Gdy umiera kapucynka...

s. Donata Koska

publikacja 02.11.2015 00:00

Wydawać się może, że jest to nietypowa, lecz jak na dzień Zaduszny jednak pożyteczna lektura pogrzebowego kazania... sprzed 133 laty. Wygłosił je karmelita, o. Fortunat Jajko w Przasnyszu, w czasie pogrzebu pierwszej zmarłej mniszki Klaryski Kapucynki - s. Marii Salomei Stummer.

Groby zmarłych sióstr kapucynek w katakumbach kościoła w Przasnyszu Groby zmarłych sióstr kapucynek w katakumbach kościoła w Przasnyszu
Archiwum Klarysek Kapucynek w Przasnyszu

Było to 19 lutego 1882 roku. W klasztorze kapucynek w Przasnyszu, jako pierwsza z polskich kapucynek, odeszła do domu Ojca 56-letnia s. Maria Salomea od Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny (Klotylda) Stummer. Do zgromadzenia felicjanek w Warszawie wstąpiła w 1857 r. Profesję czasową złożyła w 1858 r., a wieczystą w 1870 r.

Przełożona kapucynek w Przasnyszu - Izabella Lebenstein szczególnie martwiła się o chorującą s. Salomeę Stummer. W liście z 1881 r. pisała: "U nas takie zmiany zaszły. Siostra Salomea taki niby filar zdrowia, dziś już zupełnie nie może wspólnego życia zachować. W celi siedzi, na Mszę św. tylko schodzi. Rozwinęła się choroba gardła, już od kilku lat jak narzekała, że jej trudno łykać, ale mogła wszystko jeść i doktorzy nie mogli poznać, bo to cierpienie było głęboko. Uważali za chorobę nerwową. Od kilku miesięcy zaczęła się leczyć radykalnie, ale nie pomagało nic i tutejsi lekarze nie mogli rozpoznać choroby. Poprosiłyśmy doktora Józefa] Stummera, jej brata z Warszawy, żeby z drugim przyjechał. W parę dni po odebraniu listu przybył z doktorem, zdaje mi się Orłowskim. Dali przepis, jak się leczyć, a że dopiero parę dni jest, jak sprowadzone zostały maszynki i inne rzeczy do leczenia, więc nie wiemy, jaki skutek będzie. Dotąd nic nie lepiej, w łykaniu ma trudności i rozmoczonej bułeczki nie może przełknąć. Doktorzy kazali rosół pić, na miękko jajka, więc ma posiłek. Bulionu przysłali jej bracia".

Stan zdrowia chorej jednak nie ulegał poprawie, a opatka w kolejnych listach do o. Honorata Koźmińskiego wyrażała swoje współczucie dla s. Salomei, opisując jej udrękę cierpliwie znoszoną i jednocześnie gotowość przyjęcia woli Bożej, jakakolwiek ona będzie. "O Siostrze Salomei nadmieniam, że ma jej błona zarastać w gardle. Osądzili więc doktorzy, że ma być sondowanie, co tydzień, to jest przepychanie gardła maszynką. Raz jeden to robili, ale ona źle to znosi, bo jest to bardzo przykra rzecz i ból, że aż krzyczy. […] Pragnęłyśmy, aby Ojciec przybył do nas, dla siostry Salomei, mówiłam o tym z nią, ale ona już uczyniła spowiedź z całego życia i ostatnie sakramenty przyjęła i bardzo jest spokojna na sumieniu".

Także sama chora s. Salomea Stummer pisała w 1882 r., przygotowując się na chwilę odejścia do Boga, ostatni list do ojca Honorata. "Upokorzona jestem Ojców łaskawością. Niech Pan Jezus za to nagrodzi. […] List Ojca nie tylko uspokoił mnie co do leczenia się, ale tyle jakiejś dziwnej radości doznaję, że jeżeli Pan wzywa mnie już do siebie, to list Ojca będzie miłą jakąś osłodą w chorobie dla mnie. O modlitwę, o modlitwę teraz już tylko błagam i upraszam najpokorniej, Was, Ojcze, aby Pan miłosierdzie nade mną okazał i pozwolił przygotować się na tę ostatnią chwilę, i odpuścił mi tyle grzechów moich. Polecając się więc Ojca pamięci przed Bogiem teraz i po śmierci, zostająca najprzywiązańszą córką a sługą w Chrystusie. Maria Salomea".

S. Maria Salomea była pierwszą kapucynką, która zmarła w Przasnyszu. Pogrzeb jej odbył się 23 lutego 1882 r. Przybył gwardian kapucynów z Zakroczymia, o. Benwenuty Majtler i liczni kapłani, tak z fary jak i z okolic Przasnysza oraz rodzina zmarłej z Warszawy. Mowę pogrzebową podczas Mszy św. wygłosił kapelan sióstr, o. Fortunat Jajko. Podkreślił w niej wartość życia ukrytego i świątobliwe życie zmarłej. Ojciec Fortunat mówił m.in.:

- Ofiarą żywą palącą się w obliczu Pana była zgasła śp. siostra Maryja Salomea. Zrodzona z rodziców Jana i Tekli z Wenclów, Stummer w Warszawie, w roku 1826 ujrzała światło dzienne; a jako córka doktora medycyny, oraz generała Wojsk Polskich, staranne i religijne odebrała wychowanie. Kiedy przyszła do wieku, w którym świat swymi ułudami wabił ją do siebie, kiedy piękne przymioty serca i położenie towarzyskie otwierało dla niej pole szczęścia doczesnego na świecie, za innem szczęściem zatęskniła. Szczęście doczesne i rozkosze świata uśmiechające się do niej, wydały się jej za liche, błahe i niewarte, aby swe serce miała im oddać i dla nich się poświecić. Postanowiła więc wzgardzić światem i jego próżnością, a oddać się zupełnie na służbę Bogu, Chrystusowi Panu. Jego więc obrała sobie za ideał swego wesela, Jemu serce z całą mocą swej duszy poświeciła. Właśnie kiedy tak piękne postanowienie w jej sercu się zrodziło, aby się Bogu poświęcić, w Warszawie w roku 1854 w nowe zgromadzenie zaczęły się zbierać tego grodu pobożne córy, aby w pokucie i zaparciu służyć Bogu w czystości, w ubóstwie i w posłuszeństwie, na wzór św. Franciszka Serafickiego. Rozgłos ich życia i ta miłość z jaką się starcami, schorzałymi i opuszczonymi dziećmi opiekowały, zwróciły uwagę ś.p. Maryi Salomei; to też nie zwlekając dłużej, opuszcza swą rodzinę, która ją serdecznie kochała i wstępuje do tego zgromadzenia, aby w niem służyć Bogu i bliźnim. Nowicjat odbywa, a w nim wszystkie przepisy wzorowo. Następnie wykonywa śluby Bogu, by na całe życie w czystości, ubóstwie, posłuszeństwie i klauzurze zostawać. Po professyi zakonnej z większą jeszcze żarliwością spełnia wszystkie przepisy swego zakonu. Żadnej z sióstr zakonnych nie da się wyprzedzić w ćwiczeniach i świętych praktykach pobożności. Umartwień ciała i zmysłów zadaje sobie tyle, że ją spowiednicy miarkować muszą. Do chóru wśród dnia i nocy uczęszcza ze świętą skwapliwością; nigdy nie opuszcza swych pacierzy; w ostatniej chorobie klęcząc takowe odmawia; na parę dni dopiero przed skonem kiedy już mówić nie może Brewiarza, zasmucona, uważa się za winną, że go odmówić nie mogła. A cóż powiedzieć o jej ubóstwie? Mogłaby mieć dozwolone przez Regułę niektóre rzeczy jej potrzebne, ale jej delikatne sumienie obawia się by w czem nie naruszyła ślubu ubóstwa świętego, więc odmawia sobie takowych. Nawet kiedy jej czcigodna familia coś przysłała, to śp Maryja Salomea oddaje to siostrom zakonnym na wspólny użytek! Posłuszeństwo zakonne to dla niej rozkaz Boski; nie ociąga się, ani namyśla wypełniać co jej rozkazują.

- Taka żarliwość ś.p. siostry Maryi Salomei zwraca uwagę ogółu sióstr zakonnych, to też wybierają ją; to na mistrzynię nowicyjuszek, to na prokuratorkę, to na inne urzęda klasztorne; wreszcie powierzają jej bardzo ważny urząd furtyjanki. Kto zna klasztorne zakonnic przepisy i prawa, ten dopiero może ocenić urząd furtyjanki, ile do niego mozołu i pracy jest przywiązane. Furtyjanka w klasztorze, to jakoby Cherub strzegący Raju, to jest zacisza klasztornego, by do niego grzeszny świat wstępu nie miał. Furyjanka w klasztorze, to stróż honoru całego zgromadzenia, ona to na każdy odgłos dzwonka musi podążać do furty i pytać kto czego potrzebuje i o tem przełożoną powiadamiać. Trudno policzyć, ile razy na dzień ze swej celi tę podróż do furty odprawi furtyjanka. Zdrowia więc, akuratności i cierpliwości potrzeba do tego urzędu. Śp. siostra Maryja Salomea pełniąc takowy, to nie już szła, ale biegła co prędzej na każde poruszenie dzwonka. Nigdy się na to nie uskarżała i miała sobie za rozkosz dla Chrystusa pełnić ten urząd do samej swej choroby jak najskrupulatniej. Długiegoby potrzeba czasu, aby śp. siostry Maryi Salomei cnoty ciche w zakonie spełniane wypowiedzieć. Wspomnę jeszcze tylko jej chorobę ostatnią. We wrześniu roku zeszłego zachorowała na ból gardła. Z początku zdawało się, że to tylko zwykła boleść, i nic nie znacząca. Lecz kiedy coraz większe cierpienia wzmagały się, tak że już i sztuka lekarska nie pomagała, wtenczas z całą usilnością zaczęła się gotować na drogę wieczności! A choć całe życie zakonne w ostrej pokucie przepędziła i zawsze się gotowała na spotkanie Oblubieńca swego, jednak przeczuwając swój skon, z tem większą żarliwością oczyszczała lampę swego sumienia przez częste spowiedzi. Dolewała do niej oleju cnot świętej cierpliwości i zupełnego zgadzania się z wolą Bożą.

Przez całą chorobę mimo ciężkich cierpień, nikt nie słyszał jej jęku, ani narzekania. O! błogosławiona święta cierpliwości, godna podziwienia! któż cię na świecie zrozumieć i ocenić należycie potrafi? Jedna tylko religia zrozumie, z jakich pobudek rodzi się ona w oblubienicach Chrystusowych. Niech kogo co zaboli, wnet utyskuje i narzeka, skarżąc się, że mu boleści dokuczają;- a ta oblubienica Chrystusa jakby bez czucia, znosi na wzór swego Boskiego Mistrza z największą cierpliwością swoje boleści i nie wydaje najmniejszego narzekania. Kiedy wreszcie ostatniemi sakramentami opatrzona, święty Wiatyk przyjęła, jakaż radość zabłysła na jej obliczu! Przed samem skonaniem najmniejszego zamieszania w niej nikt nie dostrzegł, owszem, kiedym się jej zapytał, jako kierownik sumienia, czyby nie miała obawy śmierci i sądu Pańskiego?- odpowiedziała: że kocha Boga i ma w Oblubieńcu swym nadzieję;- w Jego Sercu pełnem dobroci całą ufność swoją pokłada. Poprosiła tylko, by jej udzielić ostatnią absolucję i w tem konać poczęła i lekko w gronie sióstr zakonnych, ducha swego Panu oddała.

- Tak więc wyszła na spotkanie swego Oblubieńca z lampą zapaloną cichych cnót chrześcijańskich i zapewne za tyle zaparcia i tak piękne, budujące życie zakonne, wprowadzona została na wesele w Królestwie Niebieskim, lub wkrótce, jeżeli jeszcze jaki fenig pozostał do wypłaty sprawiedliwości Boskiej, wejdzie do przybytków wiekuistych i odbierze wieniec zgotowany jej za prace i trudy życia zakonnego. (...)

Co do nas, żałobni słuchacze! Pouczmy się, jak mamy bać się Boga, jak zachować święte jego przykazy. Oto zgasła dziewica poucza nas, jak pokutować mamy, byśmy się mogli dorobić nieba. Lubo nie każdego Bóg powołuje do zakonu, każdemu jednak powiedziano; „jeżeli pokutować nie będziecie, wszyscy zginiecie”. Dziewice uciekają od świata i surową czynią pokutę, choć może nie wiele wykroczyły przed Bogiem. My grzesznicy wieleśmy zawinili, a pokutować nam trudno. Biada nam! Jeśli na zawołanie Oblubieńca dusz naszych, nie będziemy mieć oleju cnót chrześcijańskich, bo natenczas zamkną przed nami bramy i nie puszczą nas na gody niebieskie. Niechże więc śmierć i pokutne życie śp. siostry Maryi Salomei będzie dla grzesznych nauką, by starali się żyć dobrze, ażeby dobrze kiedyś pomarli. Że zaś Chrystus Pan powiedział: że "nic zmazanego nie wnijdzie do Królestwa Niebieskiego", może przeto i śp. siostra Maryja Salomea pomimo pokutnego życia, jeszcze nie wypłaciła się sprawiedliwości Boskiej, przeto z Kościołem wznieśmy tę modłę błagalną za pokój jej duszy: Dobry Jezu a nasz Panie! Daj jej wieczne spoczywanie. Amen.

 

Materiały zaczerpnięto z Archiwum Mniszek Klarysek Kapucynek w Przasnyszu w: Mowa żałobna na pogrzebie śp. Maryi Salomei Stummer, zakonnicy w klasztorze przasnyskim wypowiedziana przez wielebnego ojca Fortunata Jajko, karmelitę i kapelana w Przasnyszu dnia 23 lutego 1882 roku w klasztorze kapucynek św. Feliksa, Warszawa, Druk Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych, 1882.