Chopin się nie mylił

am

publikacja 18.09.2017 00:23

Sonata g-moll wybrzmiała na zakończenie tegorocznych Chopinianów w Płocku.

Chopin się nie mylił Płock, 03.09.2014. Fortepian w Opactwie Pobenedyktyńskim w Płocku Agnieszka Małecka /Foto Gość

To już 15. Dni Fryderyka Chopina - festiwalu, w którym rozbrzmiewają jego wybrane kompozycje, w swego rodzaju "oprawie" dzieł innych kompozytorów. To festiwal wątków i nawiązań do twórczości Chopina, która w kontekście może zabrzmieć jeszcze piękniej i ciekawiej. Tegoroczne koncerty prezentują 5 sonat, jakie skomponował Chopin, trzy sonaty fortepianowe (c-moll, b-moll i h-moll), Trio na fortepian, skrzypce i wiolonczelę i sonata wiolonczelowa g-moll. Kluczem doboru repertuaru każdego wieczoru jest tonacja. - Chcemy pokazać, jak tonacja determinuje i jakie możliwości daje kompozytorowi - zaznacza Lech Dzierżanowski, autor koncepcji artystycznej Chopinianów.

Kontekstem dla utworów Chopina są podczas tych koncertów sonaty: Liszta, Rachmaninowa, Vořiśka, Beethovena, Scarlattiego, Janáčka, Strawińskiego i Francka. - Repertuar fortepianowy jest gigantyczny. Mnie żal, że bardzo wielu utworów po prostu nie słuchamy. Oczywiście Chopina nigdy za dużo, on jest w Polsce wszędzie obecny, ale chcemy go pokazać na tle, ale nie oczywistym, stąd sonaty Strawińskiego, czy Vořiśka - wyjaśnia L. Dzierżanowski. Każdy z koncertów był niejako konkretnym programem, czasem zmuszającym występujących pianistów do wykonania utworu, który grało się kiedyś, np. na studiach. Rzadko wykonywanym utworem jest np. sonata b-moll op 20. Jana Václava Hugo Vořiśka, która znalazła się w repertuarze koncertów ubiegłego tygodnia.

W czasie festiwalu wystąpili znakomici pianiści - laureaci prestiżowych konkursów i wykładowcy na uczelniach muzycznych: Zbigniew Raubo - jedyny polski laureat Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Ferenca Liszta, Agnieszka Przemyk-Bryła - doktor habilitowany sztuki muzycznej, Petra Matejova, znawca i wykładowca gry na fortepianie historycznym, Zuzanna Pietrzak - młodziutka ale już utytułowana pianistka, otrzymała m.in. nagrodę specjalną Przewodniczącego Jury w Międzynarodowym Konkursie Muzycznym Grand Prix Virtuoso Paris Debut w 2015 r., a także Andrzej Junkiewicz, solista kameralista i wykładowca, Marcin Zdunik, wiolonczelista, solista i kameralista i Łukasz Długosz - uznany przez krytyków za jednego z najwybitniejszych flecistów. Wszystkie koncerty prowadzi Konrad Mielnik, producent i publicysta muzyczny.

Chopin niezbyt często sięgał po formę sonaty. Jak wyjaśnia Lech Dzierżanowski, romantyzm preferował formy swobodne, a jego reprezentanci woleli tworzyć jakieś formy programowe. - Niektórzy próbowali imputować romantykom, że nie potrafili pisać sonat. Chopin był trochę nietypowym romantykiem. Z jednej strony były niezwykłe emocje w jego utworach, a jednocześnie miał bardzo dobre poczucie klasycznych form, być może wpojone przez nauczycieli w Warszawie - zwraca uwagę kierownik artystyczny festiwalu Chopiniana.

- Sonata była formą, którą przejął i na pewno nie była to jego ulubiona forma, ale te dwie główne sonaty: b-moll i a-moll są niezwykle ważne w jego twórczości. Zarzucano jego sonacie b-moll, że to są 4 części niepołączone ze sobą, i że pomija pierwszy temat w repryzie. Nie wynikało to z jego umiejętności, ale raczej z tego, że sonata jest bardzo skoncentrowana i wiele się w niej dzieje. To, że ten schemat powtarza w sonatach świadczy o tym, że nie był to jakiś przypadek, czy nieumiejętność, ale celowy zamysł. Sonaty Chopina z jednej strony trzymają mocno tradycyjny model - są czteroczęściowe, z drugiej otrzymały własny wyraz - dodaje L. Dzierżanowski.

Fryderyk Chopin grywał zwykle nieduże koncerty, w prywatnych salonach; utrzymywał się z powodzeniem w dużej mierze z nauki gry na fortepianie, a z czasem z wydawania swoich utworów. - Chopin jest w Polsce postrzegany bardzo romantycznie, jako twórca kruchy, chorowity, przedwcześnie zmarły. A był niezwykle zorganizowanym, człowiekiem, który absolutnie wszystko zawdzięczał sobie. Można go nazwać człowiekiem nowoczesnym, takim self-made manem. Stać go było, by wynająć dobre mieszkanie, mieć powóz. Do Paryża przywiózł już sporą tekę utworów i dość szybko był wydawany, z pomocą swoich przyjaciół, przy czym wykazał się zmysłem praktycznym. Dawał dokładne instrukcje, co do kwoty. Miał to swoje uzasadnienie, bo w tamtych czasach wydawca płacił raz i mądrością kompozytora było to, by w tym momencie się cenić - zauważa L. Dzierżanowski.