Z Auschwitz do nieba

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 28.02.2017 13:59

28 lutego minęło 75 lat od męczeńskiej śmierci naszego błogosławionego - brata Tymoteusza Stanisława Trojanowskiego.

Bł. brat Tymoteusz Stanisław Trojanowski (1908-1942), męczennik II wojny światowej (fragment obrazu w kaplicy św. Maksymiliana Marii Kolbego w Niepokalanowie) Bł. brat Tymoteusz Stanisław Trojanowski (1908-1942), męczennik II wojny światowej (fragment obrazu w kaplicy św. Maksymiliana Marii Kolbego w Niepokalanowie)
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

W Auschwitz w czasie II wojny światowej przebywało 21 franciszkanów. Ośmiu zginęło. Jeden został ogłoszony świętym – Maksymilian Maria Kolbe, a czterech błogosławionymi: Ludwik Pius Bartosik, Jan Antonin Bajewski, Piotr Bonifacy Żukowski, Stanisław Tymoteusz Trojanowski. Ostatni z nich pochodził z diecezji płockiej, a więc to nasz błogosławiony męczennik. Niestety, w świadomości diecezji, chyba zapomniany...

A pochodził z okolic Bieżunia i Radzanowa n. Wkrą. Urodził się 29 lipca 1908 roku w Sadłowie, w parafii Poniatowo. Tam też został ochrzczony. Jego rodzicami byli Ignacy i Franciszka z Ząbkiewiczów. Na chrzcie dano mu imię Stanisław. Ponieważ folwark w Sadłowie, gdzie ojciec przyszłego błogosławionego był rządcą, został rozparcelowany, w 1912 roku rodzina Trojanowskich przeniosła się do majątku dziedzica Jaroszewskiego w Zgliczynie Glinkach, w parafii Radzanów n. Wkrą Tam ojciec był dozorcą, a parafia św. Rocha w Radzanowie stała się odtąd ich rodzinną parafią. Możemy więc sobie wyobrazić młodego Stanisława, jak ciężko pracuje i modli się w kościołach w Ratowie, Radzanowie czy w Żurominie. To była przecież jego mała ojczyzna.

Stanisław chodził do szkoły w Zgliczynie, ale jak wynika z jego własnoręcznie napisanego życiorysu i świadectwa moralności, które wystawił wstępującemu do klasztoru w Niepokalanowie ks. proboszcz Józef Jagodziński z Radzanowa,

W 1923 roku przyjął bierzmowanie z rąk bp Nowowiejskiego, zaś 5 marca 1930 roku zapukał do furty klasztornej w Niepokalanowie, gdzie przyjął go o. Alfons Kolbe, rodzony brat św. Maksymiliana.

Pracował w klasztorze przede wszystkim w wysyłalni "Rycerza Niepokalanej", a trzeba pamiętać, że wtedy nakład tego pisma wynosił 600-800 tysięcy egzemplarzy. Przez rok był nawet kierownikiem wysyłani RN. W 1935 roku złożył śluby wieczyste. Dwa lata przed wojną wyznaczono go na klasztornego magazyniera. Wtedy w Niepokalanowie było 750 braci, i był ogólny magazyn, w którym bracia mogli otrzymać niezbędne przedmioty do codziennego użytku. Był też furtianem - we wspomnieniu o nim podkreślono: "bardzo miłosiernym furtianem". Pracował wreszcie wśród chorych braci w zakonnej infirmerii.

W osobistych pismach br. Trojanowskiego zachowała się szczególna prośba o misje z 1937 roku: "Jeślibym się nadał, to jestem gotów na misje w każdym czasie i w każdym miejscu do swobodnego rozporządzenia według Woli Bożej". Cieszył się zaufaniem o. Maksymiliana i był wpatrzony w jego duchowy wzór pełnienia woli Bożej i miłość do Niepokalanej. Jak mówili świadkowie, nigdy nie opuścił modlitwy różańcowej.

W czasie wojny nie wyjechał z Niepokalanowa. Dokładnie dwa miesiące po męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana, 14 października 1941 roku, Niemcy aresztowali siedmiu braci, wśród nich Tymoteusza Trojanowskiego. Zdawał sobie sprawę, że idzie w ślady o. Maksymiliana.

Przewieziono go z innymi współbraćmi na Pawiak. Tam w ciasnej celi br. Tymoteusz modlił się na różańcu, a ulubionym miejscem tej modlitwy był kącik przy drzwiach. Gdy było sprzątanie celi, on pierwszy zabierał się do pracy: szorował podłogę, wycierał stoły, czyścił drzwi i okna. Wydaje się, że tę pobożność, pracowitość i poczucie obowiązku wyniósł ze swego rodzinnego domu.

Pobyt na Pawiaku trwał do 8 stycznia 1942 roku. Tego dnia, po osobistej rewizji, w czasie której braciom odebrano różańce, książeczki do nabożeństwa i krzyżyki, i wyrzucono je na śmietnik, zapakowano ich do bydlęcego wagonu i wywieziono w kierunku Auschwitz. Tam rozpoczął się ostatni etap męczeńskiej drogi. Brat Tymoteusz otrzymał numer 25431. Zmuszono go do transportowania materiałów budowlanych, kopania żwiru, przebierania zgniłej i zmarzniętej brukwi. W łachmanach, w 20-stopniowym mrozie, o głodzie… mężnie to wszystko znosił. Jednak miesiąc później przeziębił się i zapadł na zapalenie płuc. Nie wyszedł już żywy z rewiru. Zmarł 28 lutego 1942 roku. Tak pisał o nim br. Ferdynand Kasz: "Umierał br. Tymoteusz jak wielu innych więźniów, w strasznych warunkach, z dala od rodziny, klasztoru i braci. Był dzieckiem przez całe życie i umierał jak dziecko. Z pełną ufnością, że przenosi się tylko do lepszego życia, do swej Niebieskiej Matki, którą w życiu swym tak bardzo ukochał, dla której pracował i cierpiał".

W archiwach franciszkańskich w Niepokalanowie zachowało się powiadomienie o śmierci br. Trojanowskiego, wystawione po niemiecku przez władze obozowe i informujące, że zgon miał nastąpić o godz. 8.30. W aktach tych znajdujemy również następujące wspomnienie pośmiertne: "Duszą dziecięcą, w ścisłym tego słowa znaczeniu, był brat Tymoteusz, skromny brat w klasztorze ojców franciszkanów w Niepokalanowie. Odzwierciedlał w sobie życie św. ojca naszego Franciszka oraz życie św. Teresy od Dzieciątka Jezus".

Został ogłoszony błogosławionym 13 czerwca 1999 r. w Warszawie, wraz ze 107 męczennikami II wojny światowej. W gronie tym są również bł. abp Antoni Julian Nowowiejski - biskup płocki, bł. bp Leon Wetmański - biskup pomocniczy w Płocku i bł. s. Mieczysława Kowalska (w zakonie Maria Teresa od Dzieciątka Jezus) - klaryska kapucynka z Przasnysza.

Więcej o bł. Tymoteuszu Stanisławie Trojanowskim w najbliższym numerze "Gościa Płockiego" na 5 marca.