Boża terapia i profilaktyka

Wojciech Ostrowski

publikacja 31.05.2016 14:49

Przasnyskie ognisko Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar świętowało drugą rocznicę swego powstania.

Magdalena Miłkowska z Gdańska wygłosiła poruszające świadectwo Magdalena Miłkowska z Gdańska wygłosiła poruszające świadectwo
Wojciech Ostrowski

Po raz trzeci w parafii św. Wojciecha w Przasnyszu modlono się w intencji małżeństw i rodzin. Mszę św. dziękczynną za wszelkie łaski, jakie spłynęły na przasnyskie ognisko przez ostatni rok odprawił jego opiekun duchowy ks. proboszcz Andrzej Maciejewski. - Polecamy wszystkich małżonków, a w sposób szczególny tych którzy przeżywają kryzys – zachęcał do wspólnej modlitwy ks. Andrzej.

- Mamy za co dziękować, to był wspaniały rok dla naszego ogniska, wiele wspaniałych inicjatyw, rekolekcji, wyjazdów, uroczystości, w których braliśmy udział ubogacając siebie, a także innych swoim doświadczeniem – wyjaśnia Katarzyna Goś – Góralczyk, lider przasnyskiego ogniska Sychar. - Do naszego ogniska trafiają poszukujące wsparcia i pomocy osoby nie tylko z naszej parafii, czy miasta, ale też z Ciechanowa, Mławy, Szczytna, Żuromina i Ostrołęki.

- Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania – przypomniał podczas Eucharystii ks. Andrzej Maciejewski. - Moc sakramentalnego małżeństwa jest tak wielka, że potrafi przezwyciężyć najróżniejsze przeszkody. To bohaterstwo trwać w wierności przysiędze małżeńskiej niezależnie od tego, co czyni współmałżonek.

Na każdej Mszy św. można było wysłuchać poruszającego świadectwa Magdaleny Miłkowskiej z Gdańska. Bardzo przeżyła kryzys swojego małżeństwa. - Myślałam, że świat mi się zawalił, grunt usunął mi się spod nóg. – zwierzała się Magdalena. - Tak naprawdę nie wiedziałam, co to jest sakrament małżeństwa. Nie wiedziałam, że od dnia, kiedy ślubowałam mojemu mężowi, jestem dla innych mężczyzna ogrodem zamknionym i źródłem zapieczętowanym. Czyli jestem tylko i wyłącznie mojego męża, bo jemu przysięgałam przy ołtarzu. Od przysięgi sakramentalnej nie ma żadnych odstępstw, żaden człowiek nie może tego rozdzielić. To przysięga na całe życie, aż do śmierci. Ale bez pomocy Pana Boga to się nie uda. Myślałam, że Bóg nie jest potrzebny w moim małżeństwie, że mi tylko mój mąż. Chodziłam kiedyś do kościoła, ale byłam taką niedzielną katoliczką. Cieszę się, że Pan Bóg otworzył mi oczy w tak młodym wieku. Do wspólnoty Sychar trafiają ludzie z coraz krótszym stażem małżeńskim, liczonym nawet w miesiącach. Te małżeństwa są do uratowania, tylko, że do tego potrzeba wola ludzka - moje "chcę" do Pana Boga. Dzięki temu, że powiedziałam: "chcę" Panu Bogu, stoję tu przed wami i mogłam uciec kiedy było naprawdę źle. Nie wiem kiedy by to się skończyło, gdybym nie miała wiary, gdybym nie miała czego się złapać. Bo złapałam się wtedy Boga i za to będę Mu dozgonnie wdzięczna. Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. W naszej wspólnocie mamy bardzo dużo tego przykładów, małżeństw, które mogłoby się wydawać, że nie są kompletnie do uratowania, gdzie małżonkowie wracają po kilku, kilkunastu, a nawet 20 latach. W naszej wspólnocie mówi się, że to ja mam się nawrócić. Nie mam wpływu na drugiego człowieka, na jego decyzje. Bóg dał każdemu człowiekowi wolność i to od nas tak naprawdę zależy, jak z tej wolności skorzystamy. Jestem Mu wdzięczna, że przyprowadził mnie do siebie, że mogę się cieszyć już tu na ziemi szczęściem z Nim i z drugim człowiekiem. Bo tak naprawdę relacja z Panem Bogiem odzwierciedla moje relacje z drugim człowiekiem. Ja tych relacji nie miałam. Pan Bóg mnie uczy co to jest miłość, przysięga małżeńska, zachowanie wierności. Często w dzisiejszym świecie czuję się tak, jakbym była pierwszą chrześcijanką, prześladowaną przez ten świat, który mnie nie rozumie. Ale przecież Chrystus zapowiedział, że jeśli pójdziemy jego drogą to będziemy prześladowani, ale będziemy też szczęśliwi.

Poza modlitwą było też spotkanie integracyjne przy herbacie. Dla dzieci zorganizowano wycieczkę do parku linowego w ramach sycharowskiego Dnia Dziecka.

- Żartowaliśmy, że jesteśmy jak Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR), nawet skrótu nie trzeba zmieniać, wystarczy zamienić „szpitalny” na „sycharowski” - opowiada Katarzyna Goś – Góralczyk. - Każdy człowiek w potrzebie otrzyma tu wsparcie ludzi, pomoc duchową kapłana i napełniający nadzieją przykład działania Pana Boga w  życiu. Na spotkanie ogniska można przyjść ot tak, po prostu, prosto z ulicy. Nie wymagamy deklaracji, chęci przynależności do wspólnoty, kontynuowania spotkań. Wszystko odbywa się w wolności, można przyjść na chwilę lub pozostać na dłużej, odnaleźć wspólnotę – ludzi, którzy wspólnie troszczą się o siebie nawzajem wspierają i otaczają modlitwą.

W ciągu swego dwuletniego istnienia przasnyskie ognisko zdążyło się już "dorobić" współpracujących z nami w duchu sycharowskim psychologów, terapeutów i prawników. We współpracy z innymi wspólnotami i kapłanami zajmującymi się małżeństwami i rodziną odbywają się spotkania i warsztaty, wśród których szczególne miejsce zajmują warsztaty 12 kroków ku wolności, które pomagają poznawać siebie i współpracować z Bogiem w każdej chwili życia, odkrywając Jego moc uzdrowienia ze zranień, rozwiązywania najtrudniejszych spraw, Jego wyciągniętą rękę w sytuacjach beznadziejnych, Jego pomoc, kiedy trudno jest przebaczyć i prosić o przebaczenie.

- Dużą uwagę staramy się poświęcać naszym dzieciom, aby jak najmniej dotkliwie odczuły skutki postępowania dorosłych, jak mówi papież Franciszek nie stały się kartą przetargową między rodzicami – mówi liderka przasnyskiego ogniska. - Otaczamy je szczególną troską organizując wspólne wakacje wyjazdy na rekolekcje i takie imprezy, jak sycharowski Dzień Dziecka.

- Wspólnota Sychar to też wspaniali kapłani – opiekunowie duchowi całym sercem zaangażowani w pomoc małżonkom i rodzinie, zawsze dyspozycyjni, gotowi przyjść z pomocą, obecni słowem wsparcia i modlitewnym towarzyszeniem, posługą kapłańską - zauważa Katarzyna. - Im też należy się wielkie uznanie, bo nie uciekają od trudnych i niełatwych spraw kryzysu małżeńskiego. Nie udają, że nie ma problemu, że są tylko szczęśliwi małżonkowie, skoro inne małżeństwa "jeszcze istnieją". A kryzys jest jak złodziej, przychodzi nocą, wtedy kiedy go się najmniej spodziewamy, w postaci chociażby podniesionego głosu na małżonka, żalu czy niewielkich pretensji, codziennych oczekiwań i rozczarowań i rośnie jak balon, który kiedyś wybuchnie. Nie musimy na ten wybuch czekać, wystarczą drobne sygnały, że coś jest nie tak, że nie jesteśmy szczęśliwi i nasz współmałżonek nie jest szczęśliwy, aby zacząć szukać pomocy. Sychar zabiera nam wymówki, że nie wiemy, jak i nie wiemy gdzie szukać pomocy. Ona jest na wyciągnięcie dłoni. Nie musimy też oglądać się na naszego współmałżonka, wystarczy zacząć od siebie. Zmieniając siebie, zmieniamy świat. Coraz częściej trafiają do nas małżonkowie, nawet nie będący w kryzysie, właśnie po to, aby uczyć się jak ochronić swoje małżeństwo, jak sobie poradzić z ewentualnym kryzysem – i dla nich też drzwi naszej wspólnoty są otwarte, to taka Bożą profilaktyka – oby było takich małżeństw jak najwięcej, lepiej zapobiegać niż leczyć. Dlatego zachęcamy wszystkich do gorącej modlitwy w intencji młodych małżeństw.

W naszej diecezji ognisko Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar istnieje także w Płocku.