Perła, którą masz cenić

Wojciech Ostrowski

publikacja 13.06.2017 00:48

- Żeby doświadczyć szczęścia małżeńskiego, trzeba nieustannie o to małżeństwo zabiegać - przekonywali w Przasnyszu Joanna i Norbert Dawidczykowie.

Warszaty małżeńskie w Przasnyszu odbyły się pod kierunkiem Joanny i Norberta Dawidczyków z Ostrołęki Warszaty małżeńskie w Przasnyszu odbyły się pod kierunkiem Joanny i Norberta Dawidczyków z Ostrołęki
Wojciech Ostrowski

Są małżeństwem od 16 lat, a każdy kolejny dzień małżeńskiego kroczenia razem uważają za wielką radość i dar. Mają troje dzieci na ziemi oraz jedno w niebie. Związani ze wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym w Ostrołęce, gdzie mieszkają, czują się szczególnie wezwani do posługi na rzecz rodzin, a szczególnie małżeństw, pragnących odkurzyć małżeńską miłość lub naprawić to i owo w swoim związku. Z tego powodu w ciągu roku, w różnych rejonach Polski, wspólnie prowadzą tygodniowe rekolekcje dla rodzin i dla narzeczonych. Organizują też weekendy dla rodzin, dni skupienia, randki małżeńskie i konferencje tematyczne. Uważają, że pomoc małżeństwom stała się ich misją i pasją. Tematyce tej poświęcili swoją książkę "Bigos małżeński".

W Przasnyszu Joanna i Norbert poprowadzili warsztaty dla małżonków zatytułowane "Jak ze sobą rozmawiać?". - Te warsztaty miały być o komunikacji w małżeństwie, ale ich podstawowym założeniem było chęć przekonania małżonków, że warto zabiegać o małżeństwo i że jest ono dynamiczną wspólnotą, ciągle zmieniającą się, ale też taką, o którą nieustannie trzeba dbać – wyjaśnia Joanna. - Żeby poczuć szczęście małżeńskie, trzeba nieustannie o to małżeństwo zabiegać.

Warsztaty odbywały się według wcześniej wypracowanej przez Joannę i Norberta formuły. Składały się z serii krótkich konferencji wprowadzających w takie zagadnienia jak: źródła, dla których nie chcemy rozmawiać w małżeństwie, bariery w słuchaniu oraz obszary poznawcze. Po każdej konferencji małżonkowie mieli za zadanie wspólnie, w przedstawiony przez prowadzących sposób, przećwiczyć to, o czym była mowa.

- Jeśli są chętni, to my jesteśmy chętni do przyjeżdżania, dlatego, że nam bardzo zależy na małżeństwach – zapewnia Norbert. - Im bardziej się angażujemy, tym bardziej widzimy sens tego. Czy warsztaty się udały, zależy trochę od specyfiki miejsca czy osób, które przychodzą. To jest zawsze nie do przewidzenia. Wiele czynników na to się składa: jak ludzie się angażują, czy mają już doświadczenie takich poszukiwań, czy mają jakieś większe czy mniejsze problemy w małżeństwie, czy są w kryzysie, jak otwarci są na przyjmowanie treści. Tu możemy śmiało powiedzieć, że byliśmy w kontakcie czyli tak jak lubimy. Pod tym względem spotkanie bez wątpienia jest udane. Gra nie toczy się o to, abyśmy tu miło spędzili czas, ale o to, żeby małżonkowie, którzy uczestniczą w warsztatach, mogli w domu, w nowy sposób spojrzeć na swoje małżeństwo i na nowo, z nowym zapałem zacząć o nie zabiegać.

- Jeżeli efektem tych ćwiczeń, które małżonkowie tu wykonywali, jest na przykład postanowienie małżeńskie, że każdego dnia będziemy ze sobą rozmawiali 10 minut o swoich uczuciach i marzeniach, to już jest to wielki sukces – uważa Joanna. - A jeżeli jeszcze to wdrożą w życie, to już po prostu będzie rewelacja, bo coś się zacznie dziać w małżeństwie, przemieniać na lepsze. To małżeństwo zacznie się rozwijać. Dla nas, po ludzku owoce tych warsztatów są nieprzewidywalne. Nieraz może być tak, że tutaj została rzucona iskierka, która zapłonie dopiero za kilka miesięcy, bo dopiero wtedy jakaś para dojrzeje do tego żeby coś ze sobą zrobić.

