Od nikogo nie usłyszałem: "nie"

Wojciech Ostrowski

publikacja 19.04.2016 00:34

- Ks. prał. Niestępski jest kapłanem pełnym radości, a to znak niewątpliwy, że dobrze zrozumiał chrześcijaństwo, które jest religią radości, religią dobrej nowiny o zbawieniu - mówił o diamentowym jubilacie ks. prał. Ireneusz Wrzesiński z Ciechanowa.

Przy ołtarzu przasnyskiej fary stanęli (od lewej): ks. prał. Józef Śliwka, ks. prał. Tadeusz Niestępski, ks. kan. Stanisław Nowak i ks. Zbigniew Morawski Przy ołtarzu przasnyskiej fary stanęli (od lewej): ks. prał. Józef Śliwka, ks. prał. Tadeusz Niestępski, ks. kan. Stanisław Nowak i ks. Zbigniew Morawski
Archiwum Jacka Ślubowskiego

Uroczystej Mszy św. przewodniczył ks. prałat, któremu jako koncelebransi towarzyszyli dwaj koledzy kursowi, księża Stanisław Nowak z Pułtuska i Józef Śliwka z Makowa Mazowieckiego, którzy w tym roku również świętują 60-lecie kapłaństwa.

Do trwania w wielkim dziękczynieniu za wspaniały jubileusz i wszystkie wielkie rzeczy, które Pan Bóg uczynił w życiu trzech kapłanów, zachęcał głoszący kazanie ks. prał. Ireneusz Wrzesiński. - Każdy kapłan to święty dar dla Kościoła - podkreślał kaznodzieja. - Kapłaństwo księdza prałata było i pozostanie nadal wielkim darem dla Kościoła. Któż policzy wszystkie Msze św., które ksiądz jubilat w swoim życiu sprawował; wszystkie rozgrzeszenia, których udzielił; wszystkie udzielone sakramenty namaszczenia chorych; śluby, które pobłogosławił; kazania, które wygłosił przez te 60 lat? Któż policzy wszelkie wysiłki i troski, jakie podejmował jako gospodarz parafii w Krzynowłodze Małej, Sannikach, Dzierzgowie i tu, w parafii św. Wojciecha w Przasnyszu?

Ksiądz Wrzesiński przypomniał, że wykonane przez ks. Niestępskiego w kolejnych parafiach prace remontowo-budowlane przypadały w bardzo trudnych dla Kościoła czasach, kiedy władze komunistyczne odmawiały pozwoleń i przydziałów materiałów. - Składajmy Bogu dzięki za każdego kapłana posłanego do nas przez Chrystusa - zachęcał ks. Wrzesiński. - Dziękujmy Bogu za naszego wspaniałego jubilata. Wydaje się, że wybrał właściwą drogę życia. Dlaczego? Ponieważ jest kapłanem pełnym radości, a to znak niewątpliwy, że dobrze zrozumiał chrześcijaństwo, które jest religią radości, religią dobrej nowiny o zbawieniu.

- Miałem szczęście, że trafiłem do parafii, gdzie spotkałem się z bardzo życzliwymi ludźmi - mówił na zakończenie Eucharystii ks. Tadeusz. - Dzięki ich dobroci i ich miłości do Kościoła i Chrystusa mogłem żyć w szczęściu pełną życia.

Z okazji diamentowego jubileuszu życzenia i swoje błogosławieństwo przesłali ks. Tadeuszowi papież Franciszek oraz biskup płocki Piotr Libera.

W pamięci jubilata bardzo mocno zapisał się dzień jego święceń kapłańskich. - Tego dnia był duży śnieg i trzaskający mróz - mówi ks. Tadeusz. - Zazwyczaj święcenia kapłańskie odbywają się w czerwcu, a wtedy bp Tadeusz Paweł Zakrzewski zarządził je na 11 lutego. W tym właśnie dniu miał jubileusz 50-lecia kapłaństwa i chciał także wyświęcić księży. Mieliśmy przyspieszone egzaminy i trzy miesiące wcześniej zostaliśmy wyświęceni. Bardzo przeżyłem sam moment święceń, może najbardziej z całego kapłaństwa. Zastanawiałem się, co to dalej będzie, jak to będzie: wszystko nowe. A jeszcze czasy były trudne. Nie wiedzieliśmy, co nas spotka. Ale cieszyliśmy się, wszyscy, całym kursem, z wigorem i zapałem rwaliśmy się do roboty - opowiada jubilat.

Ale nie dane mu było od razu po święceniach rozpocząć pracę duszpasterską. - Wtedy było tak, że nawet na wikariusza zatwierdzały władze państwowe - wyjaśnia ks. Tadeusz. - Przed święceniami, jako diakonów, wezwano nas wszystkich do UB na ul. Rakowieckiej w Warszawie. Trzeba było napisać życiorys. I każdy z nas napisał; nikt wtedy nie miał pojęcia, że można odmówić. Skutek był taki, że po święceniach nie wszyscy z nas otrzymali od władz pozwolenie na pracę w parafiach.

