Wiem, jaka to skala

am

|

Gość Płocki 50/2014

publikacja 11.12.2014 00:00

Po nawróceniu bałem się, że nie będę rapował, że będę takim lewitującym aniołem… – mówił w katedrze płockiej Frenchman, artysta związany ze sceną hiphopową.

Jeszcze niedawno był człowiekiem poszukującym, z gatunku tych, którzy mówią „Bóg tak, Kościół nie” albo jeszcze gorzej – „jestem wierzący, ale nie praktykujący”.

Skąd się to wzięło? Frenchman, który ma pochodzenie polsko-francuskie, 14 pierwszych lat życia wychowywał się w Afryce i tam, jak wspomniał, poznał Kościół radosny. Po przyjeździe do Polski, jak mówił, przeżył szok.

– Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego tutaj ludzie wielbią Boga smutkiem, żalami. Dla mnie Bóg był Bogiem radosnym, miłosiernym; Bogiem miłości. Poczułem, że to nie jest mój Kościół i nie chcę do niego należeć – wspominał.

W Płocku opowiadał, jak poszukiwał tego radosnego, afrykańskiego oblicza wiary w rastafarianizmie i muzyce reggae, jednak momentem zwrotnym były rekolekcje z o. Johnem Bashoborą.

– Dostałem wtedy męską, logiczną odpowiedź. Opętani leżą, a Sakrament stoi, czyli pojedynek Bóg contra szatan wynosi 7 do 0. Wtedy nadałem imię największemu dobru i najgorszemu złu i od tamtej pory wiem, jaka jest skala. Gdy masz świadomość, że jest taka skala, wtedy łatwiej się jest poruszać w życiu, bo jesteś pewny, że nie błądzisz – mówił do uczestników czuwania adwentowego w katedrze, zorganizowanego w dniu wspólnoty Ruchu Światło–Życie diecezji płockiej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.