Bez nich nie byłoby wolnej Polski

Wojciech Ostrowski

publikacja 29.02.2016 22:31

Po raz drugi odbył się Rajd Pieszy Szlakami Lutowej Bitwy Przasnyskiej.

2. rajd szlakiem przasnyskiej bitwy lutowej zgromadził wielu pasjonatów historii 2. rajd szlakiem przasnyskiej bitwy lutowej zgromadził wielu pasjonatów historii
Wojciech Ostrowski

Przed wyruszeniem w drogę uczestnicy rajdu wzięli udział we Mszy św. w kościele parafialnym w Świętym Miejscu. Eucharystii przewodniczył ks. proboszcz Jacek Daszkowski, który zachęcił do wspólnej modlitwy w intencji poległych podczas I wojny światowej na przasnyskiej ziemi żołnierzy i cywilów. Zwracając się do rekonstruktorów zwrócił uwagę, że są oni żywą lekcją historii. – To wszystko składa się na to, abyśmy o tych, którzy polegli za nas, za to żebyśmy mogli dziś odprawiać tę Mszę św. w naszym kościele, mówić po polsku, żyć w wolnym kraju, poruszać się swobodnie. Oni o to walczyli – akcentował kapłan. Przypomniał także o zbliżającym się Narodowym Dniu Żołnierzy Wyklętych.

- Kiedy 28 lutego 1915 r., 101 lat temu, wreszcie zapadła cisza po ponad dwóch tygodniach ciężkich walk na ziemi przasnyskiej tak naprawdę zostały tylko groby – mówił w kościele Mariusz Łyszkowski, prezes przasnyskiej Grupy Rekonstrukcji Historycznej 14 Strzelców Syberyjskich, która zorganizowała rajd. – Poległo blisko 50 tys. żołnierzy walczących w mundurach carskich i pruskich. Ponad 20 proc. z nich to byli nasi rodacy, którzy walczyli ze sobą. Leżą tu na cmentarzach, często z nazwiskami zapisanymi cyrylicą albo gotykiem. Nasza grupa od dwóch lat chce przypominać o tych ludziach, bez których walki najprawdopodobniej nie byłoby wolnej Polski – wyjaśniał rekonstruktor wyjaśniał rekonstruktor zapraszając uczestników Mszy św. do udziału w rajdzie. – Warto to czynić, żeby pokazać miejsca, o których dziś nie wszyscy wiemy, a są to cmentarze, gdzie pochowano niekiedy więcej niż 200 – 300 osób, często w polach, lasach – zachęcał rekonstruktor.

Rajdowa wędrówka rozpoczęła się na cmentarzu parafialnym w Świętym Miejscu, gdzie przy pomniku upamiętniającym pochowanych tam żołnierzy I wojny światowej, zapłonęły znicze. Podobnie było przy kolejnych wojennych mogiłach, przy których przebiegała trasa rajdu. Jego uczestnicy po przebyciu około 11 km dotarli do lasu koło Karwacza, gdzie uroczyście wkopany został brzozowy krzyż dla upamiętnienia spoczywających tam około 600 poległych, wśród których jest wielu Polaków. Na uczestników czekał na leśnym parkingu również smaczny posiłek w postaci gorących kiełbasek oraz świetnej zupy gulaszowej, która stanowiła austro-węgierski akcent rajdu.

Kolejnym punktem programu była konferencja popularnonaukowa w Muzeum Historycznym w Przasnyszu. O Polakach w armiach zaborczych podczas I wojny światowej opowiedział Jakub Wojewoda z Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą. Dr Radosław Waleszczak, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. KEN w Przasnyszu, poświęcił swój wykład Rosjanom na Północnym Mazowszu w XIX i XX wieku. Natomiast Jacek Furmańczyk z Płocka wygłosił prelekcję: "Armia niemiecka pod Przasnyszem 1914/15 - rodzaje i typy wojsk, dowództwo, pochodzenie i skład narodowościowy".

Nawiązanie do Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych stanowiła złożona ze zdjęć i biogramów wystawa, opracowana przez lubelską Fundację Niepodległości, którą można zobaczyć w przasnyskim muzeum.

