Patriota z duszą artysty

am

publikacja 21.10.2013 22:04

Minęło 20 lat od śmierci Dariusza Stolarskiego, lidera młodych opozycjonistów w Płocku. Był człowiekiem czynu, niesamowicie odważnym i wielkim patriotą – tak wspominali go dawni koledzy, podczas obchodów rocznicowych.

Na sesji rocznicowej spotkali dawni działacze płockiej FMW   Na sesji rocznicowej spotkali dawni działacze płockiej FMW
Agnieszka Małecka/GN
Był 17 października 1993 r. Niedziela. Ciało 27- letniego Dariusza Stolarskiego – najmłodszego członka płockiej Solidarności, działacza KPN i współzałożyciela Federacji Młodzieży Walczącej, znaleziono w nocy na jednym z przystanków autobusowych na terenie płockich Podolszyc. Jedynym widocznym obrażeniem była nieduża rana z tyłu głowy. Jednak nie to miało być przyczyną zgonu według biegłych z warszawskiej Akademii Medycznej. Oficjalnie uznano, że młody opozycjonista zmarł na zawał serca, co dla rodziny i ludzi, którzy go znali, od początku brzmiało nieprawdopodobnie.

- Darek mając bardzo szerokie kontakty zdobył dokumenty dotyczące afery paliwowej i chciał ją ujawnić. Ona wybuchła w Polsce parę lat później. Zdawał sobie sprawę z tego, czym dysponuje. Widziałem go dwa dni przed śmiercią, miałem następnego dnia jechać do Warszawy. Był nieprawdopodobnie smutny. Powiedział: „pogadamy jak wrócisz, mam coś, co jest bombą” – wspominał Jacek Pawłowicz, historyk IPN, dawny działacz Federacji Młodzieży Walczącej w Płocku i przyjaciel Stolarskiego podczas sesji w ratuszu, poświęconej Darkowi Stolarskiemu i młodzieży niepokornej.

Odnosząc się do niewyjaśnionych do tej pory okoliczności śmierci kolegi i założyciela FMW oraz oficjalnej przyczyny jego zgonu wskazał na absurd: - Okazało się, że ten sportowiec, maratończyk, przewodnik tatrzański, ratownik wodny, chłopak zdrowy, silny, wysportowany … dostał zawału serca.

Z wersją „oficjalną” nie mogą pogodzić się także najbliżsi Dariusza Stolarskiego. Specjalny gość sesji – Piotr Stolarski, ojciec, przypomniał, że badania sekcji były wykonane dopiero dwa dni później, a ich wynik był dla nich szokiem, bo syn był człowiekiem zdrowym i wysportowanym. – Pisałem do prokuratury, że ta śmierć była komuś potrzebna, bo był przeciwnikiem, wrogiem tej „Polski niepolskiej” – mówił.

 

Prelegentami byli także działacze ze Szczecina i Warszawy   Prelegentami byli także działacze ze Szczecina i Warszawy
Agnieszka Małecka/GN
Sesja skierowana była przede wszystkim do młodych słuchaczy – uczniów płockich szkół: Małachowianki, Jagiellonki i Elektryka i była żywą lekcją historii najnowszej.

 - Darek był w Płocku jedną z ważniejszych osób w opozycji młodzieżowej, był liderem młodzieży niepokornej – mówił na początku spotkania inicjator obchodów rocznicowych i działacz FMW Mariusz Nosarzewski.

 - Ja go poznałem na dawnej ulicy Wieczorka, kiedy szedł z Krzyśkiem, wiosną 85 r. Pamiętam-  był to bardzo wysoki, ale szczupły chłopak, w granatowym sweterku, z przypiętym orzełkiem. Krzysiek nam go przedstawił. Darek pojawił się w Płocku w bardzo trudnym dla płockiego podziemia momencie. Ta fala represji, która nastąpiła po stanie wojennym, bardzo je osłabiła. W tym czasie ludzie zaczęli się bardzie interesować swoimi rodzinami, niż działalnością. Darek miał nieprawdopodobną fantazję, można powiedzieć fantazję ułańską. Razem z Krzyśkiem przeprowadzali jedne z najbardziej niebezpiecznych akcji ulotowych. Zaczęli łapać kontakty w zakładach pracy, bo to były dzieci ludzi Solidarności. Zaczęli tworzyć tę nową opozycję, która zaczęła odtwarzać podziemne struktury Solidarności. Darek był najmłodszym członkiem Solidarności, bo należał do niej, jak chodził do szkoły zawodowej w 81 r. Darek tę Solidarność od małego chłopaka miał w sobie – opowiadał Jacek Pawłowicz.

