Msza ks. Piotra

wp

publikacja 29.06.2017 23:11

Mijają trzy lata od śmierci młodego księdza, który w zaledwie sześciu miesiącach swojej posługi i cierpienia wypełnił swoje kapłaństwo.

Diakon Piotr Błoński w czasie święceń diakonatu 1 czerwca 2013 r. Diakon Piotr Błoński w czasie święceń diakonatu 1 czerwca 2013 r.
Archiwum Gościa Płockiego /Dariusz Świtalski

Niezwykłym przeżyciem dla ludzi było słuchanie 25-latka, młodego mężczyzny i księdza, który ze spokojem mówił o swojej nieuleczalnej chorobie. Nie słyszało się od niego słowa buntu i żalu, ale świadome i pełne wiary zbliżanie się do śmierci. Sam zapisał w swoiym testamencie: "Pierwszą moją prośbą jest, aby dzień mojej śmierci w żaden sposób nie był dniem rozpaczy, bólu”.

Ksiądz Piotr tak mówił o sobie: "Całe życie bliska mi była s. Faustyna. Urodziłem się 22 lutego, w rocznicę jej pierwszych objawień w Płocku. Zostałem ochrzczony w drugą niedzielę po Wielkanocy, która dzisiaj nazywa się Niedzielą Bożego Miłosierdzia. Moja parafia w Skępem jest pod tym wezwaniem. Rekolekcje przed kandydaturą do święceń odprawiłem w Świnicach Warckich, w miejscu urodzenia Faustyny. Chciałbym przez to powiedzieć ludziom, że Bóg nigdy nas nie odtrąca, zawsze jest przy nas. Wystarczy, że mu zaufamy".

Młody ksiądz miał za sobą zaledwie pół roku kapłaństwa, gdy umierał. Przez kilka ostatnich lat cierpiał na chorobę nowotworową.

Gdy w Boże Narodzenie 2014 r. przyjmował święcenia kapłańskie, mówił do niego bp Piotr Libera: - W kruchości ciała rodzisz się, Piotrze, do kapłaństwa... Zdałeś, wciąż zdajesz swoim cierpieniem, swoim stylem przeżywania cierpienia, wszystkie brakujące ci jeszcze egzaminy - mówił biskup płocki.

Na swoim obrazku prymicyjnym ks. Piotr umieścił wtedy słowa św. Teresy z Ávili: "Nie ma prawdziwego posłuszeństwa, jeśli nie jest się gotowym na cierpienie”.

Jak zwracał uwagę na pogrzebie młodziutkiego wikariusza płockiej katedry bp Libera, Płock, i nie tylko Płock, zapamiętał jego katechezę i świadectwo.

"Gdy wyszedłem ze szpitala i już wszystko wydawało się, że idzie ku dobremu, nagle naprawdę w życiu innych ludzi to moje cierpienie zaczęło przynosić wielkie owoce. Dlaczego? Nie wiem. Wiem, że to Pan Bóg działa. Mnie się wydawało, że jestem cały czas tym samym człowiekiem, tym, który był przed chorobą. Jedyne, co się we mnie zmieniło, to oddanie Panu Bogu mojego życia. Ale na zewnątrz- jak to można było zobaczyć, moje wewnętrzne nastawienie? Nie wiem, ale ludzie mimo wszystko to jakoś widzieli. Przychodzili, dziękowali za świadectwo życia, cierpienia, itd. Dla mnie to było dziwne, niezrozumiałe. Mówię - gdzie oni to widzą? Ale wtedy zrozumiałem, że Pan Bóg przeze mnie zaczął naprawdę bardzo mocno działać, u wszystkich tych, którzy mnie otaczali, z którymi przebywałem na co dzień, że Pan Bóg naprawdę działa w ich życiu! I wtedy zrozumiałem też do końca te słowa, które powiedziała do mnie siostra Józefa, pasjonistka: »Bóg w stosunku do ciebie ma wielkie plany«. Wielkie plany, właśnie w stosunku do innych ludzi, żeby przeze mnie działać, żebym ja stał się narzędziem w ręku Pana Boga. To są te Boże plany w stosunku do mnie. Aby być narzędziem, to, co powtarzała św. siostra Faustyna. Ona też zawsze mówiła, że jest tylko »tępym narzędziem« i właśnie dlatego posłużył się nią Pan Bóg. A czym bardziej jest tępe narzędzie, tym łatwiej jest Panu Bogu je wykorzystać" - mówił ks. Błoński w czasie jednej z katechez w katedrze.

W przeddzień śmierci ks. Piotra, a zarazem w dniu jego imienin, ks. proboszcz Stefan Cegłowski zanotował m.in.: "Ks. Piotr słabym, ale zdecydowanym głosem mówi, że chce odprawić Mszę św. tu, na stole, w rodzinnym domu. Dla nas, księży, i dla rodziny była to wyjątkowa chwila. Po Mszy św. proponuję odpoczynek lub koronkę. Ks. Piotr nie ma wątpliwości. Modlitwę kończymy aktem: »Jezu, ufam Tobie!«. Ostatnie minuty życia ks. Piotr Błońskiego też splotły się z tajemnicą Bożego Miłosierdzia. Spoglądam na zegarek, jest jeszcze ok. 40 min do 15.00 i nagle Piotr się poruszył, szybko zebraliśmy się wokół niego i z jego brewiarza rozpoczęliśmy modlitwę. Wezwania z kolejnych litanii powtarzane były w rytm jego oddechu. Gdy przed trzecią rozpoczęliśmy koronkę, oddech się uspokoił, gdy ją kończyliśmy, nieco podniósł prawą rękę, przestał oddychać, a po chwili westchnął. Koronka się skończyła. Ks. Piotr odszedł do Pana. (...) Trzymając Piotra za rękę, czułem, że jest Ktoś, kto nad tym wszystkim czuwa, o tym chciałbym zaświadczyć. Niczego podobnego w swoim życiu nie przeżyłem. Czuję się obdarowany przez księdza Piotra czymś, czego opisać się nie da. Bóg zapłać!” - zapisał ks. Stefan.

Ks. Piotr Błoński zmarł 30 czerwca 2014 roku. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w rodzinnym Skępem.