Nie mogą Go nie głosić

am

publikacja 30.11.2014 11:12

O rekolekcjach, zespołach kerygmatycznych opowiadają osoby odpowiedzialne za nową ewangelizację w naszej diecezji i uczestnicy szkoły ewangelizatorów.

Spotkanie grup kerygmatycznych Szkoły Nowej Ewangelizacji pw. św. Łukasza diecezji płockiej Spotkanie grup kerygmatycznych Szkoły Nowej Ewangelizacji pw. św. Łukasza diecezji płockiej
Agnieszka Małecka /Foto Gość

Przez ostatni rok trwały intensywne przygotowania ekip kerygmatycznych, do głoszenia rekolekcji w parafiach diecezji płockiej. Wśród ewangelizatorów jest około 80 osób świeckich, blisko 20 księży; powstały aż 3 ekipy młodzieżowe, a dzieło ewangelizacji wspiera już 30 osób, modlących się w tej intencji.

Niebawem, bo już 6 grudnia, członkowie 14 zespołów kerygmatycznych otrzymają od bp. Piotr Libery specjalne błogosławieństwo i posłanie. O to, na czym polega nowość tych rekolekcji, pytamy dr Iwonę Zielonkę, szefową Szkoły Nowej Ewangelizacji pw. św. Łukasza w diecezji płockiej, oraz ks. Rafała Winnickiego, duszpasterza SNE.

Agnieszka Małecka: Niedługo ekipy kerygmatyczne wyruszą do kolejnych parafii i rozpoczną rekolekcje. Czeka nas w diecezji rewolucja?

Iwona Zielonka: Nowa ewangelizacja jest powrotem do pierwszego Kościoła. W tym wymiarze jest to faktycznie rewolucja, bo jest to novum.

AM: Sam termin – ekipy kerygmatyczne – jest określeniem dość technicznym, formalnym. Tymczasem za nim kryje się najgłębsze doświadczenie człowieka…

IZ: Ekipy kerygmatyczne to jest zespół ludzi; wspólnota złożona z księdza i osób świeckich, z różnych wspólnot, takich jak oaza, Domowy Kościół, Odnowa w Duchu Świętym, Szkoła Nowej Ewangelizacji, Akcja Katolickiej, ze Stowarzyszenia Brata Alberta. Mamy wspólne doświadczenie spotkania ze Zmartwychwstałym i chcemy się tym dzielić. Chcemy być świadkiem jako wspólnota.

AM: Te rekolekcje będą inne niż wszystkie?

Ks. Rafał Winnicki: Rekolekcje mogą mieć różne formy. Jeśli chodzi o samo głoszenie kerygmatu, czyli głoszenie osoby Jezusa Chrystusa, to nie będzie moralizowanie, ale chodzi o to, żeby ten, kto słucha, miał okazję na nowo obudzić swoją wiarę. Celem kerygmatu jest doprowadzenie człowieka do osobistego spotkania z Panem Bogiem. Mamy jeszcze pełne kościoły, ludzie przychodzą na Mszę św., ale gdyby zapytać kogoś: „słuchaj, co dla ciebie, tak konkretnie zrobił Pan Bóg”, z odpowiedzią byłoby różnie. To jest często wiara w pewnym sensie wynikająca z tradycji, nie z osobistego doświadczenia.

AM: Jakiego słuchacza spotkają ewangelizatorzy w diecezji płockiej?

IZ: Ja myślę, że ludzie na Mazowszu nie różnią się niczym od ludzi na całym świecie. Byłam teraz na spotkaniu w Krakowie, na Ogólnopolskiej Szkoły Ewangelizatorów. Byli tam abp. Rino Fisichella – przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, Jose Prado Flores, bp Edward Dajczak. To spotkanie pokazało nam, że chociaż na całym świecie są różne uwarunkowania, to potrzeby człowieka są wszędzie takie same. W tym świecie, gdzie naprawdę ciężko jest żyć wartościami, ludzie są ogromnie otwarci. Tak jak by byli głodni tego nowego pokarmu. Kerygmat, czyli żywa osoba Jezusa Chrystusa, to co było głoszone na początku, w czasach Jezusa Chrystusa i pierwszego Kościoła, to był ten czysty pokarm, Słowo Boże bez wysokiej teologii, tylko to, co rodzi wiarę. Kerygmat przeszywa serce. Chodzi o takie przeszycie serca, żeby wybrać chrześcijaństwo jako styl życia. Aby nie był to tylko jakiś obowiązek, religijność. Chodzi o to, że człowiek jest szczęśliwy, bo jest dzieckiem Bożym. Oczywiście, to nie eliminuje trudności, bo chrześcijanie żyją w świecie.

