Czego mogą nas nauczyć?

am

publikacja 07.11.2015 23:49

Ponad dwugodzinny spacer alejkami najstarszych nekropolii Płocka, zorganizowany przez PLOT i Stowarzyszenie „Starówka Płocka”, był okazją do przypomnienia postaci i losów zasłużonych mieszkańców miasta i podziwiania zabytkowych nagrobków.

Uczestnicy spaceru poznawali losy załużonych płocczan i dzieje ich nagrobków Uczestnicy spaceru poznawali losy załużonych płocczan i dzieje ich nagrobków
Agnieszka Małecka /Foto Gość

Zgodnie z tradycją spacerów turystycznych po Płocku, organizowanych w lato, i ten listopadowy spacer pamięci po płockich nekropoliach rozpoczął się dokładnie w południe, gdy na wieży ratuszowej grany jest hejnał. Mimo niesprzyjającej, jesiennej aury, przy pomniku Ignacego Łukasiewicza, który służył za punkt zborny, zebrało się kilkadziesiąt uczestników zwiedzania. Przewodnicy PLOT przypomnieli historię tzw. Płockich Powązek, a Jerzy Skarżyński, prezes Stowarzyszenia „Starówka Płocka” mówił o akcji ratowania zabytkowych nagrobków. Dziękował mieszkańcom miasta za datki, ale mówił też z żalem o braku wsparcia ze strony miasta.

- Nie byłoby tego, co robimy od 15 lat, gdyby nie państwo. To dzieje się tylko dzięki wam, płocczanom, darczyńcom, bo tylko wy dajecie pieniądze. Przez 15 kwest zebraliśmy 630 tys. zł, zrobiliśmy 30 nagrobków, 3 nowe realizacje i jedną dużą kaplicę. W tym roku zebraliśmy 49251 zł. To rekord. Przez te 15 lat największym naszym donatorem była kuria biskupia, która dala prawie 90 tys. zł - podsumował Skarżyński. Zapewnił, że stowarzyszenie stara się także współpracować z innym podmiotami, by pozyskiwać fundusze.

Ale nie sumy i finanse były najważniejsze podczas tego spaceru, tylko dawni płocczanie, pochowani na tych nekropoliach. Zaraz po przekroczeniu bramy na tzw. starym cmentarzu zaczęła się fascynująca i poruszająca wycieczka w przeszłość. Rygorystyczny plan zwiedzania chwilami załamywał się spontanicznie, bo po drodze znajdowały się kolejne, odnowione nagrobki, o których Jerzy Skarżyński rzucał kilka zdań komentarza. Uczestnicy spaceru zatrzymali się przy około 20 grobach. Jako pierwszy był grobowiec, w którym pochowana jest rodzina Pestugich. - Oni byli przybyszami na Mazowszu. Przybyli do nas z Lombardii, a my, jako naród gościnny nie mieliśmy uprzedzeń wobec tych, którzy przybywają do nas w normalnych zamiarach. Była to najbardziej bogata rodzina kupiecka na północnym Mazowszu - mówił przewodnik PLOT Ryszard Kapturowski. Okazały pomnik, z częściową kolumną, na której szczycie stoi urna, został odrestaurowany dzięki akcji „Ratujmy Płockie Powązki”. - Tej urny nie było w ogóle, ona gdzieś leżała w krzakach - wyjaśniał prezes stowarzyszenia „Starówka Płocka”. Dopiero stare zdjęcia i opisy przyniosły informacje o istnieniu takiego zwieńczenia.

Na tzw. starym cmentarzu uczestnicy spaceru zatrzymali się też przy grobowcu Antoniego Kozłowskiego, wystawionym przez jego żonę. Na grobie stoi piękna figura płaczki. To jeden z pierwszych pomników, jaki został odrestaurowany, przypomniał Jerzy Skarżyński. - Pod spodem jest krypta, którą otworzyliśmy, tam są dobrze zachowane metalowe trumny. Był jednak jeden problem. Całe sklepienie nad kryptą „siadało”, pękało. Trzeba było ją na tyle wzmocnić, żeby spokojnie postawić na kilkadziesiąt lat ten pomnik nagrobny. Wzmocnienie krypty zaprojektował dr Krzysztof Kamiński, wiceprezes naszego stowarzyszenia. To wszystko jest teraz bardzo solidnie zrobione. Harcerze z ZHR, który pomagają naszej akcji, włożyli tam kapsułę czasu. Nie wiemy, co tam umieścili. Może kiedyś, ktoś to otworzy i przeczyta… - mówił. Piękna ale pierwotnie bardzo zniszczona płaczka z grobowca Antoniego Kozłowskiego, obywatela miasta Płocka, była przez pewien czas logo akcji „Ratujmy Płockie Powązki”.

Niedaleko tego nagrobka znajduje się najstarszy zachowany pomnik nagrobny na tym cmentarzu, miejsce pochówku podkomorzyny zakroczymskiej. Płyta z tego grobu była praktycznie zakopana, opowiadał Jerzy Skarżyński. Trasa spaceru po starym cmentarzu wiodła też przy współczesnym grobie Jakuba Chojnackiego, prezesa Towarzystwa Naukowego Płockiego, który przyczynił się do sporządzenia kopii tzw. Drzwi Płockich do katedry, a także nagrobku „płockiego doktora Judyma” - Stanisława Sienickiego.

Dłuższa część zwiedzania przypadła na znacznie większy cmentarz parafialny. Tu uczestnicy spacery zatrzymali się m.in. przy grobach rodziny Nowowiejskich, ks. Kazimierza Starościńskiego, ks. Ignacego Lasockiego, małżeństwa Rutskich, Tadeusza i Helenki Grabskich, Eugenii Dąbrowskiej - siostry generała Sikorskiego i rodziny Tadeusza Mazowieckiego.

W głównej alei, wiodącej do kaplicy cmentarnej Górnickich, znajduje się m.in. zabytkowy, pomnik rodziców abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, zamordowanego w obozie hitlerowskim w Działdowie. Odnawiając ten nagrobek Stowarzyszenie „Starówka Płocka”, jak przypomniał jego prezes, postanowiło też zrobić symboliczną tablicę, upamiętniającą Arcybiskupa, którego szczątki spoczywają gdzieś w Działdowie. - Jakaś jego cząstka tu jest, bo płoccy harcerze pojechali do Działdowa i przywieźli stamtąd trochę ziemi, która została włożona do krypty - wyjaśniał.

Ciekawa historia wiąże się z grobowcem Eugenii Dąbrowskiej, do którego zabrali zwiedzających organizatorzy tego spaceru. - To imię i nazwisko może niewiele nam mówi. Ale już kiedy dodamy, że była ona siostrą gen. Sikorskiego, to sprawa nabiera rumieńców. Skąd to miejsce spoczynku? Związane jest z wybuchem II wojny światowej. Pani Eugenia Dąbrowska, uciekając z Warszawy zatrzymała się w niedalekim Gąbinie. Był on w tym czasie pod obstrzałem niemieckiego snajpera, który siedział prawdopodobnie w wieży kościelnej. Na podwórku bawiły się dzieci. Pani Eugenia, chcąc te dzieci ocalić przed obstrzałem, wyskoczyła z budynku, a ponieważ była ubrana na biało, stała się bardzo wygodnym celem. Dzieci zostały podobno ocalone, ale ona ostała bardzo ciężko postrzelona. Z Gąbina do Płocka przywiózł ją pan Akimow, który był felczerem. Niestety zmarła i została pochowana na naszym cmentarzu - opowiadał przewodnik PLOT. - Żaden grabarz nie śmiał tknąć tego miejsca. Przyszły czasy trochę lepsze i uczniowie jednej ze szkól zrobili tu skromny nagrobek. To były krzaki, grób był niewidoczny. Przystąpiliśmy do uporządkowania go i rozpisaliśmy konkurs na projekt nagrobka. Wybraliśmy projekt architekta Tomasza Królikowskiego - opowiadał Jerzy Skarżyński. Wspominał też, że mało co nie doszłoby w ogóle do zrealizowania tego przedsięwzięcia; daleka krewna pani Eugenii, nagle nie chciała się na to zgodzić. Ostatecznie powstał pomnik nagrobny, a przy nim - tzw. ścieżka życia, która urywa się, tak jak życie Eugenii Dąbrowskiej, po strzale snajpera.

Zatrzymując się przy grobach kilku płockich duchownych, przewodnicy przypomnieli ich zasługi. - Ks. Ignacy Lasocki przywiózł na wozach drabiniastych ze Skępego do Płocka księgozbiór obecnej biblioteki im. Zielińskich i jako jedyny w Płocku sprzeciwiał się zburzeni cerkwi, która stała na miejscu obecnego pl. Obrońców Warszawy - mówił Ryszard Kapturowski. Wspominano ks. Kazimierza Starościńskiego, autora płockiego hejnału, którego nuty zostały wpisane w kształt pomnika.

Trasa spaceru pamięci po płockich najstarszych nekropoliach wiodła też obok miejsc, gdzie spoczywają prochy małych bohaterów: Antolka Gradowskiego, harcerza, jednego z wielu bohaterskich obrońców miasta w 1920 r. oraz rodzeństwa Grabskich: Tadeusza, Jana i 15-letniej Helenki, którzy zginęli w obronie Lwowa.

To było pierwsze takie otwarte, bezpłatne zwiedzanie z przewodnikiem płockich cmentarzy. Na każdym pomniku pozostawiono płonący znicz. - Ile od tych ludzi, którzy tu leżą, możemy się nauczyć, my współcześni, zabiegani... - zauważył w tracie zwiedzania Jerzy Skarżyński. Dlatego organizatorzy zapraszają na kolejny spacer już za rok. A w tę niedzielę, 8 listopada Płocka Lokalna Organizacja Turystyczna zaprasza na podwieczorek patriotyczny, o godz. 17, przy ławeczce druha Wacława Milkego na Starym Rynku.