Był ciekawy świata i ludzi

W cyklu spotkań "Ludzie dialogu", organizowanym w Towarzystwie Naukowym Płockim, wspominano prof. Czesława Kajdasa.

Chcemy pokazać konkretnych ludzi, którzy nie tyle teoretyzowali, moralizowali, ile swoim życiem i pracą, a także odniesieniem do innych ludzi budowali mosty. Prof. Czesław Kajdas to był człowiek, który naprawdę przekraczał wiele granic. Tyle instytutów, kultur, ludzi w jego życiu, to już jest zdumiewające - mówił ks. prof. Ireneusz Mroczkowski, który przewodzi Sekcji Dialogu TNP.

Profesora wspominali na spotkaniu jego bliscy, a także współpracownicy i wychowankowie, m.in. z Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Przemysłu Rafineryjnego w Płocku, którego prof. Kajdas był dyrektorem w latach 1972-1975 i z Instytutu Chemii Politechniki Warszawskiej filii w Płocku.

Specjalnymi gośćmi byli: córka Czesława Kajdasa doktor Hanna Kajdas-Duda, znana płocka neonatolog, której towarzyszył mąż, również lekarz, oraz trzej synowie i mama, a także: prof. Janusz Zieliński, prorektor PW filii w Płocku oraz dr Roman Kempiński, prezes Pachemtech Sp. z o.o.

Prof. Kajdas zyskał sobie uznanie w świecie nauki na arenie międzynarodowej, m.in. rozwijając dziedzinę tribologii, która najprościej mówiąc bada proces tarcia i zużywania się zespołów ruchowym (np. maszyn). Dzięki swojej bardzo szerokiej wiedzy, wprowadził ją na interdyscyplinarne tory. Na przełomie lat 80. i 90. prowadził wykłady w Wietnamie, właśnie na temat tribologii i substancji smarowych. Liczne kontakty z badaczami całego świata, przynależność do organizacji naukowych, udział w projektach o charakterze międzynarodowym umożliwiała mu też znajomość kilku języków, która do dziś budzi podziw jego współpracowników.

Sam profesor zwykł w gronie rodzinnym powtarzać, że wybrał chemię… bo spodobał mu się budynek tego kierunku na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, gdzie studiował. Ale zanim studia na Śląsku, było dzieciństwo w Wilnie, gdzie urodził się w 1932 r.

- Pamiętam jego opowieści, jak chodził do szkoły 5 km. Zimą było bliżej, ponieważ mógł iść przez zamarznięte jezioro. Zawsze nauka i poznawanie świata były dla niego bardzo ważne, chociaż już ten wczesny okres był naznaczony chorobami. Wojna zabrała mu ojca, oficera Wojska Polskiego, który zginął w Ponarach, określanych jako Wileńska Golgota. Tata niechętnie wracał do tamtego czasu. To tkwiło w nim gdzieś głęboko - wspominała córka H. Kajdas-Duda.

Rodzina Kajdasów wróciła do Polski, w okolice Piły. Podróż była ciężka - wagonami bydlęcymi. Czesław Kajdas skończył w Pile liceum z wyróżnieniem i poszedł na studia do Gliwic. Tak zaczęła się jego droga naukowa, znaczona na początku doktoratem nauk technicznych w zakresie "badań nad składem i wykorzystaniem petrolatum", a potem pracą w różnych miastach i ośrodkach naukowych. W swojej dziedzinie - tribologii był uznawany za wyrocznię, a jego publikacje miały bardzo wysoką częstotliwość cytowań.

Jaki był płocki dom profesora? - U nas w domu ciągle odbywały się jakieś spotkania, przychodziło do nas mnóstwo ludzi. Gdy przeczytałam nazwiska doktorantów taty, to uświadomiłam sobie, że ja ich praktycznie wszystkich znałam. Dom był dla taty zawsze bardzo ważny, bo dawał mu poczucie bezpieczeństwa. A mama potrafiła to wszystko jakoś scalać - mówiła doktor H. Duda.

Jednym z takich dawnych studentów, których profesor zapraszał do siebie, był obecny prorektor płockiej politechniki. - Był jednym z recenzentów mojej pracy doktorskiej. Pamiętam moją pierwszą wizytę w domu profesora. Zostałem zaproszony do pokoju i poczęstowany ciastem. Chyba była to drożdżówka. Byłem jednak tak przejęty, że jej nie posmakowałem. Natomiast konkluzją merytoryczną tamtego spotkania były uwagi profesora, które do dzisiaj pamiętam i powtarzam młodszym kolegom i koleżankom. Powiedział m.in. "panie kolego, pan pamięta, że cytując literaturę naukową, trzeba ją cytować krytycznie" - mówił prof. Janusz Zieliński.

Wspomniał też, że rodzina była dla prof. Kajdasa najważniejsza, a potem dopiero praca, która była jednocześnie jego pasją. W tym obrazie profesora, malowanym słowami uczestników spotkania i slajdami, pokazującymi jego życie rodzinne i zawodowe, przewijały się często: otwartość, ogromna życzliwość dla drugiego człowieka (w tym dla studenta, mniej czy bardziej zdolnego), umiejętność nawiązywania kontaktów, w czym pomagała mu świetna znajomość języków obcych.

Wręcz anegdotyczny posmak miały wspomnienia, jak to profesor z potrzeby chwili wcielał się w rolę tłumacza, czy to na międzynarodowym sympozjum, czy w samolocie. - Tata od zawsze uczył się języków. Gdy była na przykład konferencja w Hiszpanii, uczył się hiszpańskiego, by móc przynajmniej trochę rozmawiać w tym języku. Mój mąż podkreśla, że on potrafił uczyć innych, ale umiał też uczyć siebie - wspominała córka profesora. Mówiła też, że był on człowiekiem bardzo ciekawym świata i ludzi, których szanował i lubił.

- Prof. Czesław Kajdas był rzeczywiście człowiekiem dialogu. Miał tak wiele światowych kontaktów i zdolność kojarzenia osób. Zwykle było tak, że z osobą, z którą współpracował, jednocześnie się przyjaźnił - wspominał dr Roman Kempiński, którego profesor był promotorem - zarówno na etapie magisterium, jak i przy doktoracie.

- Był człowiekiem bardzo otwartym - mówił dalej dr Kempiński. - Kiedyś byłem z nim na konferencji, na której każdy go znał. I tak się złożyło, że kilka osób nie dojechało, ale każda z tych osób przysłała swój referat, z prośbą, by wygłosił go właśnie pan profesor.

Spotkania z cyklu "Ludzie dialogu" poświęcone są osobom, które po 1989 r. swoją postawą i pracą przyczyniały się do budowania międzyludzkich mostów. W tym gronie znaleźli się m.in. Andrzej Drętkiewicz, pierwszy prezydent Płocka w niekomunistycznej Polsce, oraz s. Helena Pszczółkowska, nazywana płocką Matką Teresą.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

am