Honoracka nauka krzyża

red.

publikacja 15.03.2015 22:31

Publikujemy kazanie pasyjne biskupa płockiego wygłoszone w czasie nabożeństwa Gorzkich Żali w IV niedzielę Wielkiego Postu w bazylice katedralnej.

Nabożeństwo Gorzkich Żali w katedrze płockiej pod przewodnictwem bp. Piotra Libery Nabożeństwo Gorzkich Żali w katedrze płockiej pod przewodnictwem bp. Piotra Libery
Agnieszka Małecka /Foto Gość

1. Rozważając w IV Niedzielę Wielkiego Postu na nowo pierwszą część Gorzkich Żali, schodzimy – Umiłowani - wraz z naszym Panem i Mistrzem w ciemności nocy Wielkiego Czwartku... Tak, w ciemności... Wielki Czwartek bowiem to nie tylko pełen ciepła i czułości wieczór w Wieczerniku, cudownie „zaaranżowany” przez Tego, który "umiłowawszy swoich, do końca ich umiłował”… To także ciemna noc Getsemani, w którą Jezus zanurza się zlany krwawym potem ludzkiego, jakże bardzo ludzkiego, strachu. "Człowiek Gorzkich Żali" chce być ze swoim Mistrzem i Panem, gdy pod ciemnym niebem Ogrójca, pod ciemnym niebem Jerozolimy, pod ciemnym niebem świata rozpętuje się burza: zdrady, okrucieństwa, tchórzostwa, nienawiści... "Jezu – woła w modlitewnym współczuciu – na modlitwie w Ogrojcu - Strumieniem potu krwawego zalany, - Jezu mój kochany! Jezu, całowaniem zdradliwym - od niegodnego Judasza wydany, - Jezu mój kochany!"...

2. W naszej wędrówce za mazowieckimi mocarzami Krzyża Świętego docieramy dzisiaj do polskiej "ciemnej nocy" - nocy zaborów, klęsk powstań, ciągnących na Sybir długich szeregów kibitek... Jak często ta noc była porównywana do ciemnej nocy Getsemani i mroku Golgoty... Z jakim bólem nasi narodowi wieszczowie widzieli wtedy w Polsce cierpiącego Chrystusa z Ogrójca – zdradzonego, zakutego w łańcuchy... Nie, nie tracono nadziei – przecież po nocy Ogrójca i Wielkim Piątku Golgoty nadszedł poranek Wielkanocy... To w tamtych latach, wychowywany tu, w naszej diecezji, w Opinogórze, Zygmunt Krasiński, pisał z głęboką wiarą:

"Cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie,
Jedno wiem tylko: sprawiedliwość będzie,
Jedno wiem tylko: Polska zmartwychwstanie,

Jedno wiem tylko: na dziejów przestrzeni
Grób nasz nam w życia gmach się przepromieni.
Jedno wiem tylko: krzykniemy serdecznie:
<Bądź Ty pochwalon, święty Boże, wiecznie!>".

3. Była nadzieja, bo były światła nadziei... W Roku Życia Konsekrowanego warto przypomnieć, że najczęściej te światła nieśli szeregowi polscy zakonnicy, zakonnice... Ci wszyscy Chmielowscy, Kalinowscy, Jańscy, Semeneńki, Borzęckie, Truszkowskie... Zmartwychwstańcy, magdalenki, szarytki... Ci swojscy, dobrze wrośnięci w Polskę dworów, wsi, plebanii i klasztorów, bernardyni i kapucyni... To przecież u ojców kapucynów w Krakowie święcił Kościuszko szablę przed złożeniem przysięgi na rynku krakowskim, a bernardyńskich kwestarzy napoleońskich opromieniła sławą stworzona przez Mickiewicza postać Księdza Robaka. Chyba jednak najwięcej tych "świateł nadziei" przyniósł w tamtych latach, działający wiele lat tu, u nas, w diecezji płockiej, błogosławiony ojciec Honorat Koźmiński.

