Po śladach wielkiej bitwy

Wojciech Ostrowski

publikacja 21.02.2017 12:15

Wędrówka historycznymi szlakami połączyła rekonstruktorów z Polski i Rosji.

Uczestnicy rajdu upamiętnili miejsca pochówku żołnierzy poległych na ziemi przasnyskiej w czasie I wojny światowej Uczestnicy rajdu upamiętnili miejsca pochówku żołnierzy poległych na ziemi przasnyskiej w czasie I wojny światowej
Wojciech Ostrowski

3. Rajd Pieszy Szlakami Lutowej Bitwy Przasnyskiej rozpoczęła Msza św., którą w kościele w Lesznie - świątyni filialnej przasnyskiej parafii św. Stanisława Kostki - odprawił o. Przemysław Kulesik, pasjonista. - Zaczynamy Mszą św., bo chcemy otoczyć modlitwą poległych. Każdemu człowiekowi poległemu w wojnach należy się wspomnienie modlitewne - wyjaśnia Mariusz Łyszkowski, prezes Grupy Rekonstrukcji Historycznej 14 Pułk Strzelców Syberyjskich, która zorganizowała rajd.

Swoją wspólną wędrówkę pasjonaci żywej historii rozpoczęli od znajdującego się w pobliskim lesie Grabówiec miejsca spoczynku tysiąca carskich i niemieckich żołnierzy. Jak wyjaśnił prowadzący rajd Mariusz Maciaszczyk, wiceprezes GRH 14 Pułk Strzelców Syberyjskich, dzień wcześniej wraz kolegami umieścił tam dwa brzozowe krzyże: prawosławny i katolicki, aby upamiętniały poległych w przasnyskiej bitwie lutowej z 1915 roku. - W ubiegłym roku w czasie rajdu krzyż stanął na cmentarzu w kompleksie leśnym w Karwaczu. Niebawem zajmiemy się porządkowaniem tych zapomnianych cmentarzy - zapowiada rekonstruktor.

Dalsza część rajdowej trasy prowadziła niezwykłą drogą, nazywaną kiedyś przez mieszkańców okolicznych wsi "drogą śmierci" lub "drogą wojenną". W lutym 1915 r. miały tam miejsce wyjątkowo krwawe walki. Poległo bardzo wielu żołnierzy, których pochowano na cmentarzach wojennych na skraju wspomnianego już lasu Grabowiec oraz w okolicy Sierakowa. - Ten drugi cmentarz jest obok dawnego wysypiska śmieci - opowiada M. Maciaszczyk. - Położono tam płytę z napisem i umocowano krzyż. Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku był ten krzyż i płyta. Teraz jest tylko kępa bzu, a płyta prawdopodobnie zakopana, ale odnajdziemy ją na wiosnę. Nasz rajd jest w pewnym sensie "żywą próbą odtworzenia drogi śmierci żołnierzy", dlatego trasy obierane są nieprzypadkowo, ale ściśle wiążą się z działaniami tamtego okresu. Dodatkowo uczestnicy mają okazję przeżyć choć po części to, co dotykało żołnierzy z Wielkiej Wojny, walczących pod Przasnyszem. Jest to również okazja odwiedzenia i promowania walorów turystycznych ziemi przasnyskiej.

Kolejnymi punktami, przez które wiodła trasa rajdu, były miejsca spoczynku żołnierzy I wojny światowej na przasnyskim cmentarzu komunalnym i na cmentarzu wojennym w lesie koło Karwacza. W liczącym około 40 uczestników gronie znaleźli się organizatorzy rajdy z GRH 14 Pułk Strzelców Syberyjskich, członkowie Przasnyskiego Stowarzyszenia Historii Ożywionej, rekonstruktorzy z innych miast Mazowsza, Wielkopolski i Mazur oraz grupa Rosjan z Królewca. Niewątpliwą atrakcję tegorocznej edycji rajdu stanowili trzej jeźdźcy, reprezentujący stadninę Księstwo. Byli też inni pasjonaci żywej historii od uczniów młodszych klas szkoły podstawowej po seniorów.

