Z piętnem bohaterów

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 03.03.2015 23:02

W płockim muzeum odbyła się prezentacja filmu "Dzieci Kwatery Ł" i spotkanie z reżyserem filmu Arkadiuszem Gołębiewskim.

Arkadiusz Gołębiewski, reżyser filmu "Dzieci Kwatery Ł", na spotkaniu w Muzeum Mazowieckim Arkadiusz Gołębiewski, reżyser filmu "Dzieci Kwatery Ł", na spotkaniu w Muzeum Mazowieckim
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

- Wspominamy żołnierzy wyklętych, niezłomnych i skazanych na zapomnienie. Tak już było w naszej historii: od XVIII wieku i od czasów Targowicy, że po jednej stronie stawali niezłomni patrioci, a po drugiej ułomni i zdrajcy. Takie są dwie strony tego polskiego medalu, ale my wspominamy tych niezłomnych i walecznych, aby z ich życia i bohaterstwa uczyć się - mówił na spotkaniu Tomasz Kordala z Muzeum Mazowieckiego.

Uczestnicy spotkania obejrzeli przejmujący dokument. Są w nim obrazy z ekshumacji na "łączce" cmentarza wojskowego na Powązkach - jakby zapis kolejnych etapów odkrywania ziemi, szukania kości pomordowanych i ich identyfikacji. Tym obrazom towarzyszą twarze i świadectwa dzieci i wnuków żołnierzy wyklętych: "Do tej pory byliśmy obywatelami II kategorii, trzymanymi w zakłamaniu", "nigdy ojca nie widziałem: ani żywego, ani martwego", "Nie wiedziałam, jak wygląda. Był dla mnie jak idea, jak wartości, za które walczył" - to fragmenty świadectw z dokumentu. Przejmujące były fragmenty listów pisanych przez rodziny, a zwłaszcza dzieci do swych uwięzionych ojców i matek. Zacytowany jest m.in. wiersz 9-letniego chłopca do Bieruta, z prośbą o uwolnienie jego matki. Dokument przedstawia też przejmujące listy pisane z celi śmierci. A co mówią na koniec te dzieci "rodziców wyklętych"? Że "nie można iść z nienawiścią na drugą stronę", że "biją się w sobie z pokusą zemsty", że "przebaczyli, ale nie zapomną".

Reżyser Arkadiusz Gołębiewski opowiadał o swym filmie "Dzieci Kwatery Ł", o powstałym wcześniej dokumencie "Kwatera Ł" i przygotowywanych dwóch kolejnych częściach: o niektórych biografiach wyklętych, wreszcie - ostatnią część - o ich katach.

- Ten film, jak ktoś mi powiedział, jest dokończeniem rozmowy dzieci z ich ojcami wyklętymi. Szczególnie na Mazowszu potrzeba, aby rozmawiać i budować świadomość niepodległościowej tradycji w rodzinach. To był zawsze ciężki temat do rozmów, bo jakoś nam, przez historyczne koleje dziejów, przetrącono kręgosłupy. Dlatego trzeba odbudowywać tę świadomość i pamięć o niezłomnych żołnierzach wyklętych w naszych małych ojczyznach - mówił Gołębiewski.

Szczęśliwie się złożyło, że w płockim spotkaniu wzięła udział siostrzenica Zygfryda Kulińskiego, jednego z "wyklętych". - Gdy mój wuj wstąpił do Armii Krajowej, już nie mógł wrócić do domu. W ostatnim liście z więzienia napisał: "Za młody jestem, żeby umierać" - a miał wtedy 25 lat. Gdy pewnego razu posłaliśmy do niego paczkę na Wielkanoc, ona wróciła na nasz adres. Wtedy zrozumieliśmy, że on nie żyje. Ale jeszcze mama pojechała na Rakowiecką do Warszawy i gdy pytała o brata, powiedziano jej: "Jeszcze o tego bandytę pytasz?". Zabili go 9 lutego 1950 roku - mówiła pani Barbara z Płocka, siostrzenica Zygfryda Kulińskiego.

- Moją rodzinę uznano za typowo "bandycką", przez mojego wuja i ojca, który pomagał AK-owcom. Tata został skazany na 12 lat więzienia. Później nie chciał na te tematy rozmawiać. Przy rodzinnych spotkaniach siedział zawsze z boku, nie odzywał się. Nosił to głęboko w sobie i przeżywał - opowiadała pani Barbara.