4. Nie pochodził stąd – urodził się na Podlasiu. Ale dość wcześnie związał się z Mazowszem Płockim. Jeszcze jako Wacław Koźmiński znalazł się w płockim gimnazjum gubernialnym, a więc znowu w dzisiejszej Małachowiance. Jak świadczą zachowane do dziś świadectwa, wyróżniał się zdolnościami literackimi i artystycznymi. Niestety, ten pierwszy związek Koźmińskiego ze stolicą Mazowsza nie był do końca udany. Wszyscy bodaj biografowie podkreślają, że to właśnie tu, w Płocku, pod wpływem rozmów z kolegą na stancji oraz niewłaściwych lektur, młody Wacław stracił łaskę wiary. Sam wspominał po latach, jak to w czasach gimnazjalnych przechwalał się swoim ateizmem, wstydził się znaku krzyża, wyśmiewał księży, deklamował bluźniercze wiersze, a do kościoła, jeśli szedł, to tylko po to, by szydzić z Pana Boga. "Żałowałem ludzkich łez wylanych nad Męką Pańską" – pisał, mając zapewne na myśli nasze Gorzkie Żale.

5. W tym stanie ducha Wacław Koźmiński kończy płockie gimnazjum i rozpoczyna studia w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie. W kwietniu 1846 roku jednak, posądzony o udział w spisku politycznym przeciw namiestnikowi carskiemu Paskiewiczowi, zostaje aresztowany i osadzony w okrytym ciemną sławą X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Zostanie w niej 11 długich miesięcy. Tam właśnie, wyczerpany ciągnącymi się dniami i nocami przesłuchaniami, chorobami, samotnością i strachem, rzuci po raz ostatni Stwórcy Konradowe: "Toś Ty jest Bóg?".

Matka, która zdążyła przeprowadzić się do Warszawy, dzień w dzień będzie stawać pod bramą więzienia i modlić się o powrót syna.... 15 sierpnia 1846 roku młody więzień dozna tajemniczej wizji. "Jezus – napisze potem w notatkach duchowych - przyszedł do mnie w celi więziennej i łagodnie do wiary przyprowadził. Całą gorycz mojego [więzienia] tak Pan Bóg odjął, że tam [...] zacząłem życie duszy".

6. Wiosną 1847 roku wychodzi na wolność. Przystępuje do spowiedzi z całego życia i, nie wracając już na studia, puka do furty klasztoru ojców kapucynów... Rozpoczyna przygotowanie do życia zakonnego, przyjmuje imię Honorat... Kilka lat później składa śluby i zostaje wyświęcony na kapłana przez arcybiskupa warszawskiego Antoniego Fijałkowskiego, dawnego płockiego biskupa pomocniczego. Pracuje w Warszawie... Jest to zwyczajna posługa duszpasterska: Msza święta, modlitwa, konfesjonał, kazania, wykłady, koła różańcowe... Parę lat później Ojciec Honorat będzie już przełożonym klasztoru warszawskiego i teraz pod jego duchową opieką znajdą się więźniowie Cytadeli. W latach powstania styczniowego będzie przygotowywał skazańców na spotkanie z Bogiem, wśród nich także swoich dwóch współbraci zakonnych...

7. Powstanie upada. Carat w odwecie uderza w duchowieństwo i klasztory. W nocy z 27 na 28 listopada 1864 roku w Królestwie Polskim zostaje zlikwidowanych 117 domów zakonnych, żeńskich i męskich. Pozostawia się tylko parę klasztorów tzw. etatowych, praktycznie miejsc internowania. Jednym z nich staje się podwarszawski Zakroczym, do którego zostaje wywieziony także ojciec Honorat. I tak ponownie – ale teraz już jako człowiek głębokiej wiary - powraca do diecezji płockiej. Głównym polem swojej działalności czyni konfesjonał - carski więzień z przymusu staje się dobrowolnym "więźniem konfesjonału", z którego będzie obficie rzucał ziarna wewnętrznej wolności....

