Katedra grozy

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 22.05.2015 14:42

Jacek Pawłowicz - historyk z Instytutu Pamięci Narodowej - opowiada o odkryciach w podziemiach dawnego płockiego aresztu śledczego Gestapo, NKWD i UB.

Kamienica przy ul. 1 maja w Płocku, dawna siedziba Gestapo, NKWD, UB i SB - miejsce hitlerowskiego i komunistycznego terroru Kamienica przy ul. 1 maja w Płocku, dawna siedziba Gestapo, NKWD, UB i SB - miejsce hitlerowskiego i komunistycznego terroru
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Kto mieszka w Płocku, czy przez Płock przejeżdża, wielokrotnie mija dostojną kamienicę, dziś trochę podupadłą i czekającą na remont – przez starych płocczan potocznie zwaną ”nową katedrą”. To miejsce, od 1941 roku, stało się katownią Gestapo, a później NKWD, PUBP i SB w Płocku. Następnie była to komenda MO, a wreszcie Policji. Na budynku, zaledwie od 2006 roku widnieje tablica: ”W hołdzie patriotom polskim, ofiarom hitlerowskiego i komunistycznego terroru, więzionym w tym budynku przez Gestapo (1941-1945), NKWD, UB i SB w latach 1945-1989”. Następnie wypisano nazwiska niektórych: ”Jerzy Graczyk – żołnierz AK – zginął w marcu 1943 roku. Roman Wójcik ”Morski” – żołnierz AK – zginął 20 kwietnia 1943 roku. Stanisław Gozdanek – żołnierz AK – zamordowany 19 lutego 1944 roku. Józef Skrzynecki – żołnierz AK – zamordowany 16 listopada 1945 roku. Stanisław Bartkowski – żołnierz NSZ – zamordowany 11 kwietnia 1946 roku. Bolesław Jaroszewski ”Zawieja” – żołnierz ROAK – zamordowany 17 września 1946 roku. Adam Wojciechowski – żołnierz AK – zamordowany 25 września 1945 roku i inni”.

Dzięki ostatnim badaniom, prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej, możemy poznać niektóre mroczne tajemnice tego miejsca. "Gość Płocki" jest jednym z pierwszych, który te mroczne miejsca może zobaczyć i sfotografować, dzięki uprzejmości Jacka Pawłowicza z IPN.

- Za tę bramę, na dziedziniec - jak opowiadał mi jeden z więzionych tu przez bezpiekę - podjeżdżała ciężarówka z więźniami. Cofała dokładnie pod drzwi, następnie kolbami karabinów więźniowie byli zrzucani z samochodu i wganiani do piwnic. I tu zaczynało się piekło… – opowiada Jacek Pawłowicz.

Przeczytaj także: O ofiarach i katach

Wchodzimy do wąskiego, ciemnego, długiego korytarza. Zaraz przy schodach był strażnik, który spisywał wszystkich przywiezionych tu więźniów. Jeden z tych, którzy przeżyli, wspominał: ”Przegonili mnie przez długi, wąski korytarz do ostatniej celi. Tam siedziało kilkunastu więźniów: w małym pomieszczeniu z zakratowanym okienkiem. Tu przychodził strażnik, brał jednego z nas i prowadził na górę na przesłuchanie, uczestniczył w biciu i torturowaniu przesłuchiwanego. Po wszystkim sprowadzał go, znosił albo kopniakami zrzucał po schodach, aby ten doczołgał się do celi”. Opowieści z tego miejsca są tragiczne – mówi Jacek Pawłowicz.

W głębi korytarza jest największa cela, inne są mniejsze. Zachowały się oryginalne drzwi i otwory, przez które strażnicy kontrolowali więźniów, czy jeszcze żyją. Wszędzie, w każdej celi, na ścianach historycy z IPN odkryli napisy. – To znak, że tu siedzieli ludzie. Odczytujemy, jeśli to możliwe te napisy i identyfikujemy ludzi. W celach było zimno, wilgotno i ciemno. Niektórzy opowiadali, że stali w błocie - opowiada Jacek Pawłowicz.

