Najpierw etap pozłotnictwa, potem kilkadziesiąt godzin pracy z pędzlem i drobiazgowe wykańczanie szczegółów. Gdzie w tym wszystkim jest medytacja?
– Ikona, którą piszesz, to jest kawałek twojego życia, twoich doświadczeń, frustracji, trudu, błędów, aby dojść do takiego rezultatu, który będzie się podobać – mówi ikonopistka Katarzyna Kobuszewska (na zdjęciu – stoi w głębi)
Agnieszka Małecka /Foto Gość
Jak już nie daję rady, myślę w duchu: „Panie, Ty kieruj moimi pokrzywionymi palcami, żebym mogła to skończyć…” – żartuje jedna z uczestniczek warsztatów prowadzonych przez ikonopistkę Katarzynę Kobuszewską w Płocku. Pięć pań, głównie płocczanki, ma już za sobą długie godziny pracy nad ikonami. Za nimi też sporo wylanych łez, bo im więcej malunku pojawia się na desce, tym większy stres, by niczego nie popsuć. W dodatku każdy z wybranych tematów jest jak katecheza, która trafia prosto w serce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.