Ks. Niestępski znalazł się w kilkuosobowej grupie, która nie otrzymała takiego pozwolenia. Został w związku z tym kapelanem bp. Tadeusza Pawła Zakrzewskiego. Dopiero po robotniczych protestach w Poznaniu w czerwcu 1956 r. otrzymał pozwolenie na pracę duszpasterską, jako wikariusz w Pułtusku. Już w grudniu 1961 r. został proboszczem, obejmując parafię w Krzynowłodze Małej. Jako wielkie poruszenie wspomina obchody Milenium Chrztu Polski w 1966 roku. - Był wielki zapał u ludzi i jedność - opowiada. - Jako księża wiedzieliśmy o podsłuchujących nas funkcjonariuszach SB, ale nie zwracaliśmy na to wcale uwagi. A ludzie byli fantastyczni, bardzo pobożni, nie dawali się.

Ks. Niestępski został wtedy objęty aktywnym rozpracowaniem SB w ramach akcji pod kryptonimem "Narcyz - 26". Jeszcze kiedy był uczniem przasnyskiego gimnazjum UB, wzywało go na przesłuchania dlatego, że jego starszy brat walczył po wojnie w partyzantce antykomunistycznej.

Okres pracy w Przasnyszu do 1989 r. ks. Tadeusz wspomina jako czas, kiedy był pod stałą obserwacją komunistycznych służb bezpieczeństwa. - Zawsze nagrywane były kazania i ogłoszenia w kościele. Dwukrotnie byłem karany m.in. za pierwszą pielgrzymkę do Rostkowa - opowiada.

Jako proboszcz w Krzynowłodze i Dzierzgowie ks. Niestępski przeprowadził prace remontowe, usuwając zniszczenia jeszcze z czasów wojny. W Dzierzgowie odbywało się to według projektu słynnego prof. Wiktora Zina.

Największym jednak wyzwaniem okazały się prace renowacyjne i budowlane w parafii św. Wojciecha w Przasnyszu, której był proboszczem. Przeprowadził m.in. generalny remont kościoła, który otrzymał nowy dach i posadzkę oraz poddane renowacji ołtarze i organy, odnowił zabytkową dzwonnicę, zbudował plebanię i dom katechetyczny.

Kapłan podkreśla, jak trudno było wtedy cokolwiek dostać. Tylko dzięki przypadkowi zdołał kupić miedzianą blachę na dach przasnyskiej fary. W fabryce w Katowicach nie chciano w ogóle z nim na ten temat rozmawiać. Udało się dzięki przypadkowej rozmowie, podczas spotkania towarzyskiego siostry księdza z dyrektorem tego zakładu, który obiecał blachę i obietnicy dotrzymał.

- Ale jak się robi, to jest zadowolenie, że człowiek jest potrzebny i może zrobić coś dobrego, co zostanie dla ludzi - wyznaje kapłan. - A ludzie chętnie pomagali, ile mogli. Ci, którzy nie mieli pieniędzy, przychodzili i pracowali, żeby pomóc. Nigdy nie spotkałem się z odmową, od nikogo nie usłyszałem: "nie".

Ks. Niestępski zapisał się w pamięci parafian w Przasnyszu nie tylko jako świetny gospodarz, zaradny i skuteczny w organizowaniu różnorodnych prac budowlanych i remontowych. - To na pewno ważna forma troski o powierzoną parafię, ale nie najważniejsza i z tego nasz jubilat świetnie zdawał sobie sprawę - mówi Bożena Tomaszewska. - Był bardzo zatroskany o kondycję rodzin w parafii. Pamiętamy, z jakim entuzjazmem odniósł się do tworzącego się u progu lat 90. Domowego Kościoła. Wspierał wszelkie inicjatywy podejmowane przez Oazę Rodzin. Otrzymaliśmy dobry i mocny fundament. Wspólnota istnieje i działa już ponad ćwierć wieku. Ks. Tadeusz już od początku swego proboszczowania w przasnyskiej farze przywiązywał też dużą wagę do kwestii przygotowania narzeczonych do małżeństwa. Zwerbował kilkuosobową ekipę do prowadzenia spotkań, wysyłał na kursy i szkolenia. To właśnie ks. Niestępskiemu zawdzięczam swoje zaangażowanie w poradnictwo rodzinne. Potrafił zmotywować; nie można mu było odmówić w żaden sposób - wspomina parafianka.

W 2008 r. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej uhonorowało ks. Tadeusza Niestępskiego statuetką Przaśnika.