- Tak ewangelicznie byśmy powiedzieli, że jeden sieje, a drugi zbiera plon – dopowiada Norbert. - Jesteśmy przekonani, że to będzie przynosiło owoce, większe lub mniejsze. Chcemy to robić i robimy z zapałem.

Czasem małżeństwa odzywają się na przykład rok po takim spotkaniu, pytając o możliwość wyjazdu na rekolekcje. – To wcześniejsze spotkanie zaowocowało w tych ludziach, żeby po roku odważyli się gdzieś z nami jechać – wyjaśnia Joanna. - Chodzi nam o to, żeby po prostu zarazić ludzi myślą o systematycznej, sukcesywnej pracy nad małżeństwem.

- Idealna sytuacja jest wtedy, kiedy to spotkanie potraktujemy jako początek, albo jakiś etap troski o małżeństwo – kontynuuje Norbert. - Zachęcamy uczestników do tego, aby troszczyli się o swoje małżeństwo. Jakkolwiek, ale troszczyć się. Dalej: zabiegać o lepsze rozumienie samego siebie, bo w naszym przekonaniu w małżeństwie jest to niezbędne. Po trzecie: szukać swojego miejsca w Kościele, czyli troszczyć się o życie duchowe, które w naszym przekonaniu jest niezbędnym czynnikiem składowym szczęśliwego małżeństwa.

- Często spotykamy ludzi, którzy już nie wierzą w szczęśliwe małżeństwo – zwierza się Joanna. - Uważają, że trzeba trwać w małżeństwie, bo tak jest lepiej, ale w możliwość szczęścia w nim już nie wierzą. My natomiast doświadczamy szczęścia w małżeństwie na co dzień. Mamy tę łaskę i chcemy się tym dzielić z innymi ludźmi. Mamy jakieś swoje sposoby na to szczęście małżeńskie. Jakieś rzeczy było nam dane odkryć na naszej drodze życia. Do tego też dochodzi jakaś wiedza i umiejętności, które posiedliśmy w czasie wspólnej drogi. Jesteśmy otwarci na każdą ilość par małżeńskich, które przyjdą i chcą się z nami spotkać poświęcając czas, aby coś ze sobą zrobić.

- Podobają mi się tego typu warsztaty bo są profesjonalne i odbywają się w przyjemnej, pełnej życzliwości i otwartej atmosferze – dzieli się Jolanta Tyniecka. - Prowadzący podają przykłady z własnego dorobku życiowego i ma się takie poczucie autentyczności. Bo wiadomo, ta część profesjonalna jest bardzo istotna, ale część osobista, w której prowadzący dzielili się z nami swoimi przeżyciami była, powiedziałabym, bardzo prawdziwa. - I dająca nadzieję na zmianę, na polepszenie swojego życia, że można, i że nawet trzeba – dopowiada mąż Jolanty, Wojciech. - I nie ma się czego wstydzić przychodząc na takie spotkania. Prowadzący mówili o odbywaniu terapii korzystając z pomocy osób trzecich. Pomagamy samym sobie, żeby relacje między dwojgiem poprawiały się.

- Całkowicie zgadzamy się z prowadzącymi, że takie warsztaty są wręcz konieczne dla każdego małżeństwa, czy to na początku, czy w środkowym okresie, czy już dla małżeństw ze stażem trzydziesto-, czterdziestoletnim. Nigdy nie jest za wcześnie i nigdy nie jest za późno żeby coś takiego robić. To jest potrzebne, tak jak tlen do oddychania. Kondycja naszych rodzin i małżeństw pozostawia wiele do życzenia, więc należy coś tym zrobić. Problemy mamy wszyscy, a że nie mamy takich doświadczeń, jak sobie z nimi radzić, to warto przyjść i dowiedzieć się, jak je rozwiązywać. Prowadzący podkreślali, że trzeba korzystać z pomocy osób trzecich, bo gdy te problemy nawarstwią się w małżeństwie, wtedy komunikacja staje się trudna. Powiedziano, że nawet najlepszy chirurg sam sobie operacji nie zrobi. Trzeba więc poprosić kogoś innego. - Wszelkie takie dzieła, które pogłębiają naszą wiedzę na temat relacji z Bogiem w małżeństwie, w wychowaniu dzieci, są jak najbardziej wskazane. Na pewno przyniosą jakiś dobry owoc – uważają Ewa i Maciej Witkowscy, członkowie Kościoła Domowego.

Warsztaty, zorganizowane przez parafię św. Wojciecha, odbyły się dzięki finansowemu wsparciu Fundacji Scalam.