Z kluczem do wyobraźni

am

publikacja 27.10.2017 16:59

Bywa porównywana do Sienkiewicza. Elżbieta Cherezińska, teatrolog, autorka bestsellerowej serii powieści o Piastach, gościła w Książnicy Płockiej.

Z kluczem do wyobraźni Płock, 26.10. Spotkanie z Elżbietą Cherezińską w Książnicy Płockiej Agnieszka Małecka /Foto Gość

- Zależy mi na tym, by moje powieści trafiały także do czytelnika, który nie lubi historii - mówiła podczas spotkania.

Jej marzenie, aby "trafić pod strzechy", spełnia się z każdą nowo wydaną książką. Powieści E. Cherezińskiej, w tym bestsellerowa "Korona śniegu i krwi", która ukazała się w 2012 r., rozchodzą się jak świeże bułeczki, wprowadzając nawet stroniącego od historii odbiorcę w fascynujący świat początków polskiej państwowości. Odkrywają m.in. mechanizmy walki o władzę czy zabiegi piarowe władców, nieobce i średniowieczu.

Dla czytelników, których może zniechęcać gąszcz powtarzających się imion historycznych postaci, pisarka ma radę. - Zawsze mówię: "Proszę się nie bać, że się pani czy pan pogubi, proszę czytać dalej, to wskoczy. W którymś momencie będzie wiadomo, że ten Bolesław to krakowski, a tamten - kaliski" - mówiła podczas spotkania z płockimi czytelnikami.

Skąd klucz do wyobraźni współczesnego odbiorcy? Kiedyś pisarka zobaczyła obraz przedstawiający chrzest św. Stefana Węgierskiego z rąk św. Wojciecha. - Całą moją uwagę przykuła jasna plama pleców klęczącego wojownika. Pomyślałam, że to jest cała opowieść. Sednem jest nie tyle sakrament chrztu, ile siła tego wojownika, który uległ i klęknął przed chrzcielnicą. Pomyślałam, że to jest ten sposób opowiadania. Chciałam, by moje powieści zawierały taki ładunek emocjonalny - mówiła E. Cherezińska.

Inna sprawa to zmieniająca się percepcja odbiorcy. - Wychowałam się na genialnym serialu "Królowa Bona". Oglądając go dziś - Aleksandra Śląska jest cały czas doskonała, Wawel taki sam - ale… męczymy się. Dialogi są długie. Myśmy się od tego odzwyczaili. Nauczyliśmy się krótkiego dialogu, który musi bardzo celnie obrazować sytuację i nauczyliśmy się innego obrazu. Przed wielu laty filmowcy mogli sobie pozwalać, aby całe sceny były monologami kroczącej Bony. Dzisiaj to nie przejdzie, może w ramach kina koneserów - tłumaczyła E. Cherezińska.

Autorka "Gry w kości", "Korony śniegu i krwi", "Hardej" odkryła po trosze tajniki warsztatu pisarskiego. Powieści pisze... na głos. Po prostu je nagrywa. Ale, jak przyznaje, z dużej części dialogów jest wciąż niezadowolona. Pytana o język swoich bohaterów, przyznała, że czasem słyszy prośbę, szczególnie od starszych czytelników, o jego stylizację. Pisarka broni się jednak przed takim zabiegiem, który - jej zdaniem - byłby nieudanym kostiumem językowym, przeszkadzającym w odbiorze książki.

- Nie będę archaizować ani wymyślać sztucznego języka. Kiedy czytam "Krzyżaków" Sienkiewicza, którego bardzo lubię, to język w tej powieści, stworzony na jej potrzeby, drażni mnie, przeszkadza, buduje mur. Język "Trylogii" się broni, bo jest zbliżony do XIX-wiecznej polszczyzny - mówiła E. Cherezińska.

Pisarka bierze na warsztat popularne postacie z polskiej historii, ale i te zapomniane. Ma do nich stosunek bardzo osobisty, jak do Władysława Łokietka, o którym mówi "Władek". Zdejmuje królów i książęta z piedestału, bo... piedestał jest nudny. Jedną z postaci "odkrytych" na potrzeby powieści był Przemysł II, pierwszy król po dwóch wiekach rozbicia dzielnicowego.

- On wziął się z kłótni między mną a wydawcą. Chciałam pisać powieść o Świętosławie, ale wydawca nie zgodził się. Powiedział: "Nie, za dużo dzieje się za granicą, to ma być polskie, nasze. Przemysł II. Proszę to przeczytać". Ja się wściekłam, ale zaczęłam czytać historię Przemysła II i oszalałam na jej punkcie - opowiadała E. Cherezińska. Przyznała, że w jego historii najbardziej urzekł ją moment, gdy zrzekł się on Krakowa i to był, paradoksalnie, pierwszy jego krok do korony.

- W tej powieści ważne było dla mnie, by odtworzyć mit korony i królestwa. Od czasów wygnania Bolesława Śmiałego Polska nie miała króla. Byli wyłącznie książęta. Żaden z nich nie dostał praw do korony. Mnie interesowało to, że w tamtym społeczeństwie, a może należy mówić, że wśród tamtych współczesnych elit, przez te 200 lat w ludziach przetrwała potrzeba królestwa. Przecież mogło zostać tak, jak było, dzielnicowe księstwa, każde pod władzą swojego księcia z dynastii Piastów. Ale nie. Ludzie potrzebowali czegoś więcej. I mnie to właśnie urzekło. Była taka siła i potrzeba, żeby korona - ten symbol jedności - wróciła. Chciałam do tej powracającej korony dobudować mitologię, tę złą i tę dobrą: złą - dlaczego tę koronę utraciliśmy, i dobrą - że tę koronę odzyskujemy - mówiła powieściopisarka.

Spotkanie odbyło się w ramach projektu "Płock, ale historia!" Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich Oddział w Płocku.