Można było poczuć ducha ŚDM

Wojciech Ostrowski

publikacja 20.08.2015 10:00

Członkowie Parafialnego Centrum Światowych Dni Młodzieży w Krzynowłodze Wielkiej zorganizowali bardzo udany parafialny festyn rodzinny.

Czwórka młodych ludzi, skupionych w Parafialnym Centrum ŚDM, zorganizowała festyn, który na długo pozostanie w pamięci parafian z Krzynowłogi Wielkiej Czwórka młodych ludzi, skupionych w Parafialnym Centrum ŚDM, zorganizowała festyn, który na długo pozostanie w pamięci parafian z Krzynowłogi Wielkiej
Wojciech Ostrowski

Inicjatorami i głównymi organizatorami festynu była czwórka animatorów: Kamila i Agata Łazickie, Agnieszka Niszczak oraz Tomasz Lewicki. Jak wyjaśniają, pomysł pojawił się podczas udziału w tegorocznej diecezjalnej Niedzieli Palmowej Młodych w Płocku. Początkowo nie zdawali sobie sprawy, jaki ogrom pracy ich czeka, ale podjęli wyzwanie. I udało się.

Po uroczystym otwarciu, dokonanym przez ks. proboszcza Kazimierza Wójcika, ze swoim repertuarem wystąpiła schola parafialna "Studnia Jakubowa". Na początek zabrzmiał Hymn Światowych Dni Młodzieży "Błogosławieni miłosierni". Później animatorzy zaprosili publiczność do udziału w zabawach i konkursach, jak np. przeciąganie liny, śpiewanie artykułów prasowych, a nawet malowanie makijażu żonom przez mężów. Organizatorzy festynu wykazali się wielką elastycznością, umiejętnie korygując program, który w związki z opóźniającym się przyjazdem rapera Dobromira "Maka" Makowskiego z Pabianic musiał ulec zmianie. To właśnie jego świadectwo było głównym wydarzeniem imprezy.

Dobromir pochodzi z rozbitej, patologicznej rodziny. Nie mogąc znieść panującej tam przemocy, uciekł z domu i został złodziejem. Jako dziecko często słyszał od dorosłych, nierzadko wykształconych ludzi, że nic z niego nie będzie, że skończy jak jego rodzice, jako menel na ulicy. W pogotowiu opiekuńczym został narkomanem i trafił do młodzieżowej grupy przestępczej. - W wieku 13 lat skończyłem na detoksie - mówił Dobromir. - Trafiłem do ośrodka dla narkomanów. I tam spotkałem księdza. Pierwszy raz w życiu ktoś mi powiedział o Bogu, ktoś powiedział mi, że Jezus może zmienić moje życie, że nie muszę skończyć tragicznie. Powiedział, że nie przyjechał mówić mi o Jezusie, który chce mnie wysłać do piekła, tylko o Jezusie, który umarł za mnie na krzyżu - mówił muzyk.

To spotkanie z księdzem zrobiło na nim duże wrażenie, ale prawdziwe nawrócenie przeżył kilka lat później, kiedy zdał sobie sprawę, że nie ma nic, a jego czas ucieka. Pewnego dnia ocknął się po narkotykach gdzieś na melinie. Wybiegł na ulicę i zaczął prosić Boga o pomoc. – Panie Jezu, jeśli jesteś, zmień mnie, zmień moje życie. I wtedy zrozumiałem istotę chrześcijaństwa: chrześcijaństwo to nie jest klepanie formułek, to jesteś ty i Pan Bóg, to jest twoja relacja z Panem Bogiem – opowiadał raper.

Zmienił więc swoje życie. Skończył technikum, a następnie studia na dwóch uczelniach. Teraz wykłada na jednej z nich. Założył rodzinę. - Spełniły mi się wszystkie moje marzenia - mówi. - Chcę być bohaterem we własnym domu. Moje życie od 15 lat to jest codzienna służba w Kościele. Z przyjaciółmi prowadzimy świetlicę dla dzieci z patologicznych domów. Pomagamy biednym. Wierzę, że Kościół nie żyje tylko w niedzielę. W niedzielę Kościół opowiada o tym, co zrobił w tygodniu. (…) Wszystko co mnie uzdrowiło to służba dla Boga. Dziś chrześcijaństwo dla mnie to autostrada do nieba, po której chcę pędzić 140 na godzinę. Spieszę się do domu. Czy ty będąc na ziemi jako człowiek w Kościele tęsknisz za domem Ojca? Czy jako chrześcijanin tęsknisz za niebem? Bo jeżeli nie tęsknisz to jest gdzieś w tobie patologia. (…) Pamiętaj: żyć z Jezusem to pasja. I nie zgub swojego czasu na ziemi. Żyjesz raz. Jezus zaprosił cię do nieba – zachęcał raper.

Dobromir zaśpiewał kilka rapów ze swojego repertuaru. Wyjaśnił, że usłyszał kiedyś bardzo wulgarną piosenkę, którą śpiewała mała dziewczynka. – Powiedziałem wtedy: Boże, co mam robić, żeby dzieciaki tego nie śpiewały. A Pan Bóg odpowiedział: zacznij pisać własne teksty.