AM: Dziś, na kliknięcie, mamy dostęp do rzeki informacji, także religijnej…

IZ: Nam nie chodzi o informację. Chodzi nam o coś tak prostego, że aż czasami nie do przyjęcia. W kerygmacie mówi się do serca, a nie do rozumu. Więc jeśli ktoś spodziewa się, że powiemy coś nowego, to się zawiedzie. Tutaj ważne jest dzielenie się wiarą i doświadczeniem życia. Jeśli w mojej ekipie kerygmatycznej, ojciec czwórki dzieci, który jest bez pracy, mówi, że ma trudności, ale Jezus mu pomaga, to jest ogromne świadectwo dla ludzi.

AM: Podstawą jest autentyzm?

IZ: Nie może ewangelizować osoba, która sama nie przeszła tej drogi, bo wtedy to staje się antyświadectwem. Ludzie tego po prostu „nie kupią”. Na tym polega sekret, żeby samemu przeżywać i dzielić się tym z innymi.

AM: W ekipach kerygmatycznych dominują świeccy. Ktoś może zapytać: „to ksiądz już nie wystarczy?” Świeccy powinni się włączać?

Ks. RW: Najwyższy czas, żeby tak się stało. Już Sobór Watykański II podkreślał rolę świeckich w Kościele. Ja mam wrażenie, że w naszym kraju trochę jeszcze pokutuje taka mentalność, że ksiądz musi być wszędzie. A jest wiele takich zadań, które mogą pełnić świeccy. Kwestia głoszenia Dobrej Nowiny to przywilej każdego chrześcijanina, nie tylko kapłana. Na mocy samego chrztu św. jesteśmy zaproszeni, żeby głosić świadectwo dalej, także w taki sposób rekolekcyjny. Istnieje więc ogromna potrzeba osób świeckich. Ktoś patrząc na księdza powie, „on od tego jest, musi tak mówić…”. Ja mam takie doświadczenie, gdy zapraszałem młodzież na spotkanie z kandydatami do bierzmowania. Wtedy oni inaczej reagowali na pewne treści, które słyszeli od swojego rówieśnika, którzy mówili o swoim doświadczeniu Pana Boga.

AM: W zespołach są osoby z wielu wspólnot i ruchów kościelnych. Jak wygląda spotkanie ich dotychczasowej formacji z doświadczeniem szkoły ewangelizatorów?

IZ: W Szkole Nowej Ewangelizacji cała formacja oparta jest na kerygmacie, natomiast w każdej wspólnocie, która ma swoją formację i doświadczenia, ten kerygmat gdzieś się pojawia. Chodzi o to, by jako diecezja podjąć to dzieło. Do tego wzywa papież Franciszek w adhortacji "Evangelii Gaudium", biskupi Ameryki Południowej w dokumencie z Aparecidy w 2007 r.; w Polsce program duszpasterski zalecił, by każda parafia wróciła do swoich korzeni. Jest to ogromne zadanie, ale chcieliśmy mieć wspólne doświadczenie. Dlatego powstała Płocka Szkoła Ewangelizatorów i spotkania formacyjno – duchowe dla ekip kerygmatycznych, żebyśmy mieli wszyscy wspólne doświadczenie wiary. Druga rzecz; dostaliśmy wspólne narzędzie, które każdy będzie wykorzystywał, bazując na swoim doświadczeniu. Wystrzegamy się patrzenia przez pryzmat swojej wspólnoty („ja jestem Pawła, a ja Apollosa, a ja Kefasa…”). Wszyscy jesteśmy Chrystusa i chcemy Go głosić. Wychodzimy jeszcze dalej, jeszcze głębiej. To jest też świadectwo jedności. Dlatego ekipy nazywamy, trochę żartując, wspólnotami „ekumenicznymi”.

