Spotkać błogosławionego i pracować wśród muzułmanów, być siostrą w Białymstoku, Libii i Ratowie – taki scenariusz życia mógł wymyślić tylko Pan Jezus.
– Charyzmat misyjny zgromadzenia polega i na tym, aby zostawiać pewne miejsca i iść dalej – mówi s. Maria Teresa Sikorska z Mławy.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość
Siostra Maria Teresa Sikorska mieszka we wspólnocie sióstr Misjonarek Świętej Rodziny w Mławie. Z nami dzieli się świadectwem swojego powołania i niepowtarzalnej historii życia.
Serdeczne zawstydzenie
Pochodzi z Brzezin k. Łodzi. Jak sama wyznaje, dopiero w maturalnej klasie zaczęła chodzić na religię. – Pochodziłam z proletariackiej rodziny, w której chodziło się do kościoła kilka razy w roku. Zamiast religii wybierałam zajęcia sportowe. Dopiero kolega z równoległej klasy, który myślał o seminarium, zagadnął mnie kiedyś: „Jak to możliwe, że nie chodzisz na religię?”.
Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.