Jak zgodnie przyznają uczestnicy był to bardzo udany rajd. Wspaniale dopisała pogoda, a organizatorzy z GRH 14 Pułk Strzelców Syberyjskich stanęli na wysokości zadania. W rajdzie uczestniczyli też rekonstruktorzy m.in. z Poznania, Olsztyna, Modlina i okolic Warszawy; harcerki i gimnazjaliści z Przasnysza oraz inni miłośnicy wędrowania na szlaku historii. Najmłodszą uczestniczą była dziewięcioletnia Alicja, która, jak powiedziała, lubi uczestniczyć w rekonstrukcjach historycznych, a w przasnyskim rajdzie brał udział już po raz drugi. Razem z nią wędrował ubrany w carski mundurze miś. – Nazywa się Anton Egonowicz Rżewski – Morozow i ma nawet swój profil na facebook’u –poinformowała dziewczynka.

Sławomir Jodełka, rekonstruktor z Modlina zwraca uwagę, że I wojna światowa była wojną, o którą modlił się Adam Mickiewicz. – Z tej wojny powstała Polska. Uważam, że ci żołnierze, którzy służyli w carskiej i niemieckiej armii, nie przelali swej krwi na darmo. Ta krew zaowocowała tym, że Polska została zauważona na arenie międzynarodowej. Zaborcy obiecywali nam wolną Polskę, ale dla nich tak naprawdę ważne było tylko "mięso armatnie". I właśnie dlatego takie marsze pamięci są bardzo ważne. Trzeba to kultywować i oddawać hołd i cześć żołnierzom polskim, którzy walcząc w armiach zaborczych bili się o wolną Polskę. Jestem pierwszy raz na rajdzie przasnyskim. Bardzo chętnie przyjechałem. To jest dobra inicjatywa. Propaguje się I wojnę światową i jest to coś co służy niepodległości Polski. I to przyciąga. Ważny jest też aspekt edukacyjny: mamy tu młodzież, są gimnazjaliści i młodsze dzieciaki. Idą, nie odstają wcale – cieszy się rekonstruktor.

Radości z udanego rajdu nie kryją też organizatorzy. – Było więcej uczestników niż rok temu - mówi Mariusz Maciaszczyk, wiceprezes GRH 14 PSS. - Pomysł zapadł po naszym udziale w Rajdzie Szlakiem Bitwy nad dolną Bzurą i Rawką. Poniekąd z powodu środków finansowych. Rekonstrukcja jest o wiele droższa, a rajd to tylko jedzonko, reklamy i paliwo. Rajd już odbył się w tamtym roku u nas i jest dobrą formą przekazu historycznego, upamiętnienia poległych i oczywiście przeżycie związane z marszem – wyjaśnia rekonstruktor.

Przasnysz był jednym z najboleśniej doświadczonych podczas I wojny światowej miast.

Już na przełomie listopada i grudnia 1914 r. stał się miejscem zaciętych walk pomiędzy wojskami rosyjskimi i niemieckimi. Podczas trzytygodniowych zmagań miasto przechodziło z rąk do rąk nawet trzy razy dziennie. Intensywny ostrzał artyleryjski obrócił większość budynków w ruiny. Wśród nielicznych pozostałych w Przasnyszu mieszkańców był ówczesny proboszcz i dziekan przasnyski, ks. Józef Piekut, którego wojenne wspomnienia stanowią poruszające świadectwo tamtych dni.

Do wznowienia walk o miasto doszło w lutym 1915 r. Niemcy, uprzedzając rosyjskie uderzenie na Prusy Wschodnie, ponownie zaatakowali Przasnysz, który zajęli po kilku dniach ciężkich walk. Rosjanie zdobyli wtedy niemiecki sztandar pułkowy, jedyny, jaki armia niemiecka straciła na froncie wschodnim. Niemiecki gen. Curt von Morgen pod wrażeniem bohaterskiej postawy obrońców, ofiarował ich rannemu dowódcy, płk. Barybinowi, swoją szablę, którą ten w dowód uznania dla żołnierzy niemieckich przyjął.

Rosjanie szybko przeprowadzili skuteczne kontruderzenie, odzyskując miasto. Podejmowane przez Niemców w marcu kolejne próby jego opanowania zakończyły się niepowodzeniem. Pierwszą bitwę przasnyską nazywano w Europie zachodniej bitwą nad Marną frontu wschodniego. Natomiast uczestniczący w niej gen. von Morgen określił ją wręcz jako najbardziej interesującą i trzymającą w napięciu bitwę całej wojny.

Co ciekawe, to właśnie podczas niej Rosjanie dokonali pierwszego w historii przełamania linii obronnych przy użyciu pojazdów pancernych "Russo-Bałt" i "Mannesmann-Mulag".

Do skutecznego przełamania frontu i trwałego zajęcia miasta przez Niemców doszło w lipcu 1915 r. podczas drugiej bitwy przasnyskiej, po której, w wyniku szybkiej ofensywy, zajęli oni całe Królestwo Kongresowe.