Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Płockie echa Wołynia

Jeśli możesz - zapomnij, jeśli nie - módl się! - memento ze spotkania o pojednaniu polsko-ukraińskim.

Trudne tematy, w których gubią się słowa i oceny, bo zbyt dużo jest okrucieństwa i krzywd, a więc sprawa pojednania polsko-ukraińskiego, a w tle tragiczne wydarzenia związane z rzezią wołyńską, były przedmiotem spotkania w Opactwie Pobenedyktyńskim, które zorganizowało Bractwo św. Antoniego. Wzięli w nim udział przede wszystkim świadkowie - osoby, które musiały opuścić kresy; ci, którzy urodzili się na Wschodzie i historycy.

- Miałam 9 lat, gdy musieliśmy uciekać z Kresów - wspominała Kazimiera Olkowicz z płockiego Klubu Inteligencji Katolickiej. - W naszej wiosce mieszkali sami Polacy. Do 1939 roku wszystko było spokojne. Ale gdy przyszła wojna, a zwłaszcza od 1943 roku, gdy powstały ukraińskie bandy, zaczęło się piekło. Ja pamiętam tylko dobre historie, zapamiętałam dobrych Ukraińców, bo przecież poświęcali oni swe życie, aby nas ratować, ukrywali nas, dawali jedzenie, pożyczali ubrania... Tam byli ludzie dobrzy i serdeczni - mówiła pani Kazimiera.

- Temat naszego spotkania jest trudny i bolesny, szczególnie dla osoby, która nie będąc historykiem ani politykiem, kocha jednakowo dwie ojczyzny - Polskę i Ukrainę - stwierdziła Waleria Gordienko, Polka urodzona w Kijowie, od 25 lat mieszkająca w Polsce. - Boli mnie, że po kijowskim Majdanie władza otwarcie popiera nacjonalizm, pod sztandarami UPA i portretami Bandery - mówiła Waleria Gordienko. - Mówienie o bólu i krzywdzie bez mówienia o miłości, miłosierdziu i przebaczeniu, zawsze będzie tylko bolesnym rozdzieraniem niezagojonych ran, opłakiwaniem niepomszczonych nieszczęść. Czym więc jest przebaczenie? Moja mama miała 5 lat w 1942 roku, gdy wraz z moją babcią i czterema siostrami oraz wszystkimi mieszkańcami wioski została zapędzona przez oddział SS i zamknięta w stodole, którą następnie podpalono. Moja ciocia miała wówczas 2 tygodnie, i to na nią, przez otwór w dachu, spadła jedna z butelek z koktajlem Mołotowa. Uratował ich młody esesman, otwierając drzwi od strony lasu i krzycząc "Raus! Raus!". Wszyscy zdążyli uciec, a jego zastrzelili jego "pobratymcy"… Nigdy w życiu nie usłyszałam słowa "nienawidzę" od mojej babci, której rodzina i ona sama przeżyły równie potworne rzeczy od władz bolszewickich. Ona zawsze mówiła: "Dla tego chłopaka, warto przebaczyć wszystkim" - opowiadała Waleria Gordienko.

- Przebaczyliśmy sąsiadom, ale nie katom i boli nas, gdy obecnie na Ukrainie sięga się po oprawców i katów rzezi wołyńskiej, ukazując ich jako bohaterów narodowych - - mówił historyk Jan Engelgard z Muzeum Niepodległości, p.o. kierownika Muzeum X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej. - Nie występujemy przeciw Ukraińcom, ale przeciwko konkretnej organizacji nacjonalistycznej. Tym problemem powinni zajmować się historycy. Apel o pojednanie, który płynie ze strony ukraińskich elit będzie pusty, jeżeli wpierw nie zostanie potępiona tamta ideologia, organizacja i sprawcy rzezi. Niestety, tę trudną kartę naszych wzajemnych stosunków dziś wykorzystuje się politycznie. Problem pojednania polsko-ukraińskiego jest chyba zamknięty, ale boli nas kult zbrodniczej ideologii i zbrodniarzy na Ukrainie - stwierdził Jan Engelgard.

W dyskusji, którą poprowadził ks. prof. Ireneusz Mroczkowski, padły świadectwa i wspomnienia, których nie można zapomnieć.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy