Pomocnicy św. Mikołaja

am

publikacja 12.12.2015 23:38

Trwa wielki finał Szlachetnej Paczki. „Gość” przyglądał się pracy wolontariuszy rejonu Płock Centrum. Od piątku ich baza pęka w szwach od prezentów, które trafiają do 85 rodzin.

Pomocnicy św. Mikołaja   Płock, 12.12.2015. Wolontariusze Szlachetnej Paczki rejonu płockiego Agnieszka Małecka /Foto Gość Spędzili wiele godzin na warsztatach i wywiadach środowiskowych, kwalifikując rodziny do bazy Szlachetnej Paczki, ale dopiero teraz, gdy pracują razem i paczki docierają do potrzebujących, czują sami tę niezwykłą atmosferę. - Ten finał jest bardzo męczący, ale dodaje skrzydeł - mówią płoccy wolontariusze. Od rana panował spory ruch w ich bazie, która mieści się w budynku Ochotniczej Straży Pożarnej na ul. Sierpeckiej.

Ten rejon Szlachetnej Paczki obejmuje w tym roku swoją pomocą 85 rodzin z Płocka i okolic, w tym Słubic, Sikorza, Parzenia i Siecienia. Darczyńcy z Płocka wsparli też 8 rodzin z Raciąża.

Ekipę w charakterystycznych czerwonych koszulkach tworzy 41 wolontariuszy, w przedziale od 17 roku życia do wieku emerytalnego. Przeważa płeć żeńska, ale widać też dwóch męskich „rodzynków”. Nie brakuje „dinozaurów” - osiem osób jest w Paczce po raz kolejny. Po raz pierwszy włączył się Płocki Wolontariat. Są też uczniowie, studenci, ludzie różnych zawodów i z rozmaitych środowisk. Ale w tych dniach nie ma tytułów, stanowisk; jest po prostu Kasia, Małgosia, Ola... Łączy ich idea, wyrażona logo - sercem Szlachetnej Paczki.

- Ja po prostu zalogowałam się w Internecie jako wolontariusz, i tak tu trafiłam. Co mnie motywowało? Chciałam pomagać, a jednocześnie zobaczyć świat od innej, lepszej strony i myślę, że to się udało - mówi Małgorzata Kalinowska.

Po raz pierwszy w SZP jest Katarzyna Królikowska. - Na początku trochę mnie to przerażało, te ankiety, to wszystko, co moglibyśmy nazwać biurokracją. Ale teraz widzę, jak to jest potrzebne, bo dzięki temu wszystko jest tu przejrzyste i uczciwe. Dzisiaj dopiero, gdy wszyscy się spotkaliśmy, poczułam tę atmosferę. Od rana panuje tu pozytywny zamęt - mówi.

Faktycznie, w siedzibie SZP niemal pachnie Świętami Bożego Narodzenia. Wolontariuszki zrobiły stroiki z igliwia, zawiesiły ozdoby choinowe, popiekły ciastka, przygotowały też drobne upominki dla darczyńców. Ktoś je zapytał: „Czy tu będzie jakieś przyjęcie?” i otrzymał odpowiedź: „nie, to wszystko dla państwa”. Bo ludzie „Paczki” dbają o najmniejszy szczegół; także o to, by każdy, kto otworzył serce i kieszeń dla potrzebujących poczuł się, jak w rodzinie. - Żeby być wolontariuszem Szlachetnej Paczki trzeba być człowiekiem otwartym na świat, wrażliwym i odważnym - mówi Katarzyna Racińska, liderka rejonu płockiego.

Kto pomaga? Darczyńcami są urzędnicy, pracownicy firm, korporacji, dzieci i młodzież szkolna, i wiele osób indywidualnych. Średni koszt takiej paczki wyniósł około 3 tys. zł, dlatego tu potrzeba wielu ludzi dobrej woli i otwartych serc.

