Uśmiechnij się do śmierci

Gość Płocki 44/2014

publikacja 30.10.2014 00:00

O umieraniu i lekcji życia z s. Anetą Krawczyk, pasjonistką i pielęgniarką ze szpitala na płockich Winiarach, rozmawia ks. Włodzimierz Piętka.

 – Żadne struktury medyczne i opieka społeczna nie zastąpią choremu rodziny, domu, najbliższych, ich serca i dłoni, spojrzenia i serdecznego słowa – mówi s. Aneta Krawczyk, pasjonistka – Żadne struktury medyczne i opieka społeczna nie zastąpią choremu rodziny, domu, najbliższych, ich serca i dłoni, spojrzenia i serdecznego słowa – mówi s. Aneta Krawczyk, pasjonistka
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Ks. Włodzimierz Piętka: W ostatnich dniach wiele mówiło się o hospicjach i opiece paliatywnej: była ciekawa konferencja w Ciechanowie, w Płocku sadzono żonkile. Dla kogo są organizowane takie akcje? O czym powinniśmy pamiętać?

s. Aneta Krawczyk: Problem hospicjów i opieki paliatywnej nie dotyczy tylko służby zdrowia. To szerszy problem społeczny, który wciąż się pogłębia, bo nasze społeczeństwo się starzeje. Ludziom starszym i schorowanym potrzeba z jednej strony fachowej opieki medycznej i opiekuńczej, a z drugiej bliskości drugiej osoby i obecności rodziny. Są takie sytuacje, gdy potrzeba profesjonalnej pomocy medycznej, ale w ostatnim etapie życia to nie zastąpi obecności najbliższych. Niestety, powtarzają się przypadki, a mam wrażenie, że w ostatnich latach nasilają się, gdy rodzina coraz częściej oddaje starszą, schorowaną osobę do szpitala. Krewni tłumaczą, że pracują, że nie mają czasu lub nie potrafią się nią opiekować. Ten problem dotyczy też szerzej kultury, w której żyjemy. Nie ma w niej miejsca na myślenie o śmierci. Jest ona wypierana, np. przez reklamy, które oferują leki „na wszystko” i przedłużają życie. Z naszej kultury wypierany jest obraz realnej starości i umierania. Gdy więc starsza osoba trafia na nasze szpitalne oddziały, mamy do czynienia z jej dramatem, bo ona chciałaby spokojnie umrzeć w swoim domu, ale za nią jednak zdecydowali inni. Tu nie chodzi o jasne wyrażenie woli, że ktoś mówi, gdzie chciałby umrzeć, bo często takie osoby może nie mogą już mówić. Tu chodzi o zwykły odruch i wyobraźnię serca. A niestety zdarza się, że ktoś oddaje starszą osobę, aby ta nie umarła w domu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.