyjąć swój krzyż. I na koniec jak odejść cicho, z modlitwą - mówił pan Adam, który jest nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. w parafii św. Józefa.

W czasie uroczystości pogrzebowych zbierano ofiary na potrzeby Caritas Diecezji Płockiej. Kazanie w czasie Mszy św. wygłosił ks. kan. Stanisław Kaźmierczak, proboszcz parafii św. Jadwigi w Płocku. Ks. Stradza został pochowany w grobowcu księży kanoników Kapituły Katedralnej Płockiej na cmentarzu katolickim w Płocku.