Zapisane na później

Pobieranie listy

Naprawianie zacząć od sumienia

Przez naszą diecezję przeszedł pielgrzym w białej szacie, niosący wielki, 15-kilogramowy krzyż. Happening? Nie. Młody człowiek idzie z miejscowości Różaniec i chce zakreślić własnymi stopami krzyż na mapie Polski, wzywając jednocześnie do narodowej pokuty.

am

|

GOSC.PL

dodane 07.07.2020 20:28
0

Na pierwszy rzut oka to wygląda jak szaleństwo... Ubrany jak średniowieczny pokutnik idzie poboczami ulic, mijany przez samochody. Trudno go nie zauważyć, bo niesie, a właściwie częściowo ciągnie po ziemi ciężki, 3-metrowy krzyż. Dlaczego tak wielki? Dlaczego w ogóle idzie?

- Dzisiaj bardzo wielu ludzi doświadcza różnych nieszczęść i ma mnóstwo problemów. Jednocześnie każdy szuka miłości i szczęścia, ale często wpada w uzależnienia od alkoholu, narkotyków. Niektórzy po prostu całymi dniami oglądają telewizję. A szczęście może nam dać tylko Pan Bóg. Ja sam doświadczyłem takiej przemiany w moim życiu. Sama myśl o tej drodze pojawiła się, gdy czytałem Apokalipsę św. Jana i "Dzienniczek" św. s. Faustyny. Są tam słowa Pana Jezusa do s. Faustyny: "Dla ciebie błogosławię całemu krajowi" - wyjaśnia pielgrzym Michał Ulewiński, który pragnie swoją wędrówką z krzyżem przyczyniać się do tego, aby Jezus błogosławił Polsce.

Dlatego chce nakreślić swoimi stopami krzyż, idąc od miejscowości Różaniec nad Zalewem Wiślanym w województwie warmińsko-mazurskim na Giewont, a później do Gniezna i stamtąd do Sokółki. Gdy wyruszał, wziął ze sobą tylko podręczny plecak. - Wyszedłem bez pieniędzy, bez karty kredytowej, nawet bez skarpetek na nogach. Nie wiedziałem, gdzie będę spał... - mówi 27-latek.

Codziennie uczestniczy w Mszy św., więc jego naturalnymi przystankami, czasem i noclegami, są parafie. W diecezji płockiej zatrzymał się m.in. w parafii w Poniatowie. - Od księdza proboszcza otrzymałem obrazek z relikwiami Małej Arabki, świętej, która ułożyła piękną modlitwę do Ducha Świętego. Będąc w Poniatowie, dowiedziałem się, a właściwie przypomniano mi, że w Płocku jest sanktuarium, gdzie było pierwsze objawienie Jezusa Miłosiernego. Wrażenia są niesamowite i na pewno tu wrócę - mówi Michał, który na jedną noc został ugoszczony w sanktuarium Bożego Miłosierdzia.

Michał, współczesny pokutnik, ma swoje marzenia... Rodzinę, dom z drewnianych bali, dobry samochód. Ale, jak mówi, wszystko jest wolą Bożą i przede wszystkim chce być narzędziem w Jego ręku i przyczyniać się do przemiany ludzkich serc. Na pewno swoją niejako prowokacyjną wędrówką z krzyżem daje do myślenia rodakom. - Nie naprawimy naszego państwa ani świata tylko ustawami czy workiem dodrukowanych pieniędzy. Naprawić mogą go ludzie sumienia, którzy będą kształtować siebie, swojego ducha, nie myślący ciągle o tym, jak spłacić kolejny kredyt, ale bardziej o swoim zbawieniu, bo to jest naszym celem - mówi z przekonaniem młody pielgrzym.

Swoją wędrówkę relacjonuje na fanpage’u "Państwo Boże". To właśnie tam, wirtualnie, kibicuje mu wielu ludzi, w tym rodzina i przyjaciele. Niektórzy gratulują, że nie wstydzi się swojej wiary. A jak zachowują się obcy? - Spotykam się z raczej pozytywnymi reakcjami. Jeśli ktoś podjeżdża i śmieje się albo pyta, wtedy wyjaśniam, że idę w intencji wszystkich Polaków, i że na tym krzyżu złożyłem grzechy nas wszystkich i złączyłem je z ofiarą Pana Jezusa - mówi Michał.

Czasem ktoś do niego dołącza, bo chce ponieść krzyż, włączyć się w tę pokutną wędrówkę. To zwykle również młodzi mężczyźni. Gdy wyruszał z płockiego sanktuarium, towarzyszył mu Konrad, który niósł krzyż 11 km. Gdzie nocuje? Czasem u ludzi, czasem na plebanii, raz zdarzyło się, że w piwnicy. Ostatnio Michał tak napisał na swoim fanpage’u: "Dzisiaj przeszedłem 36,5 km i doszedłem do miejscowości Luszyn. Myślałem, że dzisiejszą noc spędzę pod gołym niebem, ponieważ mieszkańcy nie mieli mnie gdzie przyjąć. Usiadłem na ławce, powiedziałem 3 razy; »Jezu, ufam Tobie« i zacząłem się modlić. Ostatnie słowa modlitwy, znak krzyża i podjeżdża samochód. Nasz ukochany Jezus przysłał rodzinę Ziółkowskich. Chwała Jezusowi Chrystusowi".

Na początku września Michał ma dotrzeć do celu. Co będzie potem? - Przede wszystkim chcę, aby ta podróż wydała dobre owoce nawrócenia. Chciałbym napisać książkę z tej trasy i podzielić się swoim nawróceniem - mówi. - Każdy ma jakiś krzyż i albo go weźmiemy, albo będziemy z nienawiścią oskarżać Pana Boga, jak to mamy trudno w życiu. Trzeba nieść krzyż każdego dnia i dziękować za niego, bo tak naprawdę cierpienie to jest wielka łaska. Tylko trzeba rozpoznać, który krzyż jest od Pana Boga, bo wiele z nich mamy narzuconych przez ludzi, przez systemy, sytuacje, w jakie się wikłamy. A sam Pan Bóg nie chce przecież, byśmy cierpieli.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..