Zapomniany męczennik

red. /wp

publikacja 22.02.2015 21:37

Publikujemy pierwsze kazanie pasyjne bp. Piotra Libery, wygłoszone w czasie nabożeństwa "Gorzkich żali", w 1. niedzielę Wielkiego Postu w płockiej bazylice katedralnej.

"Gorzkie żale" śpiewano przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Nabożeństwo zakończyła procesja eucharystyczna i błogosławieństwo "Gorzkie żale" śpiewano przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Nabożeństwo zakończyła procesja eucharystyczna i błogosławieństwo
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

1. "Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie"... w kolejny już Wielki Post naszego życia rozlega się ta przedziwna pobudka. Pobudka do przenikania, przepajania naszych serc poczuciem zranienia wielkiej Bożej Miłości, która została nam darowana w Jezusie Chrystusie. Ile pokoleń ludzi Mazowsza uczyło się właśnie z Gorzkich żali głębokiej, a zarazem serdecznej i rzewnej wiary... Uczyło się współczucia, wrażliwości, czułości, przebaczenia i cierpliwości w obliczu ogromu zła wojen, które przewalały się przez naszą ziemię; w obliczu cierpień, związanych z zaborami i okupacjami, brankami, wywózkami i zsyłkami; w obliczu tylu człowieczych tragedii, zdrad, chorób, wypadów? Może więc nie musi nikogo dziwić, że właśnie to, tak bardzo polskie i tak bardzo mazowieckie nabożeństwo, wybrałem jako sposobność do modlitewnego rozmyślania nad obchodzonym właśnie Jubileuszem 940-lecia naszej diecezji; dziękczynienia za tyle lat obecności Kościoła na tej ziemi; prośby o trwanie przy Krzyżu Chrystusowym dziś żyjących tu pokoleń.

2. Początki obecności Kościoła na Mazowszu, początki naszej Diecezji giną w mroku dziejów. Ks. kan. Jan Długosz łączył je z chrztem Polski w 966 roku. Większość uczonych upatruje jednak narodziny Diecezji Płockiej później - w roku 1075. To właśnie wtedy św. papież Grzegorz VII skierował list do króla (wtedy jeszcze księcia) Bolesława Śmiałego, w którym napisał: "Grzegorz, biskup, sługa sług bożych, Bolesławowi, księciu Polaków, pozdrowienia i błogosławieństwo apostolskie. [...] Że Wasza Wyniosłość – [następcę] św. Piotra, księcia apostołów, szczerym sercem miłuje [...], poznajemy z tego, że [...] zasłużyłeś sobie uczynić go swoim dłużnikiem. Przeto i my, którzy jesteśmy nazwani i chcemy być jego sługą, łączymy się z Waszą Miłością w Chrystusie i pragniemy udzielić Wam opieki tego urzędu, do którego nas, chociaż niegodnych, wola Boga powołała [...]. Prawdą wszakże jest, że [w ziemi waszej] na tak dużą liczbę ludzi zbyt mało jest biskupów i zbyt wielkie pojedyncze parafie [...]. Z tych i innych powodów, które tutaj pomijamy, wysłaliśmy do Was [...] legatów, aby omówiwszy z Wami rzeczy należące do [...] budowania ciała Chrystusa (którym jest społeczność wierzących), - co należy poprawić, albo sami wedle postanowienia świętych Ojców orzekli, albo nam do orzeczenia przekazali. [...] Dano w Rzymie 20 kwietnia 1075 roku".

3. Brakowi, o którym pisał Grzegorz VII, szybko zaradzono: gdy bowiem w Boże Narodzenie 1076 roku odbywa się w Gnieźnie koronacja Bolesława Śmiałego na króla Polski, aktu tego dokonuje już 15 biskupów królestwa. Wolno domniemywać, że znajdował się wśród nich także biskup płocki Marek. Jednym z najwybitniejszych jego następców w epoce świętego, płockiego średniowiecza był Werner, którego chciałbym tej niedzieli przedstawić jako pierwszego w procesji "mazowieckich mocarzy Krzyża Świętego”. Warto pamiętać, że jego żywot znalazł się, obok żywotów świętych: Wojciecha, Stanisława i Jadwigi, w polskiej wersji słynnej "Złotej legendy" Jakuba de Voragine z 1454 roku. Był więc nasz biskup Werner czczony jako święty! Kim był? Czym sobie na takową cześć zasłużył? Wiemy, że pochodził z Nadrenii; że kapelanował księżnej Salomei, drugiej żonie Bolesława Krzywoustego; że należał do najbliższych współpracowników księcia Bolesława Kędzierzawego i że ten to książę w 1156 roku powołał go na biskupstwo płockie. Wiemy także, że 21 maja 1161 biskup Werner wziął udział w słynnym "wiecu" w Tumie pod Łęczycą i że jako biskup stołecznego wtedy Płocka oraz największej w kraju katedry, wystawionej przez jego poprzednika Aleksandra z Malonne, miał wielki wpływ na życie całego Kościoła polskiego. Gdy 1166 roku cesarz Fryderyk I Barbarossa planuje wyprawę przeciw Polsce, Bolesław Kędzierzawy wysyła do niego poselstwo właśnie z biskupem Wernerem na czele. Czekając na posłuchanie, biskup - poseł reprezentuje polski episkopat na uroczystościach kanonizacyjnych Karola Wielkiego. Cesarz ostatecznie poniecha wyprawy, więcej, obdaruje książęcego posłańca relikwiami czaszki św. Zygmunta Burgundzkiego. Odtąd św. Zygmunt stanie się patronem Diecezji Mazowieckiej i miasta Płocka, podobnie jak św. Stanisław – Krakowa czy św. Wojciech – Gniezna. Nie zapominajmy zatem, że patronat ten zawdzięczamy właśnie biskupowi Wernerowi, który jeszcze cztery lata po tych wydarzeniach będzie gorliwie piastował swój urząd w Kościele płockim.