Plan tego siewu był genialnie prosty: Polacy, pozbawieni państwa, organizacji społecznych i wielu duchowych źródeł, muszą podjąć walkę o odrodzenie moralne. Wprawdzie mężczyźni przegrali na polach bitwy, ale zostały kobiety. Kobiety różnych stanów – hrabianki, szlachcianki, kobiety z mieszczaństwa i chłopskie córki, panny i wdowy. Wiele z nich szukało realizacji ideałów wiary i patriotyzmu, wiele nie wahało się rezygnować z dostatniego i wygodnego życia, wiele było gotowych do największych poświęceń. Trzeba tylko te dusze odnaleźć, pokierować nimi i rzucić na głęboką wodę, powołując dla każdego stanu społecznego czy liczącej się grupy zawodowej w Królestwie oddzielne zgromadzenie.

Powstaną więc "siostry wiejskie" i "siostry fabryczne", siostry dla służących i siostry dla bogatych. Honorat nie będzie w tym wszystkim konsultował się z w władzami i nie będzie pytał o zgodę ochrany – zgromadzenia mają być ukryte... Zakonnice, ubrane w swoje świeckie stroje, bez habitów, w tajemnicy będą otrzymywać formację zakonną, składać kolejne śluby, a przede wszystkim docierać tam, gdzie siostra w habicie czy ksiądz w sutannie nie mieliby dojścia. Aż trudno uwierzyć: jeden, zamknięty w konfesjonale i w celi zakonnej człowiek sprawi, że we włókienniczym centrum żyrardowsko-łódzkim co dziesiąta robotnica będzie jego "skrytką". Że będzie żyła, jak inne robotnice, często w dramatycznych warunkach, ale – będzie z nimi. Po prostu będzie – ze swoją wiarą, z nadzieją, z Chrystusową miłością...

8. W ciągu 28 lat, które przeżył w Zakroczymiu, Ojciec Honorat założył tu ponad 20 wspólnot życia ukrytego. "Rzecz, która Was pocieszać powinna – pisał do swoich sióstr - jest to rodzaj życia Waszego ukrytego przed światem. Albowiem tajemnica Wcielenia ukryta była przed światem [...], ukryta była i w łonie Przenajświętszej Maryi Panny, ukryta była i w ciągu życia Pana Jezusa. [...] Uczcie się przeto szanować to ukrycie, do którego Was Bóg powołał i cieszcie się, że i w tym naśladować możecie Boga Wcielonego".

To także wielkopostna nauka dla nas – Umiłowani - w tych czasach ostentacji i prowokacji, czasach "wszystkiego na pokaz" i "wszystkiego na sprzedaż". Czy jest jeszcze coś, czego nie powiedziano w tym świecie gadulstwa aż po pustosłowie? Czy jest jeszcze coś, czego nie pokazano w tym świecie obnażania aż po pornografię, podglądania aż po bezwstyd? Czy jest jeszcze coś bardziej nieobecnego w tym świecie, jak bezinteresowność, czyli świadczenie ukrytego dobra?  To "jest przymiotem miłości – pisał gdzie indziej błogosławiony Honorat - że im [dusza] jest prawdziwszą i szlachetniejszą, tym bardziej pożąda ukrycia, mało o sobie mówi, ale dużo czyni; nie szuka wdzięczności, ale okazji do poświęceń; nie chce być znaną ani zapłaconą, bo ma nagrodę w samym świadczeniu dobra tym, których miłuje. Najszczęśliwsza jest wtedy, gdy może uszczęśliwiać [...]".

Oto honoracka nauka Krzyża...

„Proszę, o Panno jedyna, - Niechaj krzyż Twojego Syna - Zawsze w sercu swym noszę”.  

Zawsze...

W sercu...

Amen.