AM: Ten „ekumenizm” to jednak także próba dla ewangelizatorów…

IZ: To jest najtrudniejsze, i to widać na każdym poziomie. Z drugiej strony, to normalne, że każdy patrzy przez pryzmat swojej rodziny, swojej wspólnoty. Tutaj jednak rozszerza nam się horyzont. Patrzymy nie tylko ze swojego doświadczenia, ale z perspektywy Kościoła i korzystamy z tego bogactwa. To jest wyzwanie, czy to będzie nam przeszkadzać, bo jest inne, czy potrafimy wykorzystać to do wspólnego dzieła, bo przecież charyzmaty, dary są dawane dla wspólnoty. Najważniejsze będzie świadectwo miłości, bo jak ludzie zobaczą, że w takiej wspólnocie się kochają, to tam przyjdą. Ucieka od tych grup, w której widać podziały. I to jest dla nas duże wyzwanie.

AM: Ewangelizatorzy idą do parafii, do ludzi wierzących. Czeka nas rozbijanie twardej skorupy przyzwyczajeń, utartych schematów religijnych?

IZ: Ciekawie to tłumaczy abp Fisichella. O co chodzi w nawróceniu? „Nie nawraca się instytucji – Kościoła, nie nawraca się parafii, nawraca się osoby”. Trzeba sobie zadać pytanie, czy ja już jestem w takiej relacji z Bogiem, że nic mi już nie potrzeba, innymi słowy jestem już właściwie gotowy do tego, by Pan mnie zaprosił do siebie? Czy chcę jednak na tej drodze życia duchowego bardziej dojrzeć? Odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy nawróceni, to jest to, na ile my sami ewangelizujemy. Osoba, która doświadczyła spotkania z Jezusem, doświadczyła Jego miłości, nie jest w stanie tego zachować dla siebie. Nie jest w stanie tego nie głosić.

Ks. RW: Wystarczy spojrzeć do Ewangelii. Pan Jezus w pierwszej kolejności posłał apostołów nie do pogan, tylko do Izraelitów, czyli ludzi którzy wyznawali wiarę w Jedynego Boga. Dopiero później apostołowie poszli do pogan. Pierwszy zamysł był taki, by posłać ich do „owiec, które poginęły z domu Izraela”.

IZ: Chodzi też o doświadczenie nowej Pięćdziesiątnicy. Spójrzmy na apostołów. Co z tego, że trzy lata chodzili z Jezusem, dotykali Go, widzieli cuda, jakie czynił; i tak do końca nie uwierzyli i uciekli spod krzyża. Dopiero gdy doświadczyli nowej Pięćdziesiątnicy byli w stanie wyjść i głosić. To jest pytanie, czy my w parafiach doświadczyliśmy takiej Pięćdziesiątnicy. Takiej, że na przykład po bierzmowaniu młodzież wychodzi z kościoła i głosi wielkie dzieła Boże; że dzieją się cuda, przemieniają się całe rodziny, zmienia się klasa, szkoła. Osoby, które doświadczają Pięćdziesiątnicy, głoszą słowo Boże, które ma moc, które sprawia to, co oznacza. Chodzi o taką odnowę, byśmy stawali się coraz bardziej wspólnotą ewangelizowaną, ale też ewangelizującą. Parafią, która daje świadectwo. Księża często pytają, jak to zrobić, by przyciągnąć tych, którzy są na obrzeżach Kościoła, albo poza nim. Chodzić po domach, wyjść na ulicę? Ja myślę, że kierunek jest inny. Jeśli moja wspólnota będzie taka, gdzie panuje miłość, i jest rzeczywiście to, co głosił Jezus, to ludzie przyjadą do niej. Ale jeśli wspólnota będzie martwa, to Jezus nie przyprowadzi do niej ludzi. Umarli przecież nie mogą głosić Żywego.

