Najtragiczniejsze ze wspomnień

Marek Szyperski

|

Gość Płocki 11/2024

publikacja 14.03.2024 00:00

Śmierć siedmiu nauczycielek w pożarze baraku Ośrodka Wypoczynkowego „Wisła” w Modlinie wstrząsnęła wtedy całą Polską.

W intencji tragicznie zmarłych nauczycielek odprawiona została Msza św. w ciechanowskiej farze. W intencji tragicznie zmarłych nauczycielek odprawiona została Msza św. w ciechanowskiej farze.

To miał być zwykły trzydniowy kurs instruktorów zuchowych zorganizowany przez Komendę Hufca ZHP w Ciechanowie. Pierwotnie miał się odbyć w podpłońskim Poświętnem, ale przeniesiono go do Modlina. Przygotowywała się do udziału w nim Urszula Gajczyk, wtedy nauczycielka Szkoły Podstawowej nr 5 w Ciechanowie. Dwie uczestniczki tragicznego, jak się później okazało, szkolenia, były jej koleżankami z pracy. – Miałam na studiach obowiązkowy egzamin z logiki na uniwersytecie w Toruniu, na który pojechałam z mężem – wspomina dzisiaj. – Spaliśmy w hotelu, gdy coś nas obudziło. „Słyszałeś?” – zapytałam męża. „No tak, ktoś hałasuje. Coś się może stało” – odparł. Wyszedł na korytarz. Wrócił do pokoju uspokojony. „Cisza, nic się nie dzieje” – powiedział – kontynuuje U. Gajczyk.

Rano dowiedzieli się o tragedii w Modlinie. – No co wy opowiadacie, przecież pojechały do Poświętnego – pani Ula nie mogła uwierzyć koleżankom z uczelni. Szybko wrócili do Ciechanowa. – Akcja pomocy dla rodzin – w hufcu i w chorągwi było co robić – wspomina dh harcmistrz Urszula Gajczyk.

Pożar wybuchł w nocy z 9 na 10 marca 1984 r. „Na trzydniowe szkolenie przyjechało z Ciechanowa do Modlina w piątek po południu 35 osób. Zakwaterowani zostali w dwóch barakach ośrodka »Wisła«. Po kolacji i pierwszych zajęciach, które trwały do 21.00, wszyscy udali się do swoich pokoi. W głównym baraku hotelowym, w którym znajdowały się świetlica i recepcja, mieszkały 22 osoby. W drugim zakwaterowano 13. Właśnie w tym budynku większość okien było okratowanych” – pisali sześć dni po tragedii reporterzy „Tygodnika Ciechanowskiego” Adam Pankowski i Ryszard Marut, który zjawił się w Modlinie tuż po tragedii.

W płomieniach zginęły: 20-letnia Sylwia Blicharska, nauczycielka Szkoły Podstawowej nr 6 w Ciechanowie, jej rówieśniczka Iwona Barbara Ciarkowska z Zespołu Szkół Gminnych w Regiminie; 38-letnia Daniela Nowakowska, 45-letnia Janina Piotrowska i 26-letnia Iwona Ruszczyńska – nauczycielki Szkoły Podstawowej nr 5 w Ciechanowie; 24-letnia Mirosława Podlińska-Zadrożna – nauczycielka Szkoły Podstawowej w Rydzewie i 32-letnia Henryka Aniela Tańska ze Szkoły Podstawowej w Szulmierzu. Nie miały szans na wydostanie się z płonącego baraku. Kraty uniemożliwiły ucieczkę przez okna, ogień odciął drogę do wyjścia.

W 40. rocznicę tragedii komenda Hufca ZHP Ciechanów zorganizowała w Miejskiej Bibliotece Publicznej „Wieczór wspomnień”. – 10 marca to dla mnie szczególny dzień, bo wtedy pełniłem służbę w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Kwatermistrzowskich i zostałem z tej służby zdjęty – wspomina dh przewodnik Paweł Dobrzyniecki. – Okazało się, że zdjęto mnie, uważając, że mogę mieć koleżanki wśród osób, które zginęły. Szok. A po latach dowiedziałem się, że było tam też kilka moich znajomych z klasy, którym udało się wyjść z tego baraku. Najmocniejsze w tej tragedii jest to, że ofiary nie miały żadnych szans. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, myślę, że nikt nie potrafi wyobrazić sobie ich ostatnich chwil – dodaje P. Dobrzyniecki.

W pożarze zginęła szwagierka pani Anny Zadrożnej. – To był bardzo trudny czas dla całej rodziny, szok dla wszystkich, bo zginął ktoś najbliższy, w pełni życia. Dopiero rozpoczynała karierę zawodową, wchodziła w ten dorosły świat i raptem jej nie ma – wspomina. – To jest ciągle żywe i myślę, że nieprzerobione do końca. Wspomnienia, zwłaszcza przy okazji takich rocznic, są jak świeże, jak nowe. Żyje ten, kto żyje w pamięci nas wszystkich, a pamięć jest żywa – mówi pani Anna.

Siedem trumien ustawiono w Wojewódzkim Domu Kultury w Ciechanowie. Potem ogromny kondukt żałobny przeszedł przez miasto na cmentarz komunalny. Była też Msza św., choć ówczesne władze chciały w tym przeszkodzić, urządzając tylko ceremonię świecką. Sprzeciwiły się im rodziny zmarłych. – Była wtedy obecna wielka rzesza uczniów, instruktorów, harcerzy, były delegacje z całego kraju. To była ogromna tragedia – mówi dzisiaj dh harcmistrz Adam Olszewski, który pracował przy organizacji pogrzebu. – To najtragiczniejsza karta w historii Hufca Ciechanów – komentuje dh harcmistrz Piotr Rzeczkowski, zastępca komendanta Chorągwi Mazowieckiej ZHP. – Chciałam zorganizować tę 40. rocznicę, żeby młodzi wiedzieli, że coś takiego się wydarzyło, żeby kontynuowali nasze dzieło, żeby się spotykali, oddawali hołd nauczycielkom instruktorkom – mówi dh harcmistrz Urszula Gajczyk.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.