Świadkowie Wielkiego Piątku i Soboty

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 30.03.2013 15:56

O pasterzach diecezji płockiej, którzy nieśli ciężki krzyż wygnania mówił bp Piotr Libera.

Świadkowie Wielkiego Piątku i Soboty Bp Piotr Libera przewodniczył porannej modlitwie Kościoła Krzysztof Drzazgowski

- Śnieżna aura tegorocznego Triduum Paschalnego przywodzi mi jeszcze raz na pamięć 150 rocznicę powstania styczniowego i związanych z nim postaci płockich biskupów wygnańców. Dwóch z nich chcę wam podczas ciemnej jutrzni przypomnieć. Właśnie te dwa dni, w których łączymy się z Męką Zbawiciela, wydają mi się po temu najstosowniejsze. Potrafili oni bowiem trwać niezłomnie przy Jezusie Chrystusie i łączyć swoje cierpienia z Jego krzyżem - powiedział bp Piotr Libera wprowadzając w poranne rozważania Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty w płockiej katedrze.

Sięgamy tu do starej tradycji, aż z XII wieku, gdy w kościele katedralnym biskup otoczony duchowieństwem odprawiał Liturgię Godzin. Jest to modlitwa Godziną Czytań i Jutrznią, w której uczestniczą klerycy, księża, siostry zakonne i świeccy.

Bp Libera mówił w czasie rozważania o swych poprzednikach na płockiej stolicy: bp. Wincentym Teofilu Popielu i bp. Adolfie Piotrze Szelążku. - Od połowy XIX wieku, przez 11 lat, prastara diecezja płocka nie miała biskupa. Otrzymała go dopiero w roku 1863, niejako w najtrudniejszym momencie powstania styczniowego. Został nim wywodzący się z jednego z najznamienitszych rodów polskich i znakomicie wykształcony bp Popiel - mówił bp Libera. Przypomniał, że to właśnie ten biskup w 1864 roku polecił odprawiać w całej diecezji nabożeństwo majowe, wydłużył czas przygotowania dzieci do pierwszej Komunii Świętej. Jego największą pociechą były wizytacje pasterskie, a trwały one wówczas po kilka tygodni. Czas jego rządów w diecezji, po upadku powstania styczniowego, był bardzo trudny: likwidowano zakony, zabierano majątki kościelne, ograniczano wolność Kościoła, między innymi w swobodzie kontaktowania się z papieżem. Na to bp Popiel się nie zgodził. Został więc zmuszony do opuszczenia diecezji, wywieziono go do Nowogrodu, a diecezja na kolejnych 7 lat pozostała bez biskupa.

- Przyjrzyjmy się w kontekście Wielkiego Piątku opisowi wywózki biskupa. Był to właśnie piątek, 28 sierpnia 1868 roku. Dom biskupi, obecną plebanię katedralną, gdzie biskup Popiel mieszkał, obstawiono żandarmami tak, aby nie mógł kontaktować się z nikim z zewnątrz. Na spakowanie dano mu tylko jedną, dwie godziny. Biskup oświadcza jednak, że nie wyjedzie, dopóki nie wyspowiada się i nie odprawi Mszy św. Kierujący całą sprawą carski urzędnik pozwala, aby kapelan, który mieszka z biskupem, wyspowiadał go i asystował przy ostatniej Mszy w Płocku. Nie zgadza się jednak, aby towarzyszył mu w drodze na zsyłkę. Bp Popiel tak wspomina te chwile: „Bóg mi wybaczy roztargnienie, jakie miałem dnia tego przy Mszy św.; często ocierałem łzy, a trzeba było pospieszać. Jednakże Ofiara Najświętsza dużo mnie uspokoiła i nabrałem ufności. Uczułem, że choć bez pomocy żadnej ludzkiej, siły mi wewnątrz przybywa. Najboleśniej było myśleć, co się po moim odjeździe stanie z diecezją, z seminarium. Bo miałem przed oczami tyle bied i spustoszeń, które następowały po wywiezieniu pasterzy” - cytował bp Libera słowa swego poprzednika.

Po powrocie ze zsyłki bp Wincenty Teofil Popiel został biskupem kujawskim, a potem przez niemal 30 był arcybiskupem metropolitą Warszawy. - Niedawno, obok jego sarkofagu w krypcie arcybiskupów warszawskich, spoczął ks. prymas Józef Glemp. Pamiętajcie o naszym biskupie wygnańcu, gdy będziecie do niej schodzić – dodał bp Libera.

Postacią przypomnianą w Wielką Sobotę był bp Adolf Piotr Szelążek. Pochodził z Podlasia, ale wstąpił do seminarium duchownego w Płocku. Tu został księdzem, później na krótko wikariuszem w płockiej farze, a po studiach w Petersburgu: kanclerzem kurii, profesorem seminarium i ojcem duchownym. Był prezesem Towarzystwa Dobroczynności, zorganizował Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich. Po odzyskaniu niepodległości, w 1918 roku, pracował w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. W tym samym roku został biskupem pomocniczym w Płocku. - Był ekspertem podczas polsko-sowieckich pertraktacji pokojowych w Rydze po wojnie 1920 roku, przygotowywał konkordat między Stolicą Apostolską a Rzeczpospolitą Polską, brał udział w święceniach biskupich nuncjusza Achillesa Rattiego, późniejszego papieża Piusa XI –-opowiadał bp Libera. W 1925 roku został mianowany biskupem łuckim. W płockiej katedrze pamiątką po bp. Szelążku jest boczny ołtarz św. Teresy od Dzieciątka Jezus, który on częściowo fundował.

- Biskup Szelążek był świadkiem ludobójstwa wołyńskiego lat 1943-1944. W sporządzonej dla Stolicy Apostolskiej relacji o tej zbrodni biskup jako pierwszy szacował liczbę zamordowanych na 60.000 osób! Wiosną 1944 roku wrócili sowieci i natychmiast nakazali mu wyjazd z Łucka. Biskup stanowczo odmówił. W nocy z 3 na 4 stycznia 1945 roku został więc aresztowany i wywieziony do Kowla, a stamtąd do więzienia NKWD w Kijowie. W więzieniu tym przyszło mu obchodzić 80. urodziny, a śledztwo zakończyło się odczytaniem aktu oskarżenia i odesłaniem sprawy do Moskwy. W sporządzonym przez prokuratora oskarżeniu znalazła się sugestia: „Adolfa Szelążka, Syna Stanisława [...] poddać najwyższemu wymiarowi kary - rozstrzelanie z konfiskatą całego osobistego mienia”.

16 miesięcy więzienia, to prawdziwa Wielka Sobota w życiu biskupa łuckiego: trwanie w obecności Chrystusa złożonego w grobie – bez Mszy Świętej, bez tabernakulum, bez wielkanocnych pieśni. 24 kwietnia 1946 r., więzień dowiedział się, że w wyniku interwencji Stolicy Apostolskiej i naszych biskupów odzyskał wolność, ale musiał wyjechać do Polski. (…) Do swojej diecezji nigdy nie wrócił. Niedawno rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Daj Boże, powróci jako błogosławiony – zakończył rozważanie bp Libera.

.