Historyk podkreślał, że Dariusz Stolarski kochał ludzi i kochał Polskę, i w głębi duszy był artystą. Jego zdaniem był to człowiek pokroju samego rotmistrza Witolda Pileckiego.

 - Kiedy w 88 r. odradzaliśmy Solidarność, Darek był jednym z pierwszych, który wywiesił transparent Solidarności na nieistniejącym już budynku na Stanisławówce, w dawnej plebanii, na pierwszym piętrze – tam księża nam dali pokoik, gdzie odbywały się nasze spotkanie – wspominał Pawłowicz.

 - Miałem to szczęście spotkać Darka, oczywiście nie byliśmy jakimiś bliskimi przyjaciółmi, działaliśmy w odległości kilkuset kilometrów. Ale moje wspomnienie dotyczące Darka jest jednocześnie wyraziste i symboliczne. Było to prawdopodobnie w domu jednego z jego kolegów – wszystko było wtedy „tajne łamane przez poufne”. Pamiętam, że zrobił na mnie niesamowite wrażenie – mówił prowadzący sesję Bogdan Rymanowski, dziennikarz i dawny działacz FMW w Nowej Hucie.

 

Gościem specjalnym był Piotr Stolarski   Gościem specjalnym był Piotr Stolarski
Agnieszka Małecka/GN
Czym była sama Federacja Młodzieży Walczącej, działająca w różnych ośrodkach kraju?

 - Federacja to był fenomen, bo każdy z nas wiedział co chodzi, a jednocześnie pozostawiono nam pewną samodzielność. Dzięki temu mogło to wyglądać inaczej w różnych miejscach, ale wszyscy wiedzieliśmy o co nam chodzi – mówił jeden z prelegentów sesji Tomasz Rogulski z FMW Warszawa. Jego zdaniem, ten związek wyrósł z trzech elementów: z Sierpnia 80’, Grudnia 81’ i z poczucia, że trzeba walczyć o niepodległość.

- Dzisiaj to brzmi patetycznie i trochę się z tym źle czuję, bo to nie była to dla mnie rzecz odświętna. Dla mnie to była rzeczywistość – wyjaśniał Rogulski.

Jego koledzy ze Szczecina tak opowiadali o tamtym okresie:

 - Bałbym się życia, które nie kosztuje żadnych wyrzeczeń. Myśmy chcieli, żeby nasze życie miało smak – mówił Robert Naklicki. - Nie byłoby FMW, gdyby nie było podziemnej Solidarności, naszych rodziców, którzy uczyli nas tej konspiracji. Zaczęliśmy od kolportażu ulotek, Tygodnika Mazowsze. Nasze struktury też drukowały ulotki. Nie chcieliśmy stać biernie. A bezpieka chodziła do szkół. Po każdej manifestacji robiono zdjęcia, one szły do szkół, dyrektorzy je dostawali. Ilu naszych kolegów zostało wyrzuconych ze szkół średnich, Czy ktoś w ogóle policzył tych wszystkich ludzi, których wywalono ze szkół, studentów?

Wojciech Woźniak: - Siedziałem 8 miesięcy w trzech różnych więzieniach w 88 r. To był okres trudny, ale do przeżycia. Jeżeli człowiek wie, czego w życiu chce, jest w stanie przeżyć najgorsze. Ja byłem gotowy pójść do więzienia, bo świadomie odmówiłem służby wojskowej. Wszytko można przejść, jeśli człowiek jest silny wiarą, jakimś poglądem, i wie, że na zewnątrz czekają przyjaciele.

Obecny na sesji w auli jedyny żyjący z wąskiej grupy założycieli płockiej FMW, Krzysztof Kowalski, który także przeszedł ciężkie więzienie i tortury, tak mówił o ideach Federacji:

- Myśmy nie chcieli żadnych szyldów. Myśmy chcieli robić, działać. Postanowiliśmy, że młodzież płocka będzie działać na własny rachunek i dlatego powstała FMW. Wywieszaliśmy transparenty Solidarności, bo dla nas to była taka mała solidność – jak papież mówił „jeden drugiego brzemiona noście”. To była nie tylko nazwa, ale pewna idea, dlatego zawsze nosiliśmy ten transparent Solidarności – mówił Krzysztof Kowalski, przyjaciel Dariusza Stolarskiego.