Radośni dotarli do Matki

Agnieszka Otłowska

publikacja 15.08.2015 13:29

Prawie 1300 pątników z 34 pielgrzymki diecezji płockiej dotarło na Jasną Górę. Wędrowali z hasłem "Bóg sam wystarczy".

Pątnicy diecezji płockiej w czasie Mszy św. na Jasnogórskich Wałach Pątnicy diecezji płockiej w czasie Mszy św. na Jasnogórskich Wałach
Agnieszka Otłowska /Foto Gość

Przez 9 dni przemierzyli prawie 270 km. Tegoroczna pielgrzymka dla pątników była dość trudna, bo przez całą drogę nie spadła na nich nawet kropla deszczu. Pielgrzymowali w wyjątkowym upale, trudzie, i zmęczeniu. Niestety aura dała się tak we znaki, że wielu musiało zrezygnować z pielgrzymiego szlaku. Jednak najwytrwalsi dotarli do domu Matki. Z radosnym wiwatem i śpiewem pielgrzymi wchodzili na Jasną Górę, by złożyć swoje intencje u stóp Matki Bożej Częstochowskiej.

W rozmowie z "Gościem Płockim" dzielą się swoimi przeżyciami:

- Bardzo cieszę się, że mimo upału doszłam w końcu do Pani Jasnogórskiej. Moje zadowolenie i radość jest jeszcze większa gdyż teraz ja ją zabiorę do siebie. 15 sierpnia Ona zagości w mojej parafii - mówi Asia Gruz, z grupy brązowej. - Bardzo jestem Jej wdzięczna za siły i cierpliwość, jaką dała mi w czasie tej pielgrzymki. Nie ukrywam, że momentami było trudno i fizycznie, i duchowo. Jednak czułam Jej obecność i wiedziałam, że się uda. Nawiedzenie Jej pięknego wizerunku u mnie w parafii, zapewne będzie dla mnie przedłużeniem tych rekolekcji - dzieli się Asia.

- To była bardzo trudna pielgrzymka. Chyba najtrudniejsza z moich dotychczasowych. A było ich w sumie osiemnaście. Tegoroczne upały strasznie dały w kość - mówi w rozmowie z GN Joanna Bardyszewska, z "kliniki pątnika", czyli punktu medycznego płockiej pielgrzymki. - Dlatego, kiedy stanęłam przed Cudownym Obrazem, to pojawiła się olbrzymia radość, że udało się dotrzeć do celu, choć momentami było naprawdę ciężko. Łzy wzruszenia same cisnęły się do oczu. A z drugiej strony pojawił się żal, że to już koniec, bo pielgrzymka ma niesamowity klimat. Teraz trzeba będzie znowu wrócić do codzienności i niecierpliwie czekać na kolejny sierpień - mówi Joanna. - W codziennym życiu czasami ciężko mi "wyskrobać" dla Boga trochę czasu. A pielgrzymka pozwoliła mi trochę bardziej się do Niego zbliżyć, między innymi przez niezwykłą spowiedź, jaką dane mi było przeżyć. Czasami zapominam, jak bardzo Bóg mnie kocha, a tegoroczna pielgrzymka, spotkania i rozmowy przypomniały mi o tym - dzieli się swoimi przeżyciami Joanna Bardyszewska. - Dla mnie takim złotym środkiem na zatrzymanie pielgrzymkowego czasu będzie wcielanie w życie tego, czego się na niej nauczyło i dowiedziało - dodaje.

Na wałach Jasnogórskich punktualnie o 9. rozpoczęła się Eucharystia, której przewodniczył ks. biskup Piotr Libera. Homilię w czasie Mszy wygłosił bp Łukasz Buzun, paulin, biskup pomocniczy diecezji kaliskiej.

- Żyjemy wiarą Kościoła, w nurcie ludzi, którzy składają swoje doświadczenie w największym skarbcu, którym jest Maryja. Człowiekowi potrzebna jest pielgrzymka! Bo dzięki temu wędrowaniu, możemy poznawać swoją wiarę, samego siebie. Właśnie w tym świecie, kiedy brakuje czasu, nadziei i miłości potrzeba czasu pielgrzymki. Swój wzrok i śpiew kierujemy ku Maryi. W Niej chcemy odnaleźć przykład wiary ogarniającej cała postawę - mówił w czasie homilii bp Łukasz Buzun. - Nie bądźmy człowiekiem uśpionym, ale miejmy otwarte oczy, czyli bądźmy wrażliwym człowiekiem. Miejmy wnętrze wrażliwe na drugiego człowieka, na uczciwość, sprawiedliwość, czystość. Wiara rozwija w nas wewnętrzną wrażliwość. Jednocześnie wzywa do odpowiedzialności. Nie można przejść obojętnie obok drugiego człowieka, nie zwracając na niego uwagi - akcentował ks. biskup Łukasz Buzun.

- Ona budzi w nas odpowiedzialność, za siebie, za drugiego człowieka. Byśmy stawali się człowiekiem otwartym. Przez wiarę poznajemy Pana Boga, ale nie poznamy go bez poznania siebie. Czasami to poznanie siebie jest bolesne. Prowadzi do skruchy, która jest uderzeniem prawdy. To ciągły wysiłek, który prowadzi nas do tego, który przewodzi nas w wierze, ale i udoskonala naszą wiarę - apelował bp Buzun.

- Każdego dnia odliczamy dni do następnej pielgrzymki. Na spotkaniach naszej grupy staramy się modlić za owoce przeżytej pielgrzymki - mówi w rozmowie z GN Wojciech Piotrowski. - Warto, by każdy z nas starał się podtrzymywać owoce tej pielgrzymki. Starał się jak najczęściej wracać do wysłuchanych konferencji, do spowiedzi w drodze i żyć tą pielgrzymką każdego dnia - sugeruje Wojciech Piotrowski, z grupy miedzianej.

Rekolekcje w drodze nie kończą się na Częstochowie, one wciąż będą trwać w domach, zakładach pracy, miejscach, w których będą obcować pielgrzymi. To, jakie będą ich owoce, przekonają się po zalanych fundamentach. Codzienność pokaże czy będą one godne temu, by wrócić na szlak za rok.

Tegoroczna płocka pielgrzymka jak zawsze wędrowała w 11 grupach, gdzie każda z nich miała swój kolor. Największą grupą zmierzająca na Jasną Górę była, licząca prawie 200 pątników, grupa błękitna  z Nasielska, najmniejszą zaś była grupa żółta z Gostynia, licząca 45 pątników. Najstarszą pątniczką była pani Zofia z grupy biało-czerwonej z Płocka, najmłodszymi pielgrzymami było dwoje dwulatków z grupy granatowej i srebrnej.

W całym gronie pielgrzymów było 768 kobiet i ponad blisko 410 mężczyzn. W pielgrzymce płockiej wędrowało także 50 dzieci. Pątników wędrujących po raz pierwszy było 285. Pielgrzymce towarzyszyło również: 32 księży, 19 kleryków i 3 siostry zakonne. Średnia wieku pątnika wyniosła 32, 6 lat. Wszystkim pątnikom towarzyszyli duchowi pielgrzymi, którzy podczas wieczornych apelów w swoich parafiach wspomagali ich pątniczy trud.