Niestety, w 1170 roku, w Biskupicach koło Drobina, zostanie zamordowany, a opis jego męczeństwa i czci grobu tu, w katedrze, znajdzie się we wspomnianej Złotej legendzie, w rozdziale zatytułowanym Cronica Plocensis – "Kronika Płocka". Jak pisze jej autor - jeden z płockich kanoników, "czcigodny ojciec" Werner poniósł śmierć z rąk Bieniasza, brata wojewody Bolesty, kiedy obejmował w posiadanie przyznaną mu wedle prawa wieś Szarsko/Karsko, którą tenże wojewoda uważał za swoją własność. Za ten czyn arcybiskup gnieźnieński (Zdzisław?) rzuci klątwę na Mazowsze, Bolesta zaś, wyrokiem sądu Bolesława Kędzierzawego, owinięty w tkaninę nasyconą woskiem, w metropolitarnym Gnieźnie zostanie spalony. Zabójca Bieniasz w końcu, ucieknie albo, jak chce Złota legenda, "ziemia go pożre".

Jeszcze w XIV wieku – relacjonuje bł. abp Nowowiejski – "Biskup Werner czczony był jako święty; cuda jego sobie opowiadano [...]. Podanie twierdzi, że zwłoki zmarłego pochowane zostały w kościele katedralnym, w tej kaplicy, która się obecnie nazywa królewską". Niestety, kult męczennika, nie uzyskawszy oficjalnego zatwierdzenia, stopniowo wygasł... Pozostała jednak herma i "Zygmuntowska tożsamość" naszego miasta...

4. Drodzy Moi! Opatrznościowo się składa, że naszą jubileuszową zadumę nad dziejami diecezji i nad "mazowieckimi mocarzami Krzyża Świętego” rozpoczynamy w dniu, w którym w naszym grodzie uroczyście obchodzimy kolejną już rocznicę objawienia św. s. Faustynie wizerunku Miłosiernego Jezusa. Zaiste, opatrznościowo, bo słusznie szczycimy się i naszymi blisko tysiącletnimi dziejami, i naszym świętym średniowieczem, i męczennikiem Wernerem, i św. s. Faustyną. Ale może nie jest wcale rzeczą przypadku, że to właśnie tutaj Pan rozpoczął dzieło przypominania prawdy o Miłosierdziu "dla nas i świata całego"? Może nie jest wcale rzeczą przypadku, że właśnie nasze miasto było i pozostanie niejako symbolem miasta szczególnie spragnionego i szczególnie potrzebującego Boskiego Miłosierdzia? Jak bardzo potrzebowali go ci wszyscy okrutnie przecież ukarani Bolestowie i Bieniaszowie, niebojący się podnosić ręki na swoich biskupów i kapłanów! Ci Masławowie - wszczynający rokosz przeciw prawowitym władcom! Ci Bolesławowie – wielcy, ale niewahający się oślepiać swoich braci! Ci Konradowie - sprowadzający krzyżaków i w swojej żądzy władzy uderzający na Kraków! Ci "twardzi Mazurzy" - "dobrej chęci, ale złego skutku", jak o nas mawiano! Tak, Mazowsze, to ziemia potrzebująca i spragniona miłosierdzia jak mało która ziemia tego kraju... To także biskupstwo "pod krzyżem"... Może dlatego właśnie Płock i pokorna, cicha, ukryta Faustyna?

5. "Uderz, Jezu, bez odwłoki - W twarde serc naszych opoki!" – prosiliśmy w "Pobudce". Uderz, bo także dzisiaj tyle w nas żądzy niszczenia, objawiającej się w zazdrości, w obmowach, w plotkach! Uderz, bo tyle obojętności i zatwardziałości serca, które nie pozwalają dostrzegać w bliźnim brata, siostry; nie pozwalają widzieć ich kruchości, co tak przyzywa naszą wrażliwość! Uderz, bo Ty nie męczysz się udzielaniem miłosierdzia, ale my – tak! i to jak bardzo, jak szybko się tym męczymy! Uderz, bo sami z siebie – bez Twojej łaski, Twego miłosierdzia nie potrafimy zyskać właściwego usposobienia duszy, by po Bożemu przeżyć Wielki Post! Uderz, bo nawet jeśli Twoja Pasja zostanie tak wymownie przedstawiona, jak to uczynił kilka lat temu Mel Gibson, to i tak szybko zapomnimy i znowu, nawet w Wielki Piątek, nasze ulice, nasze otwarte bary, puby i kawiarnie będą przypominać swoim rozgwarem tamte jerozolimskie ulice sprzed dwóch tysięcy lat! Uderz, żeby – jeśli się nie opamiętamy - nie uderzył na nas ktoś inny, spod znaku półksiężyca!

"Proszę, o Panno jedyna, - Niechaj krzyż Twojego Syna - Zawsze w sercu swym noszę".

Zawsze...

W sercu...

Amen.