AM: Jaka będzie dalsza przyszłość ekip kerygmatycznych?

IZ: Podczas synodu zastanawialiśmy się też i nad tym. Te ekipy są dobrą okazją do tego, żeby później zostały w diecezji, w parafiach, dekanatach, rejonach takie grupy, które będą działać na swoim terenie, w swoich środowiskach. Założeniem takich rekolekcji kerygmatycznych jest to, by powstawały małe wspólnoty, by ludzie wchodzili do takich wspólnot Kościoła. My nie chcemy zrobić pięknej akcji, jakiegoś show, tylko chcemy iść dalej. Zapraszamy ludzi – „wejdźcie do takiej wspólnoty, zaangażujcie się”. Te małe wspólnoty są wspólnotami wzrostu. Nie widzimy wszystkiego do przodu, ale gdy robimy kolejne kroki, wtedy się odsłania to, co możemy zrobić dalej.

 

Nowa Ewangelizacja - nowe doświadczenie

Małgorzata Rucińska

Nowa Ewangelizacja to jakaś zmiana, powiew świeżości, nowości, by nie było cały czas tak samo. Idziemy do przodu, z nowymi pomysłami, z nową energią, tak, by głoszenie Ewangelii było trochę inne, dostosowana do tego, potrzeb współczesnego świata, odbiorcy. Wszystko się zmienia dookoła nas, dlatego muszą się także zmienić narzędzia, nasze myślenie, i to jak mówimy o Piśmie św. Dla mnie osobiście perspektywa rekolekcji kerygmatycznych, po rocznych przygotowaniach, formacji, jest bardzo ciekawa. Samo ewangelizowanie gdzieś dalej, poza parafią, wśród nowych ludzi, otwarcie się na nich, to coś zupełnie nowego.

Marzenna Matkowska

W Płockiej Szkole Ewangelizatorów spotykamy od ponad roku i coraz bardziej się wszyscy poznajemy. Do pewnego momentu było tak, że patrzyliśmy na siebie z boku, ale w tej chwili jesteśmy na równi, nie czujemy zagrożenia i rywalizacji ze swojej strony. Mamy jeden cel, jedna myśl i jesteśmy razem. Wychodzimy od tego samego poziomu i idziemy w tym samym kierunku. Może na początku niektórzy przyjeżdżali z niepokojem i patrzyli na siebie: „ci są z Odnowy, ci z Domowego Kościoła…”, a w tej chwili to już nie ma żadnego znaczenia. Jesteśmy razem. Myślę, że jest taka potrzeba w ludziach, by wyjść na zewnątrz. Nawet jeśli nie potrafią tego jeszcze tak wyrazić słowami, czy zewnętrznie, to oni czują i mają taką potrzebę głoszenia Słowa Bożego.

Czym jest dla mnie Nowa Ewangelizacja? Jezu to jest żywe Słowo. Tak jak to samo ubranie można założyć inaczej za każdym razem, przyozdobić je czymś i ono żyje swoim życiem. Ta sama osoba wygląda w tym samym, ale inaczej.

Gdy ja doświadczyłam, że Bóg jest i działa, wiedziałam, że już nie chcę wracać do starego życia. Od tego momentu zmieniło się moje życie, życie mojej rodziny, moje patrzenie na świat, inne osoby. Wiem, że to jest ta droga, żałuję tylko, że tak późno się na niej znalazłam, ale pewnie Pan Bóg przeznaczył dla mnie ten moment. Bo to nie my ten moment wybieramy, tylko Pan Bóg jest cały czas blisko, czuwa i czasem powstrzymuje nad przed zrobieniem jakichś głupstw. Jeśli już rozumiesz, że Jezus jest twoim Panem i jesteś dla niego najważniejsza, to według tych wartości zaczynasz żyć. Wszystko inne nie ma znaczenia. Już wiesz, że nie potrafisz inaczej żyć.