Wojenne nekropolie. Skrwilno

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 30.10.2014 07:00

Ten las pamięta wojnę i kryje w sobie doły śmierci. Tam, od 1939 do 1940 roku, Niemcy wymordowali od dwóch do czterech tysięcy Polaków.

Bp Piotr Libera przewodniczył uroczystościom w 75. rocznicę mordu hitlerowskiego w lesie skrwileńskim (1939-2014) Bp Piotr Libera przewodniczył uroczystościom w 75. rocznicę mordu hitlerowskiego w lesie skrwileńskim (1939-2014)
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

W październiku i listopadzie 1939 roku Niemcy aresztowali, następnie osadzili w Domu Kaźni w Rypinie, maltretowali, a następnie sukcesywnie mordowali nauczycieli, duchowieństwo, rolników. W śród pomordowanych znalazła się również grupa harcerzy z Bydgoszczy. Opowieści świadków ujrzały już światło dzienne w opracowaniach historycznych, ale ci wciąż dzielą się swoimi wspomnieniami.

– Pamiętam jak kule świstały i krzyki zabijanych ludzi. Tam, w dole, gdzie dzisiaj są sztandary, była studnia, w niej topiono przywiezionych ludzi. Przychodziłam tu później, modliłam się, nie bałam się zmarłych, bo ich nie trzeba się bać – opowiadał jeden ze świadków. – Naszedł prosto na to; widział, jak ziemia się jeszcze ruszała. Boże, jak jeszcze tata żył, to wspominaliśmy, że mógł przecież też zginąć i nawet nikt by nie wiedział gdzie – opowiadała kobieta, która co roku przychodzi na uroczystość w skrwileńskim lesie.

Od lat przez Skrwilno, w październiku, idzie różańcowa procesja do lasu, gdzie w 1939 roku Niemcy dokonali mordu na kilku tysiącach Polaków. – Idziemy spod kościoła do lasu w Raku na groby pomordowanych. Odmawiamy bolesną część Różańca. Na miejscu jest Msza św. w ich intencji i za ojczyznę. Nie brakuje wzruszeń, bo wśród nas są wciąż ci, którzy pamiętają tamte tragiczne wydarzenia – mówi ks. proboszcz Władysław Jagiełło ze Skrwilna.

W tym roku, w 75. rocznicę hitlerowskiej zbrodni, godzinnej pielgrzymce przewodniczył bp Piotr Libera. Na czele procesji, za krzyżem młodzież niosła dużą biało-czerwoną flagę, za nią szła orkiestra dęta ze Skrwilna, żołnierze z 4. Brodnickiego Pułku Chemicznego, księża dekanatu rypińskiego, posłowie, przedstawiciele władz samorządowych gminy i powiatu, dzieci i młodzież, a przede wszystkim rodziny pomordowanych przed 75 laty. W drodze przez las, mijano kolejne mogiły pomordowanych.

- Gromadzą się dziś w tym miejscu ci, którzy wiedzą, co się stało jesienią ’39 roku w lasach skrwileńskich i ci, którzy wierzą. Jak bardzo nam wszystkim potrzeba tej pamięci historycznej i wiary, aby budować swą własną tożsamość, aby powiedzieć proste: pamiętam i wierzę – mówił bp Piotr Libera w kazaniu.

- Czym wobec tego staje się skrwileński las i to miejsce kaźni kilku tysięcy osób na Raku, gdzie sprawujemy dziś Eucharystię i czcimy pamięć pomordowanych? Tu, gdzie słychać było krzyk bezbronnych ludzi, wcześniej aresztowanych, bezlitośnie bitych, barbarzyńsko torturowanych w rypińskim Domu Kaźni. Tu gdzie dochodził ich lament i płacz, potem serie karabinów maszynowych, i wreszcie, na koniec, przeraźliwa cisza. Tu, gdzie później, pod koniec wojny, chciano znowu zatrzeć wszelkie ślady tej ”zbrodni do dziś nieukaranej”, ściągając w to miejsce nawet piec krematoryjny, aby w nim palić wykopywane z ziemi ludzkie szczątki. W tajemnicę tego lasu i innych miejsc kaźni: w Rypinie, lasku rusinowskim i w Księtnem, wpisuje się jeszcze jedno pytanie. Zadawali je sobie świadkowie tamtych wojennych wydarzeń: jak to się stało, że ci, których dobrze znano: sąsiedzi, znajomi, często spokrewnieni miejscowi koloniści niemieccy, przerodzili się w katów i utworzyli zbrodniczą organizację ”Selbstschutz”? (…) Za dużo przelano tu krwi! Zbyt wiele okrucieństw dokonano w tym lesie! Zbyt wielką ofiarę złożono! Pamiętajcie i wierzcie, bo Chrystusowi jesteście! – mówił biskup płocki.

W czasie Mszy św. modlono się za rodziny pomordowanych, aby umieli przebaczyć prześladowcom i mężnie znieśli swoje krzywdy.

– Utrzymuję z nimi kontakt, zapraszam co roku na nasze uroczystości, ale ich jest już coraz mniej, bo są schorowani i w podeszłym wieku. Wciąż jednak modlą się z nami ci, którzy w tym lesie stracili swoich najbliższych – powiedział ”Gościowi Płockiemu” ks. kan. Władysław Jagiełło, proboszcz w Skrwilnie.