Ciekawym punktem programu był też pokaz sprzętu i umiejętności Ochotniczej Straży Pożarnej z Chorzel. Gry i zabawy dla najmłodszych zapewniła przasnyska grupa animacyjna „Takt” Luizy i Jarosława Dawidziuków. Dzieci mogły m.in. pobawić się pneumatycznym zamku, pomalować sobie twarz lub puszczać ogromne bańki mydlane. Na spragnionych czekały napoje, głodni mogli posilić się i kiełbaską z grilla oraz domowymi wypiekami. Właściwie każdy mógł znaleźć coś dla siebie, dlatego w festynie uczestniczyły całe rodziny, i to nie tylko Krzynowłogi i okolic.

Wolontariusze z Parafialnego Centrum udzielali szczegółowych informacji o Światowych Dniach Młodzieży 2016. W tym i innych działaniach wspierali ich koledzy z Przasnysza. Można było wesprzeć akcję "Bilet Dla Brata". Na ten cel przeznaczono też środki uzyskane przez jedną z wolontariuszek, która za niewielką opłatą rysowała portrety wszystkich chętnych.

Późnym popołudniem koncert piosenki religijnej dał zespół "Pasja" z Miejskiego Domu Kultury w Przasnyszu. Festyn zakończyła projekcja filmu "Fireproof", w reżyserii Alexa Kendricka.

- Głównym celem festynu było otwarcie naszej parafii na przyjazd za rok zagranicznych pielgrzymów na ŚDM – wyjaśnia animatorka Agata Łazicka. - Będzie ich u nas 50. Chodzi nam o to, żeby przygotować ludzi na to. Bo nasza mała wiejska parafia to zamknięte środowisko, prawie nic się tu nie dzieje, ludzie nie są tacy otwarci. Do tej pory, jak mieliśmy jakąś akcję to przychodziła mała garstka. A to i tak już było dobrze. A teraz chcemy pokazać, że jednak można działać. Zaczynaliśmy od niczego. Ogłosiliśmy w kościele i czekaliśmy na odzew. I znaleźli się ludzie, którzy nam pomogli. Wydaje nam się, że ludzie byli po festynie zachwyceni. To się z resztą okaże – zobaczymy po owocach. Młodzież pokazała dorosłym: jesteśmy z wami, jesteśmy wspólnotą, czuć było ducha jedności. Nie tylko modlimy się w kościele, ale potrafimy też coś innego – mówi Agata.

- Jesteśmy dumni z naszych parafian – zwierza się Agnieszka Niszczak. - Pokazali swoją gościnność. Czuć było, że robimy coś wspólnie, a nie tylko młodzież. Zaangażowało się więcej osób, czuć było, że chcą pomagać, chcą coś robić i to było fajne. I bardzo dużo nam pomogli. Panie przygotowały ciasta i pomagały nam przy parzeniu kawy i herbaty. Ktoś udostępnił plac, ktoś inny lodówkę w pobliskim sklepie. To jak na razie nasze największe przedsięwzięcie. Taki mały hardcore. Można powiedzieć, że robimy raban, taką małą rewolucję. Dzięki Bogu - mówi Agnieszka.

- Organizacyjnie bardzo nam pomogło Diecezjalne Biuro ŚDM Studnia Jakubowa oraz Fundacja "Scalam" z Przasnysza – dodaje Tomasz Lewicki. – Dowiedzieliśmy się np., w jaki sposób zwracać się do firm i prosić o pomoc i sponsorowanie festynu. I prawie zawsze spotykaliśmy się z pozytywnym odzewem, np. podczas posiedzenia Rady Gminy, gdzie zostaliśmy bardzo życzliwie przyjęci.

- Jestem bardzo zmęczona, ale szczęśliwa, że mieliśmy w ogóle taką szansę – wyznaje Kamila Łazicka. - Było sporo problemów. Musieliśmy się też dużo nauczyć jeśli chodzi o pracę w naszej grupie. To nie było tak, że jesteśmy idealnie zgraną grupą, było dużo przeszkód między nami, bo musieliśmy się dogadywać w wielu kwestiach. Ale ostatecznie udało się nam. Dlatego mam dużą wdzięczność do Pana Boga, że nam się to udało. Wydaje mi się, że to był Jego cel. Gdyby to nie był Jego plan, to by się nie udało, bo było ciężko. Co dalej? Warto będzie na pewno wrócić do podstaw, do naszych spotkań, bo ostatnio było ich mniej, i do programu "Serce 2.0". I może więcej porobić dla parafii np. czuwań, bo teraz może przyjdzie więcej osób.

- Mam dziś takie przemyślenia: Światowe Dni Młodzieży to jest coś, co jednoczy wszystkich – mówi Agata. - I tak to właśnie dziś odczułam, że to jednoczy wszystkich od najstarszych do najmłodszych. Myślę, że taki był tego cel. Nie wiem co Pan Bóg zaplanował więcej, ale na pewno zdziałał wiele.

Podobnego zdania jest Agnieszka z Przasnysza – Na festynie czuć było ducha Światowych Dni Młodzieży - dodaje wolontariuszka.