Od fotografii do poezji

Dominik Nowakowski

publikacja 24.06.2013 00:00

Ostatnie spotkanie w Płońskim Saloniku Literackim miało dwa artystyczne oblicza: fotograficzne i poetyckie. To pierwsze ukazywało uroki krajobrazów, drugie natomiast wiersze z tomików dwóch księży.

Katarzyna Rólka, autorka wernisażu, przygotowuje obecnie serię zdjęć Płońska w czterech porach roku Katarzyna Rólka, autorka wernisażu, przygotowuje obecnie serię zdjęć Płońska w czterech porach roku
Dominik Nowakowski

”Piękno przyrody w obiektywie Katarzyny Rólki” to tytuł wernisażu wystawy fotograficznej w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Płońsku. - Przyroda to najbardziej wdzięczny temat dla fotografa. Zresztą wystarczy spojrzeć, jak wielu uczonych zwracało na nią uwagę – mówiła bohaterka wystawy. Pani Katarzyna wymarzyła sobie, aby artystyczny wieczór zawierał w sobie nutę poezji. Sama wskazała gości, którzy mieli jej towarzyszyć.

”Poeci w koloratkach” to ks. Hubert Komorowski z Płocka i ks. Krzysztof Jończyk, wikariusz parafii pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Płońsku. Otwierająca tę część spotkania Bożena Kaliściak, szefowa MBP, jako wstęp do prezentacji twórczości obydwu duchownych, przywracała myśli księdza Janusza Stanisława Pasierba: ”Ksiądz jest zajęty słowem, służy słowu, a kapłaństwo jest niczym innym jak słowem. Księża są ludźmi pomiędzy Bogiem a ludźmi, między niebem a ziemią. Mówiąc do Boga, księża muszą być po stronie ludzi, mówiąc do ludzi, muszą być po stronie Boga. Żyć między niebem a ziemią to nie jest sytuacja towarzyska”.

– Słowa, które przychodzą w natchnieniu, staram się skrzętnie zapisywać, czasami wydawać – mówił ks. Komorowski. Przyznał, że często czerpał inspiracje od Władysława Broniewskiego, bo w Płocku mieszka w kamienicy naprzeciwko domu, w którym urodził się poeta.

Z kolei ks. Krzysztof Jończyk opowiedział o genezie jednego ze swoich wielu wierszy. ”Kuba” to utwór poświęcony autentycznej postaci: panu z długą, białą broda, który zamiatał płockie ulice. – Dla dziecka był to ktoś niesamowity, ktoś kto przemierzał ulice. Dla kapłana był to człowiek niezmiernie rozmodlony, który wchodził do płockiej fary, składał ręce i miał oczy zatopione w ołtarzu. Potrafił tak wytrzymać całą Mszę św. – wspominał ks. Krzysztof.