Filip czeka na mnie w niebie

Katarzyna Bachman:

|

Gość Płocki 44/2013

publikacja 31.10.2013 00:00

Gdy Katarzyna z Rypina była w zaawansowanej ciąży, poszła na rutynowe badanie kontrolne. Wtedy dowiedziała się, że jej dziecko nie żyje. Od tamtej chwili minęło 4,5 roku. Dziś, w rozmowie z Katarzyną Bachman, mówi o żalu, tęsknocie, spokoju serca i nadziei.

 Cmentarz i grób dziecka jest dla Katarzyny miejscem nadziei i pewności, że jej synek żyje w Bogu Cmentarz i grób dziecka jest dla Katarzyny miejscem nadziei i pewności, że jej synek żyje w Bogu
Katarzyna Bachman

Katarzyna Bachman: Co czujesz, gdy przychodzisz na grób synka?

Katarzyna: Czuję spokój. Chyba bardziej niż tęsknotę, choć ta oczywiście jest. To, że mogę tu być, zapalić świeczkę, zmówić pacierz, porozmawiać, jest dla mnie bardzo ważne. Przychodzę tu, gdy tylko przyjeżdżam do rodziców (grób dziecka znajduje się w miejscowości rodzinnej Kasi – przyp. red.), na święta, w rocznicę urodzin i zarazem śmierci, w Dzień Dziecka. Wiem, że mogę tu przychodzić i porozmawiać z nim o różnych rzeczach, wygadać się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.