- Ona, mając duszę wybitnie kontemplacyjną, była także kobietą czynu i dla Bożej sprawy potrafiła znieść wszelkie przeciwności - mówił o m. Łempickiej bp P. Libera.
W Kętach s. Łempicką odwiedził m.in. bł. Michał Rua, pierwszy następca ks. Jana Bosko i przełożony generalny salezjanów. Z powodu trudności w zalegalizowaniu klasztoru w Kętach, s. Maria od Najświętszego Serca Jezusa (bo takie było teraz jej zakonne imię) podporządkowała się decyzji władz kościelnych, które postanowiły o zjednoczeniu wspólnoty sióstr w Kętach z lwowskim klasztorem Franciszkanek Najświętszego Sakramentu. Wtedy też, po raz czwarty w swym długim zakonnym życiu, rozpoczęła nowicjat zgodnie z wymogami nowego prawa zakonnego. W klasztorze w Kętach do dziś przechowuje się wspomnienie że s. Maria od Najświętszego Serca Jezusa wstawała o 3.00 w nocy na adorację Najświętszego Sakramentu.
S. Łempicka w swoim życiu wewnętrznym nie tolerowała namiastek. Głównym przedmiotem kultu była dla niej Trójca Święta. Tak pisała m.in. do bł. o. Honotara Koźmińskiego: "Pan Jezus więcej mnie ukochał niż na to zasłużyłam. O! brakowałoby mi słów na wydziękowanie się za wszystko Panu memu". "Nie rozumiem starania innego jak tylko to jedno, aby Panu w sercu swoim nigdy nie przeszkadzać, aby zawsze czuwać czego ode mnie żąda i choćby się skonać miało, wszystko spełnić według woli Jego".
Gdy pisała o wymaganiach, które należy stawiać kandydatkom do klasztoru w Ketach, ujmowała to w takich słowach: "Trzeba, aby się Panu złożyła (kandydatka) na całopalną ofiarę, na całkowite wyrzeczenie się wszystkich pragnień swoich, na oddanie się Bogu bez warunku i bez granic, choćbyśmy Mu tylko posłużyły za narzędzie do rozwinięcia się dzieła Bożego dla godniejszych od nas służebnic, szczęśliwe tym, że jako proch i ziemia damy się skopać i zryć na podwalinę tego domu Bożego. Pragnę aby te, które się teraz do mnie przyłączą, były nawet na to gotowe wraz ze mną, że starsze przyjdą po ukończeniu domu, a wypróbowawszy nas, może uznają za niegodne i niezdatne do służenia w nim Panu i wydalą nas. Obyśmy i wtedy poddane woli Bożej z miłością ten krzyż Pański przyjęły, szczęśliwe żeśmy się w początku jako marne proszki do budowy tego domu przydały, ku większej chwale Bożej. Trzeba, aby się Panu złożyła (kandydatka) na całopalną ofiarę, na całkowite wyrzeczenie się wszystkich pragnień swoich, na oddanie się Bogu bez warunku i bez granic" - pisała do o. Honorata Koźmińskiego.
Na początku 1918 r. zachorowała na zapalenie płuc. Życie gasło. Przed śmiercią często się modliła słowami: "Przyjdź, Panie Jezu, przyjdź! Ja Cię tak pragnę. Przyjdź mój Jezu ukochany. Jakże to długo jeszcze trzeba czekać?! Przyjdź już, Panie Jezu, przyjdź! Kiedy nareszcie Pan przyjdzie?". Do sióstr, które ją odwiedzały mówiła: "Tak żyjcie, abyście już tu na ziemi odbyły swój czyściec". Na kilka godzin przed śmiercią spytała: "Przyjdzie Pan Jezus?". Jedna z sióstr odpowiedziała: "Przyjdzie, Najmilsza Matko, przyjdzie". Chora wyszeptała: "Gotowe serce moje, Boże, gotowe serce moje!".
Zmarła 24 stycznia 1918 r. 7 lutego 2006 r. rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny.
s. Donata Koska