Pomocnicy św. Mikołaja   Płock, 12.12.2015. Wolontariusze Szlachetnej Paczki rejonu płockiego Agnieszka Małecka /Foto Gość Kolejny raz włączyła się pani Anna z przyjaciółmi, którzy w sobotę przywieźli 12 paczek dla jednej rodziny. - To ja dokonywałam wyboru rodziny. W tym przypadku zauroczyło mnie to, że tam była potrzebna nie tylko „ryba, ale i wędka”; to znaczy, między rzeczami, których potrzebowali była maszyna do szycia, dzięki której ta rodzina będzie mogła coś zarobić - mówi pani Anna. - W tym wszystkim piękne jest to, że można też spełnić dodatkowo drobne, osobiste marzenia tych rodzin. W naszym przypadku było to bluzka, perfumy dla dziewczyn -dodaje. - Czy warto pomagać? Oczywiście. To jest aksjomat. W przypadku Szlachetnej Paczki  jest to pomoc celowa i bardzo rozsądna. Bo pomagać można różnie, ale najważniejsze, by pomagać mądrze. Ta pomoc zawsze jest przydatna, nigdy nie jest chybiona - mówią panowie Tomasz i Michał, którzy razem z panią Anną przygotowywali paczkę.

Wśród darczyńców jest Płocka Grupa Fotograficzna, która z aparatami przez długi czas towarzyszyła wolontariuszom. Większą część ich paczki stanowiło… paliwo samochodowe, bo rodzina, którą wybrali, wozi bardzo często chore dziecko na rehabilitację. - Szlachetna Paczka to jest niesamowita szkoła dla młodych ludzi. Świetnie ustawia priorytety. Tutaj dopiero się dostrzega to, czego inni nie mają, a co jest zupełnie naturalne - mówi Ewa Ablewska, członek PGF i pierwsza liderka płockiego rejonu. - Myślę, że sukces Szlachetnej Paczki polega na tym, że ludzie rzeczywiście widzą, że to ma sens i czerpią z tego pozytywną energię. Ja się jedynie obawiam takiego przyzwyczajenia do Szlachetnej Paczki i roszczeniowości rodzin. Dlatego moim zdaniem z roku na rok powinny być coraz ostrzejsze kryteria włączania do Paczki. Jako osoba, która poznała to wszystko od środka, wiem, gdzie są niebezpieczeństwa. Wiem też, że robi się wiele w tym kierunku, by to zniwelować - dodaje.

Jakie są rodziny, którym pomagają? Wolontariusze przyznają, że dziś nie zawsze biedę widać już na pierwszy rzut oka. Trzeba dokładnie przyjrzeć się każdej sytuacji. Bieda niezawiniona nie woła głośno i raczej wstydzi się swojego stanu. - Smutne jest to, że często te rodziny, może poza dziećmi, nie mają już marzeń. Dorośli już nie wyobrażają sobie, czego można chcieć, o czym można marzyć. Trzeba im czasem podpowiedzieć - mówi pani Katarzyna Królikowska.

Zdarza się, że ludzie potrzebują nie tylko rzeczy materialnych; czasem równie ważne są potrzeby emocjonalne - chwila rozmowy, bycia z drugim człowiekiem. - Czasem jest tak, że idziemy do starszej osoby, i okazuje się, że ona właściwie niczego nie potrzebuje. Ważniejsze jest dla niej, że ktoś ją odwiedził i wysłuchał - zauważa Katarzyna Racińska. I wspomina panią, która poprosiła o …. pluszowego misia. Gdy siadała w fotelu, by napić się herbaty, chciała, by ktoś jej towarzyszył.

Czy Paczka zmienia życie wolontariuszy? Na pewno łączy ludzi. Małgorzata Kalinowska mówi, że dzięki SZP w ubiegłym roku zawiązała się w ich gronie nieformalna grupa filmowo - dyskusyjna. „Szlachetny Klub Filmowy”, w skrócie Szkwał skupia 10 pań, w różnym wieku i różnych zawodów, które w innej sytuacji prawdopodobnie by się nie poznały. Raz na miesiąc spotykają się przy własnych wypiekach, by obejrzeć jakiś film lub dokument i podyskutować.

- Ja w tym roku podczas Świąt Bożego Narodzenia będę gdzieś z myślami z ludźmi, którym pomagamy - mówi Katarzyna Królikowska. - Myślę, że wolontariuszem człowiek się rodzi, że to ma się we krwi. Robimy to, by być najlepszą wersją siebie. Może to dziwnie zabrzmi, ale nie do końca wierzę w czysty altruizm. Myślę, że nawet jeśli coś robimy bezinteresownie, to jednak robimy to dla kogoś - czyli dla siebie. Żeby poczuć, że jestem jednak kimś dobrym, wartościowym. W tym znajdujemy motywację do pomagania.