Orzełek na Zielonej Wyspie

ks. Andrzej Rojewski

|

Gość Płocki 18/2013

publikacja 02.05.2013 00:15

Społeczeństwo. – Tam, daleko, w Irlandii też jest Polska – opowiadają ks. Janusz Ługowski, kapłan pochodzący z naszej diecezji, i ci, którzy go odwiedzili.

Polacy na paradzie św. Patryka, patrona Irlandii Polacy na paradzie św. Patryka, patrona Irlandii
Archiwum ks. Janusza Ługowskiego

Opracy w Irlandii ks. Janusz zaczął myśleć w czasie kolędy na przełomie 2003 i 2004 roku. Bliżej poznawał sytuację materialną wielu młodych rodzin i niektórych namawiał do wyjazdu z kraju. Sobie zaś powtarzał: „Zawsze tam, gdzie byli Polacy, był z nimi polski ksiądz”. Dołączył do nich pięć lat temu. Ośrodek koordynujący pracę duszpasterzy ma siedzibę w Dublinie. Pracował tam m.in. ksiądz z naszej diecezji – ks. Jarosław Tomaszewski. Ksiądz Janusz trafił do diecezji Meath i dziś jest jednym z 30 księży pracujących w Irlandii z Polakami.

Biskup i jego polski ksiądz

Biskup diecezji Meath, Michael Smith, robi wrażenie swym stylem bycia i otwartością. Prowadzi bardzo zwyczajne życie: nie ma sekretarza, kierowcy, celebruje bez mitry i pastorału, mieszka w domu, który jest zarazem kurią biskupią; telefony od księży i wiernych odbiera osobiście. Interesuje się problemami emigrantów, w tym również Polaków, których w jego diecezji są 4 tysiące. Biskup nie chce, aby Polacy czuli się jak w getcie, dlatego m.in. często spotyka się z Polonią. A ks. Janusz? Mieszka w Navan. Posługuje w siedmiu głównych ośrodkach diecezji, które skupiają Polaków. Odległości między nimi są dość znaczne. Najdalej jest z Navan do Tullamore (prawie 100 km). Trudno zatem zapewnić Mszę w języku polskim w każdą niedzielę. Celebracje Eucharystii są więc rozplanowane: Trim i Kells w pierwszą niedzielę miesiąca; Mullingar i Navan w drugą; Drogheda i Kingscourt w trzecią. Tullamore i Navan w czwartą. Frekwencja na nich sięga 20 proc., bo wielu naszych rodaków pracuje w sobotę i niedzielę, inni natomiast przyznają, że czują się „obco” na Mszy po angielsku. W tym przypadku ks. Janusz tłumaczy: – Nie jest ważne, w jakim języku modlimy się. Nie usprawiedliwiajmy się barierą językową. Nasza obecność i modlitwa we wspólnocie z siostrami i braćmi Irlandczykami staje się pięknym wyznaniem wiary. W tych siedmiu ośrodkach toczy się normalne życie parafialne: są chrzty, kursy przedmałżeńskie, błogosławione są małżeństwa, odbywa się przygotowanie do bierzmowania i Pierwszej Komunii św., sprawowane są pogrzeby. Każdego roku o błogosławieństwo rodzin i domów prosi księdza ok. 150 rodzin. Głoszone są rekolekcje adwentowe i wielkopostne.

Jak Arka Noego

Od pięciu lat życie parafii animują polskie zespoły instrumentalno-muzyczne, złożone z ludzi, których pasją jest ewangelizacja poprzez muzykę i śpiew. Przygotowują oni śpiewy liturgiczne do Mszy św. Nie ma imprezy polonijnej bez ich udziału. W Navan inicjatorem i leaderem zespołu The Ambers jest pan Roman, który jest także duszą wielu akcji związanych z życiem religijnym i społeczno-kulturalnym Polaków w diecezji Meath. Solistką zespołu w Tullamore jest pani Barbara, matka trojga dzieci. Ciekawy jest zespół muzyczny w Kingscourt, gdzie społeczność polska razem się modli, świętuje i solidarnie wspomaga w trudnych sytuacjach. Podobnie ma się rzecz w Droghedzie. Dziecięca schola w Mullingar prowadzona jest przez panią Katarzynę, matkę trojga ślicznych maluchów. Najmłodszy z nich, przywożony do kościoła w wózku, jest tak wpatrzony w mamę, że nawet nie marudzi podczas Mszy. A dzieci ze scholi, którym towarzyszy zespół, przypominają, wypisz wymaluj, Arkę Noego!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.