Uczestnikom bardzo podoba się - co podkreślają - taka forma upamiętnienia historycznych wydarzeń. - Jesteśmy oboje z żoną pod wielkim wrażeniem. Przyjemne łączy się tu z pożytecznym. Można się zrelaksować na świeżym powietrzu, poznać nowe okolice, ciekawych ludzi i uczestniczyć w lekcji historii - dzieli się Grzegorz Kosiewski z Przasnysza. Podobnego zdania są goście z Rosji. – Przyjechaliśmy, aby oddać hołd naszym pradziadom poległym podczas wojny, a udział w rajdzie to także aktywna forma wypoczynku.

- Każdy, kto interesuje się historią swojego regionu, powinien chociaż raz zobaczyć, jak to wygląda i dowiedzieć się czegoś nowego o swoim regionie, o czasach przeszłych naszej bujnej historii - dodaje przasnyski rekonstruktor Krzysztof Cieszkowski.

- Wybraliśmy rajd jako formę upamiętnienia bitwy, bo dociera do ludzi w różnym wieku i nie tylko tych zainteresowanych historią - mówi M. Łyszkowski.

- Od pierwszej edycji upamiętniamy wydarzenia z lutego 1915 roku - tłumaczy M. Maciaszczyk. - Okres ten nie jest losowy. Nasza GRH odtwarza 14 Pułk Strzelców Syberyjskich - formację dowodzoną przez Józefa Dowbor-Muśnickiego, późniejszego dowódcę powstania wielkopolskiego. W pułku walczyło wielu Polaków i to właśnie wydarzenia lutowe wpisały się w kalendarz jako zwycięstwo wojsk carskiej Rosji nad siłami pruskimi. W związku z ogromnym nasileniem walk i ilością poległych gazety państw Ententy określały walki pod Przasnyszem „Marną frontu wschodniego”. Większość cmentarzy w powiecie przasnyskim powstało właśnie w czasie bitwy lutowej. Rajdem chcemy też upamiętnić ofiary tych walk. Poległo w tym czasie kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, w tym wielu Polaków. Miasto Przasnysz i okoliczne miejscowości zostały zniszczone w ponad 80 procentach. Były to ogromne straty dla ludności ziemi przasnyskiej.

Wśród uczestników tegorocznego rajdu łatwo rozpoznać osoby biorące udział w poprzednich edycjach. Ale są też i nowe twarze. - Co roku zmieniamy trasę, ponieważ chcemy pokazać nie tylko jedno miejsce, ale wszystkie szlaki, cmentarze - te istniejące i te zapomniane z okresu walk przasnyskich - wyjaśnia wiceprezes przasnyskich rekonstruktorów. - Co roku uczestników przybywa z różnych stron kraju i z zagranicy. Goście podziwiają nasze piękne tereny, fotografują, oglądają, a potem dzielą się ze swoją lokalną prasą. Tak powstaje swoisty "łańcuch promocyjny".

Na zakończenie na uczestników czekała pożywna żołnierska zupa i pieczone na ognisku kiełbaski. Dopełnieniem rajdu była konferencja popularnonaukowa w Muzeum Historycznym w Przasnyszu. O wykorzystaniu zwierząt podczas I wojny światowej barwnie opowiedział prof. Sławomir Gonkowski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Jak można się było dowiedzieć, walczące armie używały nie tylko koni czy psów, ale także kanarków, ślimaków, a nawet robaczków świętojańskich. Dramatyczne okoliczności, w jakich podczas bitwy przasnyskiej w ręce żołnierzy carskich trafił sztandar jednego z niemieckich batalionów, jedyny zdobyty przez Rosjan na froncie wschodnim, przybliżył Jacek Furmańczyk z Płocka. Natomiast Piotr Kaszubowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej, poświęcił swój referat duchowieństwu powiatu przasnyskiego podczas I wojny światowej. Jak zauważył, to właśnie dekanat przasnyski poniósł podczas działań wojennych najcięższe straty w skali całej diecezji płockiej. Ciężko doświadczoną przez wojnę ludność wydatnie wspierali duchowni.