Przy schodach, obok miejsca, gdzie znajdował się strażnik, znajdował się karcer – pojedyncza cela, gdzie więzień mógł tylko stać pochylony, boso, w kalesonach: w strasznej wilgoci i zimie. Tu nie zachowały się tynki, a na nich z pewnością były też jakieś napisy.

- Te ściany krzyczą, żeby dać świadectwo prawdzie! Tu widać wyraźnie napis ”AK”, a obok znak krzyża. Zbiór wyrytych na tynku kresek to kalendarz: ktoś w ten sposób liczył dni swojego pobytu w tym miejscu. Tam przebija przez tynk ołówek kopiowy – a więc i tu był napis. Dalej jest cela kobieca, a w niej np. data ”1941”, ”XII 1945”, dalej nazwisko ”Zanecka”, czy inny napis: ”Eugeniusz Nowak Kanigowo”, i znowu kalendarz, data, krzyż i napis ”AK”. O czym to wszystko świadczy? Kto był więziony po ’45 roku? Wszystkie cele były przetarte i napisy były zacierane, ale te napisy wyszły na wierzch. Te ściany przeraźliwie krzyczą za ofiarami zbrodni hitlerowskich i komunistycznych – opowiada przejęty Pawłowicz.

Przeczytaj także: O ofiarach i katach

Przejmujące są relacje byłych więźniów. Opowiadali, że cele były nieoświetlone, bez prycz, pokryte błotem, gdyż nie było posadzki, a w każdej przetrzymywano do kilkunastu osób, tylko w bieliźnie. - Lata 1945-1946 to najstraszniejszy czas dla tego miejsca. Wyobrażenie o tym, co tu się działo, daje relacja jednego z żołnierzy AK, który spędził w celi tego aresztu dziesięć dni. Potem został przewieziony do więzienia i wspominał, że różnica była taka, jakby ”znalazł się w niebie” - powiedział Pawłowicz.

- Te piwnice mają naprawdę wyjątkowy charakter. Wyjątkowość ta polega na tym, że w bardzo niewielu z tych setek miejsc zbrodni z lat 40. i 50. XX wieku zachowały się napisy i inskrypcje wykonane rękami więźniów – powiedział zaznaczył dr Łukasz Kamiński, prezes IPN, zwiedzając w ostatni czwartek podziemia płockiej kamienicy.

- Przed nami jeszcze dużo pracy. Chcemy przebadać jeszcze dużą część budynku, w tym część pomieszczeń w piwnicach, które zostały zagruzowane w latach 60. i 70. XX w. oraz podwórze. Mamy informacje, że mogą się tam znajdować miejsca pochówku. Trudno obecnie ocenić, jak długo wszystkie te prace potrwają” – powiedział kierujący pracami Jacek Pawłowicz z IPN.

Kamienica, znajduje się w centrum Płocka, przy ul. 1 Maja. Została wybudowana ok. 1905 r. W 1941 r. budynek zajęło Gestapo, a po zakończeniu wojny - NKWD i UB. Potem była tam siedziba MO i SB. W ostatnich latach nieruchomość należała do Policji, która opuściła ją w 2014 r. po wybudowaniu nowej płockiej komendy. Wtedy swe prace, w marcu 2015 roku, rozpoczął IPN. Jak obiecuje Andrzej Nowakowski - prezydent Płocka, po zakończeniu prac, budynek ten zostanie odremontowany z zachowaniem cel w piwnicach. - Myślę, że we współpracy z IPN uda nam się zorganizować aranżację, ekspozycję edukacyjną poświęconą tej trudnej, powojennej historii Polski – powiedział Nowakowski.

- To ważne, aby to miejsce nie zostało zniszczone. Aby dla płocczan pozostała przestroga, by już nigdy barbarzyństwo hitlerowskie i komunistyczne się nie powtórzyło, i byśmy pamiętali o swoich bohaterach – mówi Jacek Pawłowicz.

Przeczytaj także: O ofiarach i katach