Ucieczka od problemu

Agnieszka Małecka Agnieszka Małecka

publikacja 04.10.2016 12:22

Okres życia wewnątrzłonowego to jest czas, gdy dziecko żyje bezpiecznie - przekonuje Hanna Duda, lekarz neonatolog. Powinno być bezpieczne, ale...

Ucieczka od problemu Hanna Duda, ordynator Oddziału Neonatologicznego w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Płocku przy noworodku, umieszczonym w inkubatorze Agnieszka Małecka /Foto Gość

W sejmie dyskutowany jest obywatelski projekt ustawodawczy „Stop Aborcji”, który m.in. ma wykluczyć aborcję eugeniczną w sytuacjach ciężkiego uszkodzenia czy chorób dziecka poczętego. Dla części społeczeństwa jednak taka aborcja to „oszczędzenie dziecku niepotrzebnego cierpienia”. Jak to widzi neonatolog, który styka się często z chorymi czy skrajnie niedojrzałymi noworodkami?

Rolą każdego lekarza jest przede wszystkim chronić życie. Nikt z nas nie jest dawcą ani twórcą tego życia. W tej chwili bardzo rozwija się medycyna perinatalna, która pozwala jeszcze w okresie wewnątrzłonowym, czyli bardzo wcześnie, wykrywać różne wady i schorzenia u tych dzieci. Część można leczyć wewnątrzłonowo, część można leczyć zaraz po urodzeniu. Celem tej wczesnej diagnostyki jest i zawsze powinna być troska o to życie, która pozwoli podjąć postępowanie optymalne i dla matki, i dla dziecka. Zawsze bowiem musimy patrzeć na nich razem. Nie można powiedzieć, że liczy się tylko życie matki czy tylko życie dziecka. Nikt nam takiego prawa nie daje. Natomiast w sytuacjach, gdy dziecko jest rzeczywiście chore, ma taki zespół wad albo chorobę, której w żaden sposób leczyć nie możemy, która w naturalnym przebiegu prowadzi do śmierci, to aborcja niczego nie rozwiązuje i będzie ucieczką od problemu. Do świadomości tego, że jest ciężko chore dziecko dołączamy, czy też nakładamy na rodziców decyzję o zabiciu tego dziecka. Bo aborcja zawsze będzie pozbawieniem życia.

Dlatego bardzo mocno w rozwoju tej medycyny perinatalnej podkreśla się możliwość pomocy rodzicom. Trzeba mówić o rodzicach, to nie jest tylko matka, ale zawsze jest też ojciec tego dziecka. Ważne, by ci rodzice otrzymali rzetelną informację medyczną, dotyczącą tego, co się w tym momencie dzieje, i jaki może być dalszy przebieg choroby czy jest możliwość leczenia. A jeśli jej nie ma, to na ile jesteśmy w stanie przewidzieć czas życia dziecka. I druga bardzo ważna rzecz, to pomoc psychologiczna, czas na rozmowę, na przemyślenie różnych rzeczy, w tej sytuacji, w której się znaleźli. Nie da się w życiu uciec od sytuacji bardzo trudnych. I jeśli już jest śmiertelnie chore dziecko, to nie da się tego faktu zmienić. Można tylko postarać się dobrze przeżyć tę sytuację i ten czas, który człowiekowi jest dany. Jest wiele świadectw ludzi, którzy mimo wszystko podjęli ten trud i pozwolili swojemu dziecku żyć tyle, ile ono mogło żyć. Wykorzystali również ten okres życia wewnątrzłonowego, bo to jest czas, gdy dziecko żyje bezpiecznie. To też jest czas na miłość, czas na dotyk, na budowanie tej relacji, która może będzie krótka, ale mimo wszystko to jest życie jedyne i wyjątkowe. Żadne nasze decyzje tego nie zmienią.

To co jest również bardzo ważne, i co gdzieś ginie w tych wszystkich dyskusjach, to jest zastanowienie się, w jaki sposób pomóc tym rodzicom, którym rodzi się ciężko chore dziecko. Wydaje się, że pozwolenie na pewien naturalny przebieg, zgodę na to, że dziecko tak wcześnie umrze, ale towarzyszenie mu, jest również szansą dla tej rodziny wzrostu, a nie ucieczki od problemu, który potem wraca. To nie są „zdarzenia”, które można odłożyć na półkę i powiedzieć, że to już było. Tylko świadome przeżycie tego czasu z pomocą fachowców, psychologów, lekarzy, terapeutów, daje możliwość dalszego szczęśliwego życia. To bardzo ważne, by szukać takich rozwiązań i sposobów, które dadzą tym ludziom wsparcie, które pokażą, że jest inna droga wyjścia, którą warto podążać.

A wracając do owego emocjonalnego argumentu, że skazuje się dziecko na cierpienie…

Owszem, ono cierpi, ale my też mamy możliwości pomocy, mamy leki, które możemy mu podać. Dziecko, które jest śmiertelnie chore, nie może być głodne, nie może być mu zimno, nie może cierpieć z powodu bólu i te wszystkie podstawowe potrzeby można dziecku zabezpieczyć. Również potrzebę kontaktu, bliskości.

Każdy przeżywa to na swój sposób i nikt z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić, co ci rodzice czują, czego doświadczają. Jednak wielokrotnie widziałam, że ta możliwość pożegnania się, możliwość towarzyszenia odchodzącemu dziecku  jest bardzo ważna. Chociaż czasami jest też tak, że matka nie chce, bo nie czuje się na siłach tego dziecka zobaczyć i to też szanujemy.

To co dla mnie i myślę, że dla wszystkich lekarzy jest ważne, to umiejętność rozpoznania, w którym momencie mamy intensyfikować nasze działania, do którego momentu mamy walczyć o to życie, bo jest szansa na to, żeby je ratować. Ale w pewnym momencie musimy zadbać już tylko o te podstawowe potrzeby. Myślę, że często boimy się, że ktoś nam zarzuci, że nie zrobiliśmy wszystkiego. Natomiast jest kolejne dobrodziejstwo wynikające z diagnostyki perinatalnej. Ona pozwala przygotować rodziców i personel. Świadomość tego, z jakim pacjentem możemy się zetknąć, jest dla nas bardzo ważna. Bo nie intensyfikujemy, nie podejmujemy takich działań, które nie pozwolą tego dziecka wyleczyć, a jedynie przedłużą cierpienia. Więc tutaj jest też miejsce na to, żeby przygotować się do odejścia dziecka, na tyle na ile  jest to w ogóle możliwe. Człowiekowi w każdym momencie życia trudno jest zaakceptować śmierć. Medycyna może bardzo wiele, ale nigdy śmierci nie wyeliminuje, bo jest ona integralną częścią naszego życia. I zawsze przychodzi nie w porę, bo nasz plan był inny. I to są te miejsca, w który naprawdę warto dołożyć wszelkich starań, żeby uzyskać dobre kompetencje, byśmy działali w oparciu o rzetelną wiedzę medyczną, a nie lęk, czy niepewność.

Dyskusja o zakazie aborcji, o pełnej ochronie życia to również dyskusja o prawa nienarodzonego, do bycia pacjentem…

- Ja mogę powiedzieć, w którym momencie dziecko będzie moim pacjentem. Moim pacjentem będzie w momencie, gdy będzie mieć szansę żyć poza łonem, bo wtedy zaczynamy nasze działanie. Ta granica przeżywalności ciągle się przesuwa, chociaż myślę, że w któryś momencie staniemy wobec faktu, że nie da się w nieskończoność tych granic przesuwać. Natura nas ogranicza. Natomiast życie zaczyna się od momentu poczęcia, to są fakty, i od tego momentu to życie ma swoją wartość.

W tej batalii, część kobiet twierdzi, że musi walczyć o swoje prawa, które ustawodawca chce ograniczyć…

- Wolność jednej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. W momencie, gdy wiemy o tym, że życie zaczyna się w momencie poczęcie, to matka w sposób naturalny jest pierwszym środowiskiem, w którym dziecko wrasta. Nie możemy zaprzeczyć temu, co od wielu tysięcy lat jest rzeczywistością.

Odsuwając jałowe często dyskusje o aborcji, co można zrobić, by mimo wszystko budować kulturę życia?

Warto pozwolić wypowiedzieć się ludziom, którzy przez taki trud, takie dramatyczne przeżycia przeszli. Myślę, że świadectwo ludzi, którzy zmagają się z danym problemem zawsze jest najmocniejsze. Człowiek, który się z tym nie zetknął, zawsze pozostaje w sferze teorii. Kolejna rzecz, to dopuszczenie do głosu lekarzy, czy informacja o powstających hospicjach perinatalnych, które otaczają swoją opieką nieuleczalnie chore dzieci zarówno w łonie matki, jak po ich urodzeniu. Pokazanie, że są takie miejsca, takie możliwości. I, powtarzam, otoczenie opieką dziecka, jak i tych rodziców, bo ci ludzie wymagają pomocy. Pomocy szeroko rozumianej: psychologicznej, psychicznej, duchowej, ale i zwyczajnej codziennej. Ta codzienność, te 24 godziny z chorym, niepełnosprawnym dzieckiem, to czas, którym każde wsparcie jest potrzebne. A jednak ludzie ten trud podejmują.

Otaczajmy troską życie – i dzieci pod sercem matek i te narodzone i ich rodziców. Jak mówił Św. Jan Paweł II budujmy cywilizację miłości, tylko ona nas wszystkich ochroni.