To nie kościół, to sanktuarium...

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 21.08.2015 18:00

Ze względu na piękno, wielkość i dostojeństwo ludzie nazywają tę świątynię katedrą.

Parafianie popowscy przed kościołem, który od ponad 100 lat jest ich parafialną świątynią i miejscem kultu obrazu Matki Bożej Popowskiej Parafianie popowscy przed kościołem, który od ponad 100 lat jest ich parafialną świątynią i miejscem kultu obrazu Matki Bożej Popowskiej
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Ten kościół jest naprawdę nietypowy: zbudowany w stylu gotyku czeskiego i przykryty dachem trójnamiotowym. To nawiązanie do biblijnej sceny Przemienienia Pańskiego, gdy Piotr mówi do Jezusa: "Panie, dobrze nam tu być. Postawimy trzy namioty: jeden dla ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza".

Parafia znajduje się na wschodnich kresach diecezji płockiej, gdzie zbiegają się dwie rzeki: Bug i Narew. Tu mieszkali obok siebie Polacy, Żydzi i Niemcy. Ich losy wplotły się w bogatą historię parafii. Jak mówi ludowe podanie, w XVII w. Matka Boża ukazała się na gruszy kobiecie żydowskiego pochodzenia. Blisko miejsca objawienia wybudowano kaplicę, a później kościół. 106 lat temu przy jego budowie pracowali nie tylko katolicy. Kronika parafii wspomina, że w czasie prac budowlanych poniosła śmierć kobieta prawosławna. Wreszcie, w czasie ostatniej wojny do kościoła zostali spędzeni na kilka dni Polacy i Żydzi.

– Było ich tu wielu przed wojną. Mieli synagogę, karczmę, całe osiedle. Spędzono ich razem z nami do kościoła i trzymano przez kilka dni, później przetransportowano ich do getta w Makowie Mazowieckim – wspominają starsi mieszkańcy Popowa Kościelnego. Szczególnie pamiętają ks. Zdzisława Mączyńskiego.

– Był proboszczem w najgorszym czasie biedy i prześladowania. Ponieważ nie płacił wysokich podatków, aby go przykładnie ukarać, komuniści zabrali jego samochód – syrenkę i nałożyli wysoką karę. To było bardzo smutne wydarzenie, jak dla upokorzenia parafii urzędnicy gminy publicznie ukarali księdza - opowiadają w rozmowie z "Gościem Płockim".

To właśnie ks. Mączyński, który był proboszczem w Popowie przez 29 lat, w 1956 r. napisał kronikę dziejów parafii, w której skrupulatnie zebrał ważne dokumenty historyczne. Bardzo mu zależało na podtrzymywaniu kultu obrazu Matki Bożej. Lubił powtarzać: to nie kościół, ale sanktuarium Matki Bożej Popowskiej. Rzeczywiście, znane są dwa wielkie odpusty: na Zielone Świątki i na Matkę Bożą Siewną – 8 września.

Wtedy z każdej wioski parafii ludzie przychodzą do kościoła w pieszej pielgrzymce, a parafia jest rozległa, bo niektóre miejscowości mają do 8 km do kościoła. Dawniej na odpust przychodzili też ludzie z miejscowości zza Buga, musieli więc przeprawiać się przez rzekę łodziami.

– W przeszłości mieszkali tu ludzie cieszący się autorytetem: ziemianie, nauczyciele, księża. Byli ludźmi z pasją. I coś z tego do dziś zostało, bo ludzie chętnie opowiadają o historii tego miejsca, o osobach, o kościele. Znają swoją historię i ją cenią – mówi ks. proboszcz